Tutaj wszystko się zaczęło
Przeszło półtora tysiąca osób dziennie przybywa do Wadowic, by odwiedzić rodzinne strony papieża Jana Pawła II.
Wielojęzyczne grupki turystów zobaczyć tu można każdego dnia. Niezależnie od pory roku i pogody, chcą zwiedzić miejsca związane z dzieciństwem i wczesną młodością papieża-Polaka. Szlak Karola Wojtyły jest pieczołowicie oznakowany i opisany. Ale jego kulminacyjne punkty stanowią dwa adresy: dom rodzinny Jana Pawła II przy ul. Kościelnej 7 i bazylika w rynku.
Dom, w którym 18 maja 1920 roku urodził się Lolek, był własnością żydowskiego (Żydzi stanowili przed wojną ok. 20 proc. ludności) zamożnego kupca Chaima Bałamutha, który na parterze miał sklep.
Dom rodzinny
Od '84 roku, gdy dom udostępniono zwiedzającym, pieczę sprawują nad nim nazaretanki, do których mały Lolek często przychodził do ochronki.
Muzeum zajmuje dziś osiem pomieszczeń. Ale rodzina Wojtyłów wynajmowała ledwie trzy małe izby: kuchnię i dwa pokoje. W tym domu mieszkali do roku 1938. Pod koniec wakacji opuścili Wadowice i wyjechali do Krakowa, bo Karol Wojtyła, po zdanej z odznaczeniem maturze, podjął studia na Uniwersytecie Jagiellońskim.
Do lokum wejście wiodło przez niewielką kuchenkę, z zewnętrznej galeryjki na piętrze, od wąskiego, podłużnego, studziennego podwórka. Widok ze wszystkich okien wynajmowanego w tej czynszowej kamienicy mieszkania stanowiły gładkie, jasnopopielate mury kościoła parafialnego po przeciwległej stronie ulicy. Jedynym rozpryskiem na chłodnym monolicie tynku był doskonale stąd widoczny słoneczny zegar z napisem: "Czas ucieka, wieczność czeka". Po śmierci Jana Pawła II dopisano tu datę 2 kwietnia 2005 r.
Państwo Wojtyłowie wynajmowali mieszkanie, bowiem oboje nie byli z Wadowic. Wywodzili się z okolicznych miejscowości. Honory wojskowego - ojca rodziny, nie łączyły się z nadzwyczajnymi dochodami. Ponadto, 1928 r., w stopniu porucznika, został przeniesiony w stan spoczynku, z powodu pogarszającego się zdrowia. Określano go jako człowieka skromnego, łagodnego, prawego charakteru, ceniącego ład, dyscyplinę i pracę.
Rodzina wiodła życie materialnie skromne, ale za to bogate w cenne wartości duchowe. Ciepło, miłość, wzajemne oparcie, pobożność - w tej atmosferze wzrastały dzieci. Najpierw Edmund, potem Lolek. W domu tym na świat przyszła jeszcze Olga, ale dziecko rychło zmarło.
Znakomicie uczący się, potem studiujący medycynę Edmund był dla młodszego o 14 lat brata autorytetem i wzorem. Również Karol osiągnął wspaniałe wyniki w nauce, gdy tylko rozpoczął edukację.
Smuga wieczności
Ten spokój i idyllę przecięła czarna smuga śmierci. Najpierw matki, zmarłej na zapalenie mięśnia sercowego (stało się to miesiąc przed I Komunią młodszego syna), wkrótce potem brata, który zaraził się w szpitalu szkarlatyną od pacjentki. Wdowiec z 12-letnim synem przenieśli się do jednego pokoju. Drugi, taki jak za życia matki, stał nieużywany. Koledzy, którzy przychodzili do Lolka, by pomagał im w lekcjach (nie uznawał odpisywania, zawsze proponował wspólną naukę), opowiadali, że zdarzało się widzieć, jak ich kolega klęczy w pokoju matki, pogrążony w modlitwie.
Ten okres w życiu przyszłego papieża łączył się przede wszystkim z postacią ojca, którego życie duchowe po stracie żony i syna Edmunda bardzo się pogłębiło. Wspólnie nawiedzali pobliską Kalwarię Zebrzydowską: sanktuarium Matki Bożej i "dróżki". "Patrzyłem z bliska na jego życie, widziałem, jak umiał sam od siebie wymagać, jak klękał do modlitwy. To było najważniejsze w tych latach, które tak wiele znaczą w okresie dojrzewania młodego człowieka. Ojciec, który umiał sam od siebie wymagać, w pewnym sensie nie musiał już wymagać od syna. Patrząc na niego, nauczyłem się, że trzeba samemu sobie stawiać wymagania i przykładać się do spełniania własnych obowiązków" - mówił po latach Jan Paweł II.
Po ukończeniu 4-klasowej szkoły ludowej (w budynku tym mieści się dziś magistrat) młody Karol kontynuował naukę w państwowym Gimnazjum im. Marcina Wadowity, znanego z wysokiego poziomu, gdzie ojciec wojskowy miał prawo do 50-proc. zniżki na czesne. Inskrypcja łacińska nad wejściem w bramy szkolne głosiła: "To, co czyste, podoba się niebiosom: przyjdźcie z szatą czystą i czerpcie wodę ze źródła rękoma czystymi".
Przez cały okres edukacji mały Karol sprawował się znakomicie, z pozycją prymusa i samymi bardzo dobrymi stopniami. Cały czas miał też szczęście spotykać wspaniałych pedagogów. Kazimierza Forysia, profesora języka polskiego, prowadzącego szkolną teatralną scenę z repertuarem romantycznym, a także sztukami Fredry, Wyspiańskiego. Ks. Edwarda Zachera, prowadzącego parafialny zespół teatralny dla uczniów (w obu tych grupach oglądać można było aktora Karola Wojtyłę). Ks. Kazimierza Figlewicza, katechetę, założyciela i patrona kółka ministranckiego. Przyszłego twórcę Teatru Rapsodycznego, polonistę Mieczysława Kotlarczyka, m.in. nauczyciela w wadowickich szkołach karmelitów i pallotynów, pasjonata teatru, reżyserii, sceny, z którym Karola Wojtyłę połączyła wielka przyjaźń.
Bogaty zbiór fotosów ilustrujących ten i pozostałe etapy życia Jana Pawła II zaprezentowano w muzealnych wnętrzach. O wiele skromniej przedstawia się zestaw pamiątek rodzinnych. Kilka serwetek ręcznie haftowanych przez Emilię Wojtyłową, niewielka etażerka i stoliczek. To wszystko, co ocalało z domu rodzinnego papieża. Nieco obficiej reprezentowany jest okres kardynalski i pontyfikatu: oryginalne ornaty, szaty liturgiczne, przedmioty codziennego użytku, narty, sportowe ubrania papieża-turysty.
Pamiątki
Ciekawostką są watykańskie monety euro z podobizną Jana Pawła II i 35-tomowa Internetowa Księga Kondolencyjna z wpisami internautów dokonanymi na wieść o śmierci Ojca Świętego. To jeden z trzech egzemplarzy "nakładu" (drugi jest w Watykanie, a trzeci u kard. Dziwisza).
Wiele papieskich pamiątek zobaczyć też można w kościele parafialnym. Ta szczególnie ważna to chrzcielnica. Tu, w 33 dniu życia, Karol Wojtyła został ochrzczony przez ks. Franciszka Żaka, kapelana wojskowego. Strona z ksiąg parafialnych z aktem chrztu wywieszona została tuż obok.
W lewej nawie bazyliki znajduje się kapliczka o złocistym wnętrzu, z cudownym obrazem Matki Bożej Nieustającej Pomocy, ukoronowanym przez Jana Pawła II w 1999 r. podczas wizyty w rodzinnym mieście. Obraz ten zawsze otaczany był wielką czcią. Szczególnym kultem cieszył się wśród dzieci i młodzieży. Codziennie, przed pójściem do szkoły, modlił się też przed nim Karol Wojtyła. I dziś klęczą tu w rozmodleniu wierni. Ale ich spora grupa gromadzi się w przeciwległej kaplicy. Ta poświęcona jest Słudze Bożemu Janowi Pawłowi II. Jest dopiero w przygotowaniu, ale nie przeszkadza to wiernym już dziś modlić się o łaski za wstawiennictwem Jana Pawła II.
Obecny wystrój owej kaplicy, utrzymanej w piaskowo-kremowej kolorystyce stanowią fragmenty ołtarza polowego z wizyty papieża Benedykta XVI w Wadowicach w 2006 roku. Wówczas Benedykt XVI pobłogosławił także te kaplicę. Z frontowej ściany, z dużego portretu, spogląda papież Jan Paweł II. Na schodach bocznej galeryjki czuwają figury watykańskiej straży szwajcarskiej.
Na wprost kościoła, po przeciwległej stronie rynku, w kamienicy pod nr 15 mieściła się cukiernia wiedeńczyka, Karola Hagenhubera. Był to jeden z najbardziej eleganckich lokali w mieście. Tu spotykała się miejscowa inteligencja i oficerowie stacjonującego w Wadowicach 12 Pułku Piechoty WP. Lokal przestał istnieć w 1945 roku. I to w sensie fizycznym, bowiem pomieszczenia te po prostu wyburzono, tworząc przejście arkadowe pod kamienicą. Ale to właśnie tę cukiernię i serwowane w niej kremówki wspominał podczas wizyty w rodzinnym mieście papież-Polak.
Duchowość
Na jednym ze wzgórz otaczających Wadowice z ich malowniczymi, spadzistymi uliczkami, na Karmelu, stoi klasztor Karmelitów Bosych, niegdysiejsza siedziba św. Rafała Kalinowskiego. To tu, w kościele garnizonowym pod wezwaniem św. Józefa Robotnika, w dniu Pierwszej Komunii Świętej Karol Wojtyła otrzymał z rąk o. Sylwestra szkaplerz. Został, jako jedyny spośród kolegów, członkiem Bractwa Szkaplerzowego. Nosił go zawsze. "Tak, tak, mieszkałem obok kościoła parafialnego, ale wzrastałem w kościele Świętego Józefa" - wspominał potem Jan Paweł II.
Od najmłodszych lat był ministrantem, potem prezesem kółka ministranckiego. Należał do Sodalicji Mariańskiej i Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży Męskiej. Kierował kołem gimnazjalnym. A jednak to z ust Karola Wojtyły, który witał w imieniu uczniów wizytującego gimnazjum Wadowity księcia metropolitę Adama Sapiehę, ów usłyszał, że po maturze wybiera się na... polonistykę, na Uniwersytet Jagielloński. Metropolita westchnął wówczas: "Szkoda, szkoda".
Młody Wojtyła lubił też sport. Zwłaszcza piłkę nożną. Chłopcy grali w nią najpierw na podwórku przy ul. Kościelnej, potem na stadionach wadowickich klubów: "Skawy" i "Kolejarza".
Nauka i wiara
Tych miejsc, oznaczonych i nie, związanych z osobą Karola Wojtyły a potem Jana Pawła II w Wadowicach jest bardzo wiele. Tak wiele, że przywołując znane słowa: "Kraków - tu kamień każdy, to Polska", można by powiedzieć "Wadowice - tu kamień każdy, to Jan Paweł II".
Bo jeszcze i kościół pw. św. Piotra Apostoła, wybudowany jako wotum wdzięczności za ocalenie Ojca Świętego po zamachu 13 maja 1981 roku i miejska biblioteka publiczna, gromadząca zbiory dotyczące nauczania papieskiego, wydawnictwa o pielgrzymkach, twórczość literacką Karola Wojtyły, opracowania o działalności Jana Pawła II, i "Dąb Jana Pawła II" zasadzony przez wadowicką Solidarność. I wiele, wiele innych uhonorowań, którymi miasto czci pamięć wielkiego rodaka.
Pielgrzymi ze szczególną uwagą zatrzymują się też przed nowym pomnikiem Ojca Świętego, tuż przed wejściem do kościoła w rynku. Powód? Spod stóp figury wypływa woda, która pochodzi ze studni pamiętającej jeszcze czasy Karola Wojtyły i jest stamtąd przepompowywana do pomnika. Pielgrzymi obmywają nią czoła, kolana, nabierają do buteleczek. Wierzą, że ma cudowną moc.
Wielu siłę, wiarę i uzdrowienie czerpie z nauki Jana Pawła II.
Katarzyna Śliwa