Tajemnica całunu i templariuszy wyjaśniona
Zakon templariuszy był przez wieki oskarżany o oddawanie czci obrazowi brodatego bożka - teraz okazało się, że brodatym bożkiem był Jezus Chrystus, a tajemniczy obraz to nic innego jak Całun Turyński.
Do takiego wniosku doszła badaczka Barbara Frale z Tajnego Archiwum Watykańskiego. Wyniki swoich prac opublikowała na łamach "L'Osservatore Romano".
Frale przypomniała, że Całun Turyński zaginął w 1204 roku podczas czwartej krucjaty. Odnaleziono go dopiero w połowie XIV wieku - w kościele we francuskim Lirey.
Co działo się z całunem przez prawie 150 lat? Historycy od dawno zadawali sobie to pytanie. Odpowiedź przyniosło dopiero odkrycie watykańskiej badaczki - zapiski młodego Francuza, Arnauta Sabbatier, który wstąpił do zakonu w 1287 roku. Z dokumentu wynika, że podczas inicjacji mężczyzna został zabrany do "sekretnego miejsca, do którego tylko bracia zakonni mieli wstęp". Tam pokazano mu "długą lnianą tkaninę, na której odciśnięto postać mężczyzny" i polecono ją czcić poprzez potrójne ucałowanie jej stóp.
Opierając się na tym dokumencie Frale wysunęła tezę, że templariusze (Zakon Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona) zabrali całun z Konstantynopola podczas krucjaty, by nie dostał się w ręce heretyków i aż do czasu rozwiązania zakonu strzegli go.
Odkrycie włoskiej badaczki potwierdza teorię, którą jako pierwszy przedstawił w 1978 roku brytyjski historyk Ian Wilson.
Zakon templariuszy ukonstytuował się w XI wieku po pierwszej wyprawie krzyżowej. Jego zadaniem była ochrona pielgrzymów udających się do Ziemi Świętej. Kiedy jednak w 1291 roku upadło Królestwo Jerozolimskie templariusze zmuszeni zostali do przeniesienia się na Cypr, a następnie do Francji, gdzie ostatecznie zakończyła się ich historia.
Kres położył jej król francuski Filip IV Piękny. Monarcha, który zazdrościł rycerzom ich bogactwa i jednocześnie był im winien znaczne sumy pieniędzy, uwięził członków zakonu i wytoczył im proces oskarżając o herezję, świętokradztwo, czary, rozpustę i spiskowanie z Saracenami.
Templariuszom zarzucano m.in. że ich rytuał inicjacyjny obejmował trzykrotne wyparcie się Chrystusa, naplucie na krzyż, rozebranie się do naga i pocałowanie swojego przełożonego w pośladki, pępek i usta, a następnie poddanie się sodomii.
W 1311 roku, po długotrwałym procesie, sobór w Vienne zdecydował o kasacie zakonu. Wielu rycerzy, m.in. wielki mistrz Jacques de Molay, spłonęło na stosach.
Według dokumentów, do który Frale dotarła w 2003 roku, ówczesny papież Klemens V uznał, że templariusze dopuścili się "ciężkich grzechów", m.in. korupcji i rozpusty. Nigdy nie zgodził się jednak z zarzutem herezji.
Kilkadziesiąt lat po rozwiązaniu zakonu, około roku 1350 roku, Całun Turyński odnalazł się w kościele we francuskim Lirey. Umieścili go tam potomkowie Geoffroya de Charney, rycerza zakonu templariuszy, który spłonął na stosie razem z wielkim mistrzem.
Przez wieki całun był często przenoszony między europejskimi kościołami. W XVI wieku książęta Sabaudii umieścili tkaninę w Turynie. Ostatni król Włoch podarował ją papieżowi w 1983 roku.
W 1988 roku badania Całunu Turyńskiego wykazały, że tkanina może mieć najwyżej około 600 lat. Zwolennicy teorii prawdziwości całunu twierdzą jednak, że próba płótna pobrana do testów pochodziła z części, która została naprawiona po jednym z pożarów w XVI wieku.
Watykan nigdy nie stwierdził jednoznacznie, czy całun jest oryginalny, pozostawiając to jako "kwestię wiary". Jan Paweł II powiedział o nim, że to "uniwersalna ikona cierpienia niewinnych".
Agnieszka Waś-Turecka