Sienkiewicz: Zaklinanie rzeczywistości
Mówi się, że obudziło się społeczeństwo białoruskie, że Białoruś nie będzie taka sama. Jest to jednak zaklinanie rzeczywistości, a nie fakty - powiedział w rozmowie z INTERIA.PL ekspert do spraw wschodnich, Bartłomiej Sienkiewicz.
Waldemar Stelmach: Wybory na Białorusi już za nami. Czy podczas nich coś pana zaskoczyło?
Bartłomiej Sienkiewicz: Raczej nie, scenariusz był dobrze znany. Aparat represji i propaganda łukaszenkowska już przed wyborami zrobiły swoje.
Pojawiły się jednak pewne symptomy poprawy sytuacji. Po pierwsze wyniki niezależnych badań pokazały, że Łukaszenka uzyskał tylko 40 proc. głosów, a Milinkiewicz, lider opozycji, aż 20 proc. Te 20 proc. to już dużo, jak na proces, który ma trwać.
Po drugie, zrobiło na mnie wrażenie kilkanaście tysięcy bohaterów, którzy odważyli się pokazać, że nie akceptują tego, co się dzieje. To są ludzie, którzy wiedzą, że zapłacą za to cenę osobistą w postaci represji. Jeśli w takim kraju są ludzie mimo wszystko gotowi coś zrobić, to już jest dobrze.
Czy same wybory mogą coś zmienić, bo ich wynik na pewno nie?
Mówi się, że obudziło się społeczeństwo białoruskie, że Białoruś nie będzie taka sama. Jest to jednak zaklinanie rzeczywistości, a nie fakty. Teraz dopiero wzrośnie fala represji, a po niej - nie wcześniej niż w drugiej połowie roku - zobaczymy dopiero odporność tych ludzi, którzy przeciwstawili się władzy. Wtedy przekonamy się, na ile te wybory cokolwiek zmieniły.
Czy tożsamość Białorusinów nie jest wystarczająco silna, by zdecydowanie przeciwstawić się systemowi?
Tożsamość nie ma tu nic do rzeczy. U Białorusinów jest ona tak samo silna, albo nawet silniejsza niż w przypadku Ukraińców.
Dlaczego więc na Białorusi nie powstanie "druga Ukraina"?
Są trzy powody. Po pierwsze, na Białorusi nie ma niezależnej od państwa sfery ekonomicznej. Na Ukrainie istnieje taka grupa oligarchów, której nie wszystkie działania władzy się podobały i która miała siłę tej władzy się przeciwstawić.
Po drugie, nawet biorąc pod uwagę wszelkie działania kuczmowskiej Ukrainy, nie da się ich porównać z totalizmem w mediach w reżimie Łukaszenki.
Po trzecie i najważniejsze chyba, dużą rolę odgrywa tu czynnik rosyjski. Państwo białoruskie działa w takim systemie tylko dlatego, że jest utrzymywane przez Rosję. Ukraina w dużym stopniu utrzymuje się sama i to jest ta różnica.