Jego zdaniem, gabinet PO - PSL nie zrealizował bowiem większości poważnych obietnic, które Donald Tusk złożył podczas kampanii wyborczych w 2005 i 2007 r. Nie przeforsował podatku liniowego od dochodów osobistych, nie zmienił ordynacji wyborczej do Sejmu na większościową i nie wprowadził okręgów jednomandatowych. Nie przeprowadził głębokiej reformy KRUS, która pozwoliłaby znacząco ograniczyć gigantyczne dopłaty z budżetu do ubezpieczeń rolników. Gabinet Tuska nie zmienił też sposobu finansowania partii. Nie zlikwidował podatku Belki. Nie zniósł podatku Religi. Nie obniżył podatku CIT. Nie ułatwił dostępu do zawodów prawniczych. Itp., itd. Ale prawdą jest, że koalicja rządowa PO-PSL ma na swoim koncie nieco osiągnięć. Większość z nich to owoc dwóch ostatnich miesięcy - zauważa Gabryel. Po pierwsze - rząd Donalda Tuska notuje sukcesy w kilku sprawach zainicjowanych przez gabinety Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego. Na przykład nie utrącił przeprowadzonej wówczas reformy podatków od dochodów osobistych, dzięki czemu od 2009 r. będziemy się rozliczać z fiskusem nie według trzech, a dwóch stawek podatkowych: 18 i 32 proc. Doprowadził też do finału rokowania w sprawie tarczy antyrakietowej. Po drugie - ekipa premiera Tuska odnosi sukcesy w sprawach, w których w zasadzie nie mogła dłużej zwlekać z podejmowaniem decyzji, ale oczywiście mogła podjąć decyzje niewłaściwe, czyli niewymagające oparcia się silnym grupom interesów, a tak nie uczyniła. Według autora, sukcesem rządu jest więc na pewno obecny kształt ustawy o emeryturach pomostowych. Sukcesem mogą się okazać (jeśli wejdą w życie) reformy polskich szpitali i armii. W dobrą stronę zmierzają też zabiegi w sprawie unijnego pakietu klimatycznego. Jednak jak na buńczuczne zapowiedzi Platformy Obywatelskiej, która jeszcze jesienią ubiegłego roku reklamowała się jako najbardziej proreformatorska siła w najnowszej historii Polski, to coś tych cudów mało. Stanowczo za mało - konkluduje publicysta "Rzeczpospolitej".