Wracają dinozaury lewicy?
Na lewicy do powrotu szykują się ci, których skazywano na polityczną śmierć. "Metro" dowiedziało się, że w prace partii włączą się Leszek Miller i Krzysztof Janik. Jeden z nich może nawet zawalczyć o stołek przewodniczącego SLD.
Dawnym liderom Sojuszu Lewicy Demokratycznej wróżono polityczną śmierć. Ale minęły dwa lata "kwarantanny" i dinozaury lewicy wracają. Po spektakularnym, choć jeszcze niesprecyzowanym, comebacku Aleksandra Kwaśniewskiego partię ma zasilić były premier Leszek Miller i dawny szef SLD Krzysztof Janik. I to nie na własne życzenie. Ich powrotu domaga się spora grupa działaczy Sojuszu. Chcą, aby obaj mogli włączyć się jako doradcy Rady Programowej Lewicy i Demokratów, której przewodniczy Kwaśniewski.
- Korzystamy często z ich doświadczeń i mądrości. Są dłużej w polityce od wielu z nas, przyznaje Grzegorz Napieralski, sekretarz generalny SLD. Marek Borowski, szef SdPl też nie ma nic przeciwko udziałowi Janika lub Millera w dyskusji programowej.
Oficjalnie posłowie i działacze SLD twierdzą, że stara gwardia nie zacznie pojawiać się w telewizji i nie przejmie sterów. Ale w kuluarach od dawna szepcze się, że Wojciech Olejniczak nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Stare lokomotywy są bardziej wyraziste i rozpoznawalne. Dlatego Olejniczak może za jakiś czas pożegnać się z mianem lidera. Janik już rośnie w siłę. - Jeździ po kraju, odwiedza lokalne struktury i znów odzyskuje poparcie wewnątrz partii. Wkrótce może się wybić, opowiada jeden z działaczy.
INTERIA.PL/PAP