Przypomnijmy, Piotr Pawłowski (działacz na rzecz osób niepełnosprawnych) zmarł w październiku 2018 roku. 52-latek stracił wówczas przytomność, a reanimację podjęła jego żona. W wezwanym na miejsce pogotowiu przyjechali dwaj ratownicy medyczni i lekarz pogotowia Jerzy M. "Lekarz, który miał nie pomóc Piotrowi Pawłowskiemu, stał z tabletem przy oknie, nie badał, nie uczestniczył w żadnych czynnościach, nawet nie podszedł do pacjenta ani nie pytał ratowników, czy potrzebują pomocy. Do tego stopnia był bierny, że żona pomagała przenosić pana Piotra na nosze. Jeden z ratowników podniósł głos i zapytał, czy lekarz pomoże, dopiero wtedy zareagował. To była jedyna czynność, którą wykonał" - powiedziała w rozmowie z WP Beata Bosak-Kruczek, pełnomocnik rodziny Piotra Pawłowskiego. Zdaniem pełnomocnika rodziny, Pawłowski został za późno zaintubowany, co przyczyniło się do niedotlenienia mózgu. Zdaniem żony zmarłego działacza, do udrożnienia dróg oddechowych doszło dopiero po 85 minutach od przyjazdu karetki. Sekcja zwłok Piotra Pawłowskiego wykazała, że wystąpił u niego nasilony, obustronny obrzęk mózgu, co potwierdza tezę rodziny. Jak ustaliła Wirtualna Polska, lekarz Jerzy M. usłyszał w Prokuraturze Regionalnej w Warszawie zarzuty fałszowania dokumentacji medycznej oraz błędu medycznego. Ma także zakaz wykonywania zawodu i opuszczania kraju. Za wskazane przez śledczych zarzuty grozi do pięciu lat więzienia. Lekarz nie przyznaje się do winy. Jak podaje WP, Jerzy M. ma usłyszeć także kolejne zarzuty. Mają one dotyczyć innego zdarzenia z udziałem lekarza, także z października 2018 roku. Wówczas, karetka z Jerzym M. jako lekarzem przywiozła do szpitala niezaintubowaną kobietę. Pacjentka zmarła, a dyżurna lekarka złożyła skargę na Jerzego M. Piotr Pawłowski miał w chwili śmierci 52 lata. Był znanym działaczem na rzecz osób z niepełnosprawnościami i założycielem Fundacji Integracja. Sam Pawłowski był osobą niepełnosprawną - poruszał się na wózku inwalidzkim od 16. roku życia, kiedy to uszkodził kręgosłup podczas skoku do wody.