Tusk: Na premiera? Niewykluczone
To nie jest kwestia chęci, tylko chyba poważnego obowiązku, nie wykluczone, zobaczymy - tak szef PO Donald Tusk po poniedziałkowym, pierwszym po wygranych wyborach zebraniu zarządu PO odpowiedział na pytanie, czy chce być premierem.
Tusk opuścił sejmowe pomieszczenia PO, w których obradował zarząd, w czasie briefingu prasowego szefa klubu parlamentarnego Platformy Bogdana Zdrojewskiego. Na pytania dziennikarzy odpowiadał raczej zdawkowo.
- Jak państwo wiecie, dopiero 5 listopada zbierze się Sejm i dopiero wtedy, tak naprawdę będzie możliwa poważna rozmowa o tym, jak będzie wyglądała przyszłość polityczna - oświadczył.
Na pytanie, czy rozmowy koalicyjne rozpoczną się wcześniej, czy PO czeka do 5 listopada, Tusk odparł: "nie uwierzycie mi drodzy państwo, ale na razie muszę jechać do mojej mamy do szpitala i powiedzieć jej o tym, że udało się wygrać wybory".
Dopytywany, kiedy PO rozpocznie rozmowy o ewentualnej koalicji, odpowiedział: "jak będę wiedział, natychmiast będę o tym informował".
Zapytany, czy jest ewentualnie miejsce w rządzie Platformy dla Kazimierza Marcinkiewicza i Jana Rokity, mówił: "nie rozmawialiśmy o tym na razie". Członkowie zarządu - jak powiedział Tusk - nie rozmawiali też o resortach, które PO chciałaby objąć w przyszłym rządzie. Według szefa PO, zarząd ustalił jedynie harmonogram pracy.
- Dopóki nie będzie oficjalnego komunikatu PKW, zakazałem rozmowy komukolwiek na temat jakichkolwiek rozdań rządowych czy o jakichkolwiek resortach - oznajmił szef PO.
INTERIA.PL/PAP