"Z tego wspaniałego poruszenia, które złożyło się na tę kampanię (prezydencką) powstanie teraz ruch społeczny, ruch obywatelski, który przyjmie formę stowarzyszenia i nazwę 'Polska 2050'" - zapowiedział Hołownia. Podkreślił, że nazwa mówi o wszystkim, co chce robić. Jak dodał, nazwa "Polska 2050" wskazuje, że jest to czas mniej więcej jednego pokolenia. Do "liczących się z jego zdaniem" zaapelował, żeby wzięli udział w II turze wyborów. Jak mówił, nie ma w niej swojego kandydata, ale "na wybory pójdzie i odda głos nie za czymś, ale przeciwko wizji prezydentury Andrzeja Dudy" - powiedział Hołownia. Jak stwierdził, nie jest "panem sumień" swoich wyborców. "Głosowanie jest obywatelskim obowiązkiem" Hołownia przekonywał, że głosowanie w wyborach prezydenckich jest obywatelskim obowiązkiem. "To nie tylko prawo (...), nie możemy i nie powinniśmy uchylać się od brania odpowiedzialności za los wspólnoty, bo od naszych decyzji zależy nie tylko nasz własny komfort i nasza własna przyszłość, ale całej polskiej wspólnoty" - podkreślił. Dodał, że od kiedy ukończył 18 lat brał udział we wszystkich polskich wyborach. "Nie zamierzam zmieniać tego zwyczaju. I apeluję do wszystkich, do których mogę i którzy liczą się z moim zdaniem albo mogą chociaż wziąć je pod uwagę, aby udział w tych wyborach wzięli" - oświadczył Hołownia. Był też pytany na konferencji prasowej, czy wraz z zapowiadanym stowarzyszeniem Polska 2050 weźmie udział w następnych wyborach parlamentarnych. Hołownia odparł, że nie wiadomo, kiedy będą wybory, ponieważ żyjemy w kraju, w którym "wszystko zostało zdestabilizowane". "Żadna data, która kiedyś była święta i wynikała wprost z konstytucji nie jest już dogmatem" - powiedział. Na uwagę, że jednak kiedyś będą wybory Hołownia odparł: "więc wystąpimy w nich". "Jeżeli będą za trzy lata, to w nich wystąpimy, jeżeli będą za pół roku, to w nich wystąpimy, jeżeli będą za 10 lat to też w nich wystąpimy" - powiedział Hołownia. "Chciałbym, żeby to było jasne, że to nie będzie tak, że Polska 2050 nagle staje się partią polityczną, jakaś część tego ruchu, w sytuacji, w której będzie to niezbędne i potrzebne być może stanie się partią polityczną, natomiast ta część ekspercka, ta część działalności społecznej - one nigdy nie będą partią polityczną, bo mamy różnych Polaków, a ja chcę być szefem ruchu, który, o ile ludzie będą chcieli, zgrupuje różnych Polaków" - powiedział Hołownia. Przypomnijmy, już w poniedziałek Hołownia zamieścił obszerny wpis w mediach społecznościowych m.in. na Facebooku, w którym podsumował swój wynik wyborczy i mówił o ruchu, który zamierza powołać. " Nie możemy przerwać marszu, za niedługi czas to my ukształtujemy krajobraz" - napisał do swoich wyborców. W pierwszej turze wyborów otrzymał poparcie 2 667 655 osób. "Jesteśmy trzecim głosem w Polsce" - dodał. "Myślałem, że uda się przecisnąć skrótem między dwoma partyjnymi walcami, które ruszyły na siebie trzy tygodnie temu. Wierzyłem do końca. Wczoraj okazało się, że trzeba będzie wybrać inną drogę. Dłuższą, ale może tak trzeba, żebym mógł dotrzeć do tych, do których w tej za krótkiej kampanii dotrzeć nie byłem w stanie. Żeby pokazać Wam realną nadzieję na Polskę dobrą nie dla polityków, a dla naszych dzieci, obudzić energię, uśmiech, zmotywować. Jeszcze więcej się od Was nauczyć" - podkreślił Hołownia. Jak mówił, zatrudnienie w Kancelarii Prezydenta osób, które nie należały do partii politycznych, utworzenie doradczego ciała z samorządowców, wniosek do NIK o kontrolę dot. zatrudniania w spółkach i samorządzie według klucza partyjnego, trzy "weta" - to kryteria bezpartyjnej prezydentury. "Nie udało się jeszcze przełamać chorego duopolu" Jak zauważył, zaufało mu 2 667 655 osób. "Więcej niż - na dobre zadomowionym na scenie zawodowcom - kandydatom PSL, Lewicy i Konfederacji razem wziętym" - dodał. Stwierdził też, że analiza wyników pokazuje, że "rzeczywiście miałby szansę być prezydentem różnych Polaków". "Porównywalnego poparcia udzielili mi mieszkańcy wsi, małych, średnich i wielkich miast. Dwucyfrowy wynik miałem we wszystkich województwach" - zaznaczył Hołownia. Podkreślił, że pomimo takiego wyniku "przełamać chorego duopolu się jeszcze nie udało". "Ale sukces i tak jest olbrzymi: jesteśmy dziś trzecim głosem w Polsce. Zapamiętamy te wybory. Zapamiętamy z jaką energią, radością, nadzieją szliśmy zmieniać nasz kraj. Pamiętajcie: jesteśmy jak drzewa, które w tej kampanii zasadziliśmy, (...) potrzebujemy czasu, ale każdy dzień będzie nas teraz przybliżał do celu: za niedługi czas - to my ukształtujemy krajobraz" - zapewnił Hołownia. "Zobaczycie, że osiągniemy nasze cele" - obiecał. "Polskę, o której z ogniem w oczach opowiadaliśmy sobie na spotkaniach: solidarną, zieloną, demokratyczną, bezpieczną. Obiecuję wam to. Tyle, że teraz nie możemy przerwać marszu. Będziemy iść w innej formule (kampania to czyste wariactwo), ale z żelazną konsekwencją, każdego dnia, aż do osiągnięcia celu. Nie zmarnujemy ani godziny, nie przewidujemy postojów" - napisał. "Powracają na ciepłe polityczne posady" Poinformował, że we wtorek spotka ze swoimi "liderami z całej Polski". "Przedyskutujemy naszą sytuację polityczną, wystąpimy razem na konferencji prasowej, na której powiem wam, jak będzie się nazywał nasz ruch" - zapowiedział Hołownia. "Moi kontrkandydaci powracali dziś (albo powracają) na ciepłe polityczne posady, partie zadbają o ich bytowe i organizacyjne potrzeby. Ja oddałem tej drodze wszystko, co miałem. My nie mamy dostępu do kranika z budżetową kroplówką" - zaznaczył. Ocenił, że teraz "kluczową sprawą" jest utrzymanie jego biur w każdym województwie. "Chcemy, żeby tętniły życiem, były ambasadami tej lepszej Polski, tej o której marzymy. Z kampanii zostanie z nami część osób, niezbędnych do obsługi ruchu, koordynacji akcji społecznych, prac programowych, czy obsługi moich wyjazdów (już w przyszłym tygodniu ruszamy znów w Polskę). Chcemy też zbudować nasze media (proste, ale fajne), bo po doświadczeniach tej kampanii wiemy już, że na obiektywizm całkiem sporej części tych istniejących nie ma co liczyć" - napisał Hołownia o swoich planach. Zaapelował do swoich sympatyków o wpłaty na Fundację Polska od Nowa, którą założył, "by pomogła finansować nasz ruch". "Bez tego nie pojedziemy. A robota sama się nie zrobi. A ja wiem już, że ją zrobimy. Dzisiaj urywają się telefony z gratulacjami, deklaracjami wsparcia, mnóstwo dobrych słów gdziekolwiek się ruszymy. Poruszyliśmy w ludziach dobre struny. Zaczynają wierzyć nawet ci, co nie wierzyli. A więc: do roboty" - apelował.