- To raczej test dla UE i najbliższych sąsiadów Rosji, takich jak Polska i państwa bałtyckie, ponieważ te rakiety stwarzają bezpośrednie zagrożenie właśnie dla nich. Z punktu widzenia Stanów Zjednoczonych rakiety krótkiego, czy nawet średniego zasięgu, mają mniejsze znaczenie niż rakiety międzykontynentalne - ocenia Rotfeld w wywiadzie udzielonym "Rzeczpospolitej". Zdaniem rozmówcy "Rzeczpospolitej" zaskoczeniem może być fakt, że Rosjanie w ogóle to ogłaszają. - Jestem pewien, że taktyczną broń jądrową na terenie obwodu kaliningradzkiego mieli od dawna, mówi Rotfeld. - Problem w tym, że o ile w sprawie głowic strategicznych międzykontynentalnych mamy bardzo dokładną wiedzą - wiemy nie tylko gdzie są, ale też ile ich jest - to o broni taktycznej nie wiemy prawie nic. I to (...) powinno być przedmiotem rozmów między nową amerykańską administracją a Rosją". Rotfelda niepokoi, że "Rosja wraca do koncepcji odstraszania, która - wydawało się - należy już do przeszłości". Jego zdaniem "Moskwa działa wbrew własnym interesom, bo nie potrzebuje wrogów na Zachodzie. Ma ich już dostatecznie dużo na Południu". W wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" b. szef polskiej dyplomacji wyraża opinię, że głęboko mylą się ci, którzy sądzą, że za prezydentury Baracka Obamy esencja polityki zagranicznej USA się nie zmieni. Według Rotfelda "nastąpi istotne przewartościowanie polityki zagranicznej".(...) Obama i jego otocznie będą chcieli zrewitalizować struktury takie jak NATO czy ONZ. Będą kłaść nacisk na partnerstwo, a nie na hegemonię czy dominację".