"SLD było krytykowane łagodniej niż my"
Nie z winy rządzących tylko opozycji nastąpiła degradacja życia publicznego. Nie stosowano przedtem takich reguł. SLD było krytykowane nieporównanie łagodniej niż my, mimo, że były powody - powiedział premier Jarosław Kaczyński.
podkreślił na środowej konferencji prasowej, że jako szef rządu ma "daleko idące uprawnienia jeśli chodzi o dostęp do informacji" i dlatego nie widzi żadnych powodów, aby urlopować ministra sprawiedliwości.
- Te oskarżenia, którym w tej chwili Ziobro podlega, są wyssane z palca, to są bzdury. Wobec nikogo nie prowadzono w Polsce żadnych bezprawnych działań - mówię tu oczywiście o działaniach aparatu państwowego, kierowanego przez rząd. Nikt nie był podsłuchiwany w innych okolicznościach niż w ramach działań procesowych - powiedział premier.
Opozycja domaga się od premiera zdymisjonowania Ziobry lub zawieszenia do w obowiązkach, w Sejmie forsuje natomiast poddanie pod obrady wniosku o odwołanie ministra, zarzuca mu m.in., że permanentnie występuje jako sędzia we własnej sprawie, w związku z zeznaniami jakie przed sejmową speckomisją złożył b. szef MSWiA Janusz Kaczmarek.
Zdaniem szefa rządu opozycja "świetnie wie" o tym, że oskarżenia wobec Ziobry są "całkowicie bezpodstawne", zdecydowała się natomiast na "cyniczną i niesłychanie szkodliwą dla Polski, nie dla Prawa i Sprawiedliwości, grę".
- Nie z winy rządzących tylko opozycji nastąpiła degradacja życia publicznego. Nie stosowano przedtem takich reguł. SLD było krytykowane nieporównanie łagodniej niż my, mimo, że były powody powszechnie znane, a także historyczne do jego szczególnie ostrej krytyki. SLD mógł mieć rząd mniejszościowy, my nie możemy, bo jesteśmy przedmiotem szczególnie ostrej agresji - stwierdził J. Kaczyński.
Premier powiedział, że oczekuje od Platformy Obywatelskiej jednoznacznego stanowiska w sprawie wyborów. - Albo uznam, tak - jak sądzę wszyscy rozsądni ludzie - że Platforma w istocie wyborów nie chce - podkreślił szef rządu.
- Jeśli nie przejdzie wniosek o samorozwiązanie Sejmu, to jestem gotów podać się do dymisji i uzyskać w ten sposób rozwiązania (Sejmu) drogą trzech kroków konstytucyjnych. Ale jest jeden warunek - PO musi jednoznacznie stwierdzić, że to jest droga do wyborów i powiedzieć, czy w drugim kroku nie będzie podejmowała żadnych inicjatyw - mówił premier.
Chodzi o przewidzianą w konstytucji trzystopniową procedurę powoływania nowego rządu, w razie gdy np. premier podaje się do dymisji; jeśli nie udałoby się w ten sposób powołać rządu, to prezydent może skrócić kadencję Sejmu.
J. Kaczyński powiedział, że odpowie na "najczystszej krwi awanturnictwo" - jak nazwał - złożenie wniosków o odwołanie wszystkich ministrów. Wnioski takie złożyła w lipcu Platforma Obywatelska i znajdują się one w projekcie porządku przyszłego posiedzenia Sejmu.
- Ja po prostu na tego typu metody się nie zgodzę i to mówię jasno i wprost - nie zgodzę się na to, żeby polityczni awanturnicy, chuligani polityczni wykonywali tego rodzaju działania, niezwykle szkodliwe dla państwa - zaznaczył.
Według nieoficjalnych informacji zbliżonych do rządu, jeśli do głosowania nad wnioskami miałoby dojść, premier może powołać wszystkich ministrów na stanowiska "pełniących obowiązki". Wówczas wszystkie wnioski o odwołanie ministrów stałyby się bezzasadne i nie byłyby głosowane.
INTERIA.PL/PAP