Upadek Jakubowskiej
Aleksandra Jakubowska jeszcze niedawno nazywana była "lwicą lewicy". Dziś, wyklęta przez kolegów z SLD, wozi papierosy do aresztu w Strzelcach Opolskich, gdzie osadzony jest jej mąż.
Należała do najbliższych współpracowników premiera Leszka MiIlera. "Mężne serce w kształtnej piersi" - powiedział kiedyś o niej premier. Były szef rządu miał do Jakubowskiej wyjątkową słabość, była jedną z niewielu osób, które mogły wpłynąć na zmianę jego decyzji.
Przylgnął do niej wtedy pseudonim "lwica lewicy". Niektórzy wspominają wręcz, że Miller bał się Jakubowskiej.
Według osób z SLD, to właśnie dlatego nie zdymisjonował jej aż do końca swoich rządów, mimo że po zeznaniach przed sejmową komisją ds. afery Rywina stała się ciężarem dla rządu. Więź, która łączyła tych dwoje, musiała być naprawdę silna. Pierwsze słowa Millera, po wyczołganiu się z rozbitego pod Warszawą śmigłowca rządowego brzmiały:
"Gdzie jest Ola?"
Obecnie to pytanie pozostaje bez odpowiedzi. Ostatni raz widziano ją w piątek pod aresztem w Strzelcach Opolskich. Przed odwiedzinami u męża Macieja, który jest podejrzanym w opolskiej aferze ubezpieczeniowej, dowcipkowała z dziennikarzami, umawiała się na rozmowy po widzeniu.
Ze spotkania z małżonkiem wyszła zdruzgotana. Nie miała ochoty na żadne rozmowy. Pewnie dlatego, że zapoznała się z częścią "bardzo mocnych dowodów", które według prokuratorów, prowadzących sprawę, obciążają Macieja J.
Jego telefon, a także telefony wielu działaczy SLD z Opola były na podsłuchu od miesięcy. Z setek stron stenogramów podsłuchanych rozmów wyłania się...
Opolska "ośmiornica"
W największym skrócie wyglądało to tak... Elektrownia Opole od marca 2003 r. ubezpieczała się w PZU. W transakcjach pośredniczyła wrocławska kancelaria brokerska Jargo, która inkasowała ok. miliona złotych prowizji. Według prokuratury, połowa z tych pieniędzy trafiała do kieszeni małżeństwa N., właścicieli Jargo, a drugą połową dzielili się: Henryk Sz., prezes elektrowni, Stanisława Ch., dyrektor PZU, oraz Maciej J., mąż Jakubowskiej.
Firmy ukrywały łapówki trafiające do funkcjonariuszy publicznych w łańcuszku pośredników. Wśród nich były siostra i siostrzenica Jakubowskiej. Obie przyznały się do udziału w wyłudzaniu pieniędzy podczas przesłuchania w katowickiej prokuraturze. Roman Wawrzynek z opolskiej prokuratury przyznał, że są planowane dalsze zatrzymania w sprawie "klanu Jakubowskich".
Partyjni koledzy Jakubowskiej pewnie wychodzą z tego samego założenia. W poniedziałek zawiesili ją prawach członka SLD, a wczoraj doprowadzili do zrzeczenia się przez sama Jakubowską członkostwa w partii i klubie Sojuszu.
Zaczęło się od torebki...
Jeszcze kilka lat temu dzisiejszy wstręt do dziennikarzy byłby u Jakubowskiej nie do pomyślenia . W połowie lat 90. pełniła funkcję rzecznika rządu, a żurnaliści wypowiadali się o niej raczej pochlebnie. Bardziej krytyczny był ówczesny premier Józef Oleksy, który odważył się publicznie złajać podwładną. "O mało nie rzuciła mi się wtedy do oczu" - wspominał marszałek Sejmu.
Jakubowska świetnie radziła sobie z dziennikarzami, bo sama zaczynała karierę zawodową w tym zawodzie. Po studiach na polonistyce w Warszawie zaczęła pisać do "Sztandaru Młodych". Przy okazji zapisała się do PZPR. Później przewinęła się również przez redakcje "Rzeczpospolitej", "Przyjaciółki" i "Wprost". Pamiętne było jej pożegnanie z posadą spikera telewizyjnych "Wiadomości". Jakubowska odczytała oficjalne oświadczenie i jeszcze na wizji ostentacyjnie wzięła spod biurka torebkę i wyszła ze studia. W telewizyjnym światku huczało od plotek, że wcześniej zdążyła zaliczyć romans z pezetpeerowskim premierem Mieczysławem Rakowskim.
Tupet i siła przebicia zdobyta w pracy dziennikarza pomogły jej w karierze politycznej. Gdy sprawdziła się jako rzecznik prasowy, postanowiła wystartować do Sejmu. Zesłana do prowincjonalnego Opola, umieszczona na 12 miejscu listy SLD poradziła sobie jeszcze lepiej niż w Warszawie. Z drugim wynikiem na liście Sojuszu weszła do Sejmu III kadencji. A gdy jej partia w następnym rozdaniu utworzyła rząd, Jakubowska odnalazła się na posadzie wiceministra kultury. Nie był to jednak szczyt jej kariery. Po jednej z rekonstrukcji rządu, Leszek Miller awansował ją na szefa swego gabinetu. Później okazało się, że to...
Początek końca
Do obowiązków byłej dziennikarki należał m.in. nadzór nad nowelizacją ustawy o RTV. Po ujawnieniu przez "Gazetę Wyborczą" afery Rywina, Jakubowska stała się szybko jedną z głównych podejrzanych. Sejmowa komisja śledcza znalazła na dyskach z komputera Jakubowskiej nie tylko treści pornograficzne, ale również zapiski, z których wynikało, że to Jakubowska do spółki z Włodzimierzem Czarzastym dokonywali zmian w ustawie, dzięki którym Lew Rywin mógł złożyć propozycję korupcyjną Agorze.
Posłanka SLD zaprzeczała, ale przeciwko niej świadczyło zbyt wiele. Afera Rywina wkrótce zmiotła rząd Millera z politycznej sceny. I gdy wydawało się, że Jakubowskiej, pogrążonej w depresji od czasu wypadku rządowego śmigłowca, nie może spotkać już nic gorszego, wypłynęła korupcyjna afera z Opola. Teraz dzielnie wspiera swojego męża, w mediach broni jego dobrego imienia, a na widzenia przynosi mu kartony ulubionych papierosów.
Była liderka lewicy powiedziała w jednym z wywiadów, że jest dumna ze swojego nazwiska. Jeśli prokuratorskie śledztwo nie straci rozpędu i potwierdzą się przypuszczenia jej byłych kolegów z SLD, może zabraknąć powodów do dumy. Aleksandra Jakubowska może stać się Aleksandrą J.
Szymon Jadczak