To jeden z najciekawszych obrazków igrzysk w Paryżu. Na strzelnicy pojawia się 51-letni Turek Yusuf Dikec. Z niewzruszoną miną, ręką w kieszeni i normalnymi okularami zaczyna strzelać. Tak dobrze, że zdobywa srebro, a jednocześnie zawstydza młodszych kolegów przyozdobionych strzeleckimi gadżetami. Z dnia na dzień Turek stał się gwiazdą sieci, powstają memy, a zawodnik porównywany jest do postaci z popkultury, np. Hitmana. - Tak się strzela. Ręka w kieszeni to stabilizacja ciała. To, że nie ma blendy na oczach? Ma tak wytrenowane oko dominujące, że nie potrzebuje zamykać drugiego. To znany sportowiec, strzela już 20 lat. Wygląda to lajtowo, bo to starszy pan, a obok startują młodzicy, którzy mają wypasiony sprzęt i gadżety. Jego doświadczenie sprawia, że nie potrzebuje blendy czy pasów stabilizacyjnych. Strzelam tak samo - mówi Interii Tadeusz Wiatr, doświadczony instruktor strzelectwa. Być może Turek robi więcej dla popularyzacji strzelectwa sportowego niż niejeden sportowiec w bardziej znanej dyscyplinie. Pokazuje, że to sport niemal dla każdego, niezależnie od wieku. Polacy masowo zapisują się do PZSS Tymczasem okazuje się, że strzelectwa sportowego w Polsce nie trzeba dodatkowo promować. Choć reprezentanci Polski w Paryżu nie sięgnęli po medal, Polski Związek Strzelectwa Sportowego przeżywa złote lata i jest jednym z największych związków sportowych w Polsce. Nie narzeka na brak zainteresowania. Liczby nie kłamią. W 2021 roku odbyło się w PZSS 239 egzaminów, po których wydano 8 266 patentów strzeleckich. Tym samym dokładnie 45 873 osoby posiadały ważne licencje zawodnicze. Rok później liczba licencji przekroczyła już 59 tysięcy, a w 2023 roku została przełamana bariera 70 tysięcy. Ważną licencję zawodniczą posiadało dokładnie 70 868 osób. Niektórzy mówią, że Polski Związek Strzelectwa Sportowego jest drugim, największym związkiem sportowym w Polsce, zaraz po PZPN, choć liczby regularnie się zmieniają. Skąd jednak takie zainteresowanie? - To bardzo popularny sport, co widać było na igrzyskach. Nie jest to tani sport, ale pożyteczny, bo wycisza głowę. Większość osób posiadających broń staje się dużo spokojniejsza. Jakiekolwiek pijaństwo czy awantura w domu powodują utratę uprawnień. Oprócz tego mamy przecież wojnę za granicą i to pewnie też działa na wyobraźnię - mówi Interii Tadeusz Wiatr. - Zainteresowanie bierze się poniekąd z powodu wojny na Ukrainie, ale nie tylko. Ludzie są po prostu zainteresowani posiadaniem pozwolenia na broń i korzystają z tej możliwości - nie ukrywa Karol Kopeć, prezes Świętokrzyskiego Związku Strzelectwa Sportowego. - Nie jesteśmy zaskoczeni dużym zainteresowaniem. Idziemy w kierunku wyszkolenia dzieci i młodzieży, bo to jest dla nas najważniejszy cel. Mamy zrzeszonych młodych zawodników, ale też takich, którzy skończyli 90 lat, a dalej strzelali i uczestniczyli w zawodach. Strzelectwo można uprawiać do późnej starości - dodaje. Licencja zawodnicza a pozwolenie na posiadanie broni Choć PZSS jest związkiem typowo sportowym, nie zrzesza wyłącznie prawdziwych sportowców marzących o igrzyskach. "Skorzystanie z możliwości", o którym mówił prezes Kopeć, dotyczy polskich przepisów dotyczących posiadania broni. Jeśli przeciętny Kowalski marzy o tym, by zdobyć pozwolenie na broń, na dobrą sprawę ma dwie ścieżki: może zostać kolekcjonerem albo sportowcem. Drogi dojścia do zdobycia uprawnień reguluje bowiem ustawa o broni i amunicji. - Mamy stowarzyszenia, kluby sportowe, które powstają jak grzyby po deszczu. A to dlatego, że jedyna racjonalna możliwość pozyskania pozwolenia na broń do celów sportowych, sportowo-kolekcjonerskich lub kolekcjonerskich, to zapisanie się do klubu. Po kilku tygodniach w klubie jesteśmy w stanie wystąpić o pozwolenie na broń. A to pozwala posiadać broń palną, bojową u siebie w domu - tłumaczy Wiatr, który nie tylko jest instruktorem strzelectwa, ale prowadzi też specjalne kursy i szkolenia. Motywacją zapisania się do klubu, a potem i związku, niekoniecznie jest chęć uczestnictwa w sportowej rywalizacji, ale czasami powody są bardziej prozaiczne. Prawo zostało tak skonstruowane, że jedna z najłatwiejszych dróg prowadzących do posiadania pozwolenia na broń, wiedzie właśnie przez sport. I żeby było jasne - nie ma w tym nic złego, bo sportowcy najczęściej ćwiczą pod okiem doświadczonego instruktora i muszą być regularni, bo w przeciwnym razie stracą licencję. Dzieje się tak, gdy w danym roku nie wezmą udziału w żadnych zawodach strzeleckich. Jeśli ten podstawowy obowiązek spełnią, mogą wciąż cieszyć się licencją. Karol Kopeć: - Trzeba trenować. To jest jak z prawem jazdy. Im rzadziej się jeździ, tym się więcej zapomina. Zachęcamy, informujemy, robimy mnóstwo zawodów. Obiekty są otwarte od 8 do 20. Chcemy, by nasi zawodnicy strzelali jak najczęściej, trenowali nawet "na sucho", przyswajali bezpieczne zachowania. Chcesz mieć pozwolenie? Zostań sportowcem lub kolekcjonerem Tymczasem droga "sportowa" i tak jest tą rzadziej wybieraną przez tych, którzy chcą uzyskać pozwolenie na broń. W 2023 roku w oparciu, o kierunek sportowy wydano ponad 12 tysięcy pozwoleń (łącznie to ponad 70 tys.), podczas gdy liczba pozwoleń kolekcjonerskich przekroczyła 17 tysięcy (łącznie ponad 76 tys.). Największą grupę stanowią natomiast myśliwi, bo ponad 137 tys. osobom wydano pozwolenie w celu łowieckim. Dwa ostatnie lata (2022-2023) były zresztą rekordowe, a zwiększone zainteresowanie ubieganiem się o pozwolenie można wiązać również z inwazją Rosji na Ukrainę. Z danych Komendy Głównej Policji wynika, że do końca zeszłego roku 323 983 osób posiadało pozwolenie na broń, a łączna liczba zarejestrowanych egzemplarzy wyniosła 843 755. Rok wcześniej, w 2022 roku - gdy mówiono o rekordzie - zarejestrowanej broni było 760 218 sztuk, a znajdowała się ona w posiadaniu 286 751 osób. A co ze sportem? - Wracamy bez medalu, ale dwoje naszych zawodników weszło do finałów. Nie narzekałbym na wyniki - mówi prezes Kopeć. Wiatr: - Nie sądzę, że w przeważającej mierze chodzi o igrzyska, choć wielu na pewno myśli o powtórzeniu sukcesów Renaty Mauer. Kluczowa jest chęć posiadania broni, co daje psychiczny komfort. Wojna też pewnie miała wpływ. Oceniłbym, że wszystko po trochę jest ważne. Łukasz Szpyrka