Badaniem katastrofy smoleńskiej zajmują się aż cztery instytucje: prokuratura rosyjska i polska, komitet śledczy w Rosji oraz komisja badania wypadków lotniczych. Początkowo współpraca przebiegała poprawnie. Dziś polska prokuratura i polska komisja doszły do ściany. Bez materiałów z Rosji nie są w stanie pójść dalej. Prokuratura wystosowała dotąd do Rosji pięć wniosków o pomoc prawną, szósty jest w przygotowaniu. Jak pisze "GW", Edmund Klich, przedstawiciel Polski przy Międzypaństwowym Komitecie Lotniczym w Moskwie, zażądał od Rosjan informacji ws. katastrofy smoleńskiej oraz pełnej otwartości i poszanowania zasad międzynarodowej współpracy. "Zaczęły się schody. Rosjanie nie chcą udostępniać materiałów" - powiedział gazecie Klich Zgodnie z konwencją chicagowską Klich powinien mieć dostęp do wszystkich prac MAK. Rosjanie nie chcieli mu jednak pokazać na przykład wyników oblotu lotniska Siewiernyj w Smoleńsku przez samolot-laboratorium. Według gazety, w sprawie katastrofy smoleńskiej MAK jest pod szczególną presją, bo premier Władimir Putin osobiście kieruje rosyjskim komitetem śledczym, który ma wyjaśnić przyczyny tragedii z 10 kwietnia.