Tam PiS i PO nie miały szans...
84,63 proc. głosów dla SLD? 69,6 proc. dla PSL? 66,09 proc. dla LPR? Choć trudno w to uwierzyć, tak również głosowali Polacy w niedzielnych wyborach parlamentarnych.
Chociaż wybory parlamentarne wygrały PiS i PO, są w kraju miejsca, gdzie SLD, LPR czy PSL zwyciężyły na tyle zdecydowanie, że mogłyby rządzić zupełnie samodzielnie, bez potrzeby zawiązywania jakiejkolwiek koalicji.
SLD bierze wszystko
Absolutnym rekordzistą jest SLD (w skali kraju 11,3 proc. poparcia), który w gminie Puńsk (powiat sejneński, okręg białostocki) zdobył aż 84,63 proc. głosów. Zresztą wyborcy z okręgu białostockiego byli szczególnie przychylni Sojuszowi. W powiecie sejneńskim partia ta uzyskała 37,83, a w hajnowskim - 40,07 proc. głosów. W tym ostatnim powiecie aż w trzech gminach: Hajnówka, Czeremcha i Narewka Sojusz uzyskał ponad 40 proc. głosów. Są więc jeszcze miejsca w Polsce, gdzie SLD wciąż cieszy się takim poparciem, jakie miał w skali kraju cztery lata temu.
Swoich zagorzałych zwolenników ma też PSL, które - choć w skali kraju uzyskało tylko ok. 7 proc. poparcia - to już w gminie Telatyn (powiat tomaszowski, okręg chełmski) dostało aż 69,6 proc. głosów, a w gminie Solec-Zdrój (powiat buski, okręg kielecki) - 69,04 proc. Wierni ludowcom są przede wszystkim wyborcy z okręgu chełmskiego. 60 proc. poparcia w tym okręgu Stronnictwo przekroczyło jeszcze w gminach Siennica Różana (powiat krasnostawski) i Biszcza (powiat biłgorajski).
Także LPR - mimo że w kraju poniosła, zdaniem wielu komentatorów, niewątpliwą porażkę, uzyskując tylko 8 proc. głosów - miała okręgi, w których jej dominacji nikt nie mógł zagrozić. W gminie Andrzejewo (powiat ostrowski, okręg siedlecki) partię tę poparło aż 66,09 proc. głosujących. W wielu miejscach na wschodzie kraju LPR przekroczyła 40 proc. głosów - tak było w gminach Sokoły (powiat wysokomazowiecki, okręg białostocki), Żmudź (powiat chełmski), Dzikowiec (powiat kolbuszowski, okręg rzeszowski) czy Borzęcin (powiat brzeski, okręg tarnowski).
Obszary zdecydowanej dominacji ma też trzecia w wyborach (11,4 proc. głosów w kraju) Samoobrona. W powiecie sławieńskim (okręg koszaliński) partia uzyskała aż 41,32 proc., przy czym w trzech gminach (Darłowo, Postomino i Sławno) poparcie dla Samooborny przekroczyło 50 proc., a w kolejnej (Malechowo) partia Andrzeja Leppera uzyskała 49,19 proc. głosów. Podobnie dominowała Samoobrona w powiecie siedleckim (38,46 proc. głosów). W tym powiecie w czterech gminach (Mokobody, Przesmyki, Paprotnia i Suchożebry) Samoobrona dostała poparcie rzędu 48 - 52 proc.
Głosowali na ludzi, nie na partie
Wszędzie tam, gdzie jedna z wymienionych partii uzyskiwała znakomity wynik w granicach 60, 70, a nawet 80 proc. poparcia, niemal wszystkie głosy oddane na listę triumfującego ugrupowania zgarniał jeden kandydat. I tak - by odwołać się do wyżej wymienionych rekordów - w Puńsku Witold Liszkowski z SLD uzyskał aż 1452 z 1470 głosów oddanych na partię; w Andrzejewie Antoni Cymbalak z LPR dostał 1280 z 1345 głosów na listę Ligi; w Telatynie Jan Franciszek Kowalczyk z PSL otrzymał 1008 z 1053 głosów na tę partię, a w Solcu-Zdroju inny ludowiec, Andrzej Józef Pałys, uzyskał 1212 z 1262 głosów na PSL.
Wyborcy w małych gminach głosowali więc bardzo często na ludzi, a nie na partie. Pokazuje to najlepiej, jak inny mógłby być rozkład mandatów w Sejmie, gdyby głosowanie odbywało się w okręgach jednomandatowych, a nie według ordynacji proporcjonalnej. Tyle tylko, że znakomity wynik konkretnego kandydata może być zarówno efektem jego osobistych walorów i zasłużonej renomy wśród lokalnej społeczności, jak i zręcznie przeprowadzonej kampanii i sympatii mediów.
W Legnicy na przykład do Sejmu dostał się z listy Samoobrony pochodzący z Bangladeszu 52-letni chirurg Hubert Ranjan Costa, który sam był nieco zaskoczony sukcesem i przyznał otwarcie, że wypromowały go media. Lekarz wsławił się w regionie akcją, w czasie której z własnej kieszeni kupił brakujące leki dla pacjentów szpitala, w którym wtedy pracował, a także dwukrotnie zwyciężył w plebiscytach na najpopularniejszego lekarza organizowanych przez lokalne media. Nowy wybraniec narodu, mimo że od 30 lat mieszka w Polsce, wciąż nie mówi płynnie w naszym języku.
Wyniki głosowania w wielu okręgach, gdzie popierano ludzi, a nie partie, pokazują, iż gdyby wybory odbywały się w okręgach jednomandatowych, podobnych niespodziewanych triumfatorów mogłoby być w Sejmie znacznie więcej.