Rozmowy o Polsce
Część druga, wcześniej nieujawnianych, osobistych notatek prof. Zbigniewa Brzezińskiego.
Telefon do papieża
Notatka z 28 marca 1981
W czwartek, 26 marca, dostałem telefon od L. [Bogdana Lewandowskiego, ambasadora PRL], który poinformował mnie, że w Warszawie narasta niepokój, iż Stany Zjednoczone znów stają się zbyt pasywne w kwestii polskiej. Obawiają się natychmiastowej interwencji sowieckiej. W związku z tym zadzwoniłem do Percy'ego [wpływowy republikański senator Charles Percy] i Bakera [Howard Baker, lider senackiej większości, republikanin] i samodzielnie nakłoniłem ich do przygotowania "ducha rezolucji senackiej", która w ostrych słowach potępiałaby interwencję sowiecką. Taka rezolucja, którą w dużej mierze sam napisałem, została wniesiona pod obrady w piątek i przyjęta stosunkiem głosów 96:0.
Zadzwoniłem również do Haiga [gen. Alexander Haig, sekretarz stanu w gabinecie Reagana] i zachęciłem go, by wystąpił równie zdecydowanie jak Carter i ja w grudniu [ostatni miesiąc kadencji prez. Cartera]. Zgodził się ze mną całkowicie i powiedział mi, że tego samego popołudnia będzie uczestniczył w posiedzeniu NSC (Narodowej Rady Bezpieczeństwa). Wkrótce potem takie oświadczenie zostało opublikowane.
W poniedziałek, 20 marca [powinno być chyba 23], L. spotkał się ze mną. Powiedział mi, że kontaktował się z Jaruzelskim i że Jaruzelski wkrótce przedstawi plan powołania Komitetu Porozumienia Narodowego. Bardzo zależało mu, by episkopat wziął udział w tej inicjatywie i by nie stawiał nadmiernych żądań. Poprosił mnie, bym przekazał tę wiadomość Papieżowi. Uczyniłem to następnego dnia, dzwoniąc do księdza Dziwisza, który zapewnił mnie, że przekaże tę informację Papieżowi.
Powiedział mi również, że rozmawiał z Milewskim, polskim ministrem spraw wewnętrznych. Milewski zaproponował pewne rozwiązanie, zgodnie z którym 50-70 czołowych dysydentów otrzymałoby "stypendia" na Zachodzie, co złagodziłoby sytuację i napięcia w Polsce. To miałaby być "marchewka" dla Rosjan. Powiedziałem L., że uważam to za nieakceptowalne i że wszelkie takie wysiłki zmierzające do "wymuszonej deportacji" natychmiast wywołałyby konfrontację i że nie możemy wziąć w tym udziału. L. zapewnił mnie, że przekazuje jedynie pewną myśl i to nie swoją, lecz Milewskiego.
Sprawa sankcji
Notatka do teczki polskiej - grudzień 1983
W poniedziałek, 5 grudnia, Wałęsa wygłosił oświadczenie na konferencji prasowej, w którym wezwał do zniesienia amerykańskich sankcji. Wcześniej Nowak i ja radziliśmy mu, że warto by było, żeby podjął taką inicjatywę. Kraje zachodnie i tak miały zamiar znieść sankcje, a on mógłby przy tej okazji zdobyć polityczne punkty. Pomogłem Nowakowi przygotować projekt amerykańskiej odpowiedzi na jego stanowisko i w środę, 7 grudnia, takie oświadczenie, zawierające w dużej mierze moje sformułowania, zostało wydane w imieniu Reagana.
Notatka do teczki polskiej - 20 stycznia 1984
13 stycznia 1984 r. Bud McFarlane [Robert McFarlane, doradca ds. bezpieczeństwa narodowego prezydenta Reagana] zadzwonił w związku ze zniesieniem sankcji nałożonych na Polskę. Zapytał o moją opinię. Zasugerowałem, że sankcje powinny zostać zniesione w odpowiedzi na apel Wałęsy i że ów apel powinien być osobno wspomniany. Argumentowałem, że to znacznie zwiększy autorytet Wałęsy w Polsce. McFarlane zgodził się z tym.
Taka deklaracja została ogłoszona 19 stycznia.
Spotkanie z sekretarzem stanu George'em Shultzem, sobota, 11 lutego 1984, 10:00-11:10. Obecni byli również zastępca sekretarza stanu Dam i podsekretarz stanu Eagleburger.
Większość rozmowy poświęcona była stosunkom amerykańsko-sowieckim. Przedstawiłem swój pomysł roboczego szczytu i być może ograniczonego, czasowego porozumienia. (Schultz nie zgłaszał większych zastrzeżeń, choć powiedziano mi później, że na podobnym spotkaniu z Kissingerem HK domagał się bardzo sztywnego stanowiska, bez żadnych amerykańskich inicjatyw). Podczas rozmowy podkreśliłem wagę podejmowania większej liczby inicjatyw związanych z Polską. Konkretnie, wezwałem do nawiązania dialogu politycznego z reżimem, jeżeli proces jedenastu [chodziło o 11 uwięzionych działaczy opozycji, m.in. Kuronia, Michnika, Modzelewskiego, Gwiazdę, którym władze proponowały amnestię za emigrację] zostanie odwołany; rozpoczęcia negocjacji Międzynarodowego Funduszu Walutowego z Polską i skierowania kredytów z CCC (Korporacji Kredytu Towarowego) do proponowanej nowej fundacji rolnej. Shultz wyrażał sceptycyzm co do MFW, twierdząc, że w rezultacie mnóstwo pieniędzy popłynie do polskiego reżimu. Wskazywałem, że będzie wręcz przeciwnie, że nie oznacza to żadnych pieniędzy przez długi czas, ale jednocześnie misja MFW w Polsce sporządzi projekt restrukturyzacji polskiej gospodarki i jej biurokracji, w czym mamy żywotny interes. To da nam możliwość nacisku i z pewnością nie będzie z naszej strony ustępstwem.
Kolacja z kardynałem Glempem
Sprawozdanie z kolacji, piątek, 20 września 1985, wydanej na cześć Józefa kardynała Glempa w Nuncjaturze Apostolskiej.
Nie rozmawiałem długo z Glempem, ponieważ nie posadzono nas obok siebie, ale zamieniliśmy kilka zdań po moim przybyciu. Był dość serdeczny, chciał wiedzieć, czym się obecnie zajmuję, a potem rozmawialiśmy krótko o moim ostatnim pobycie w Warszawie wraz z panią Carter i mojej wizycie u kardynała Wyszyńskiego. Glemp wspominał ją i nawiązywał do niej. Potem rozmawialiśmy wspólnie z zastępcą sekretarza stanu Whiteheadem, podczas której de facto wziąłem na siebie rolę tłumacza. Glemp zwrócił Whiteheadowi (który sprawiał wrażenie całkowicie niezorientowanego w sytuacji Polski) uwagę na dwie sprawy:
1. Że sankcje gospodarcze przeciwko Polsce powinny zostać zniesione, ponieważ biją w polskie społeczeństwo, nie szkodząc komunistycznemu reżimowi. Glemp był w tej kwestii stanowczy, powtarzał to kilka razy i stwierdził, że w konsekwencji Polska jest przez Stany Zjednoczone traktowana gorzej nawet od Czechosłowacji.
2. Że audycje nadawane przez Radio Wolna Europa (RWE) i Głos Ameryki (Whitehead zapytał mnie potem, co to jest RWE) są zbyt negatywne, że automatycznie potępiają wszystko, co się dzieje, nie biorąc pod uwagę także pewnych dobrych rzeczy, które się dzieją, i że to zachęca ludzi do postrzegania wszystkich komunistów jako wrogów, czego Kościół katolicki nie może zaakceptować. Glemp podkreślił później, że powodem tego jest fakt, że "w przeszłości ludzie pracujący tam byli dobrymi polskimi patriotami i katolikami; teraz robią to dla osobistej korzyści" - tak się dokładnie wyraził.
W osobnej rozmowie z biskupem Dąbrowskim, zastępcą sekretarza episkopatu, zostałem poproszony, bym zwrócił się do Jaruzelskiego z prośbą o poluzowanie śruby, jeżeli chodzi o społeczny udział w podejmowaniu zasadniczych decyzji; według Biskupa jest to obecnie najbardziej pilna potrzeba. Pytany o status podziemia przyznał, że działa ono nadal, ale dodał, że ze względu na głęboką konspirację można do niego dotrzeć jedynie przez pośredników, którzy są niekiedy penetrowani przez agentów reżimu. Nie było dla mnie do końca jasne, jakie znaczenie miała mieć jego uwaga. Biskup mówił bardziej ogólnie o zmęczeniu panującym w kraju i pewnej demoralizacji - braku chęci do pracy dla wspólnego dobra i braku nadziei na przyszłość. (...)
Zarówno Glemp jak i Dąbrowski okazali się przyjemnymi rozmówcami, jednak dosyć skrępowanymi, niespecjalnie skłonnymi do angażowania się w dyskusję na temat sytuacji Polski, nie bardzo ciekawymi amerykańskich postaw wobec Polski. Trudno ubrać to w słowa, ale w ich stanowisku był pewien "fatalizm" albo być może pasywność, która sprawiła na mnie wrażenie zrezygnowanej akceptacji status quo, bez specjalnego zapału ani do forsowania zmian, ani do oczekiwania ich.
Podczas kolacji Glemp wzniósł krótki toast, który był banalny i nie zawierał żadnych odniesień do obecnej sytuacji w Polsce, do roli Kościoła w Polsce lub do trudności w stosunkach z komunistami. Jednocześnie w prywatnej rozmowie ze mną i Whiteheadem nawiązywał do walki Kościoła z komunizmem, podkreślając jednak, że robi on to "na swój własny sposób", cokolwiek miałoby to znaczyć.
Z Czyrkiem o Gorbaczowie i Wałęsie
Sprawozdanie z rozmowy z Czyrkiem, członkiem Politbiura Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, czwartek, 5 marca 1987, 15:00-17:00. Obecni byli również Kinast, wiceminister spraw zagranicznych, i Ludwiczak, charge d'affaires.
Czyrek na początku sprezentował mi cudowny album poświęcony historii kultury polskiej.
Rozmowę można podzielić na cztery zasadnicze wątki:
1.Dyskusja na temat perspektyw Gorbaczowa i reform. Czyrek wypowiadał się o Gorbaczowie jak najbardziej entuzjastycznie. Powiedział, że spotkał się z nim przy kilku okazjach i był pod jego ogromnym wrażeniem. Uważa go za znacznie bystrzejszego, otwartego i ciekawego świata niż reszta sowieckiego kierownictwa. Jest zdeterminowany, by zmodernizować system sowiecki, i zdaje sobie sprawę, że stalinowska struktura wyczerpała swój potencjał. Mogła być ona użyteczna na pewnym etapie historycznym pod względem rozwojowym, choć - tu Czyrek zawahał się, a ja wtrąciłem - "masowe morderstwa" były niepotrzebne.
Wypowiedzi Czyrka na temat niezwykłych zdolności Gorbaczowa skłoniły mnie do wysunięcia tezy, że może mu się nie powieść, ponieważ reszta systemu, a nawet jego koledzy tak bardzo różnią się od niego. Czyrek nie zaprzeczył, że aparat biurokratyczny sprzeciwia się zmianom, ale uważa, że dynamika zmian sprzyja Gorbaczowowi i że Związek Sowiecki nie ma innego wyjścia, jak tylko podjąć reformy, bo w przeciwnym wypadku w beznadziejny sposób da się wyprzedzić Ameryce. To najważniejszy powód, dla którego wysiłki Gorbaczowa powinny się powieść.
2. Dyskusja o Gorbaczowie doprowadziła nas do dyskusji o Polsce, podczas której stwierdziłem, że jednym z aspektów zmian powinien być pluralizm, ponieważ nowoczesnym społeczeństwem nie da się dłużej rządzić na zasadzie reżimowej. Czyrek nie zakwestionował tej tezy, ale argumentował, że w Polsce jest coraz więcej pluralizmu. Dodał, że my na Zachodzie mamy tendencję do mylenia pluralizmu z Wałęsą, a to nie to samo. Wałęsa jest w istocie pozbawiony politycznego znaczenia i w dużej mierze przeceniany.
Wskazałem, że skoro tak, to dla reżimu nie powinno być żadnym ryzykiem pozwolenie Wałęsie i jego współpracownikom na odgrywanie bardziej aktywnej roli organizacyjnej i politycznej. To sprowadziło dyskusję na temat zbrojnej konfrontacji z 1980 r. [powinno być chyba 1981], którą Czyrek porównał do zamachu Piłsudskiego z 1926. Oba były konieczne w odpowiedzi na ekscesy zanarchizowanego parlamentaryzmu.
Spieraliśmy się nieco o kwestię pluralizmu w Polsce. Czyrek zmieszał się wyraźnie, kiedy w pewnym momencie zapytałem go, jakim prawem, według niego i jego kolegów, w istocie rządzą. W końcu nikt w kraju dobrowolnie nie wybrał ich na swoich liderów. Odpowiedział, że choć wcześniejsze wybory były fałszowane, to ostatnie były całkiem uczciwe i nikt nie zmuszał ludzi do głosowania. W odpowiedzi przypomniałem mu, że choć istotnie ludzie mieli prawo głosować lub nie głosować, to nie mieli prawa wyboru kandydatów.
Dyskusja o pluralizmie była dość długa. Ja ze swojej strony kładłem nacisk na propozycję, by coraz więcej i więcej elementów społeczeństwa było wciąganych do prawdziwego współuczestnictwa, tak by życie polityczne i polityczne decyzje nie były wyłącznymi prerogatywami członków tak zwanej partii kierowniczej.
3. Dyskusja o Polsce przerodziła się w dyskusję o stosunkach USA-Polska, ze zwyczajową listą problemów, które najpierw wymienił Czyrek. Zupełnie szczerze dodał on, że nie ma większych nadziei na specjalną poprawę stosunków polsko-amerykańskich. Zwróciłem uwagę Czyrka na ostatnie sondaże opinii publicznej, które pokazują, że Amerykanie mają wiele współczucia dla Polski, ale znaczenie i waga Polski w ocenie Amerykanów spadły w ostatnich latach. Zasugerowałem mu, że dopóki Polska nie zacznie być postrzegana jako ważniejsza dla Ameryki, jest mało prawdopodobne, by amerykańskie zainteresowanie Polską wzrosło i że nie należy liczyć, że Amerykanie podejmą wysiłki, by pomóc Polsce w jej obecnej sytuacji ekonomicznej. Podkreśliłem, że amerykańskie zainteresowanie Polską nie jest ani "wywrotowe", ani jeżeli chodzi o warunki panujące wewnątrz kraju, ani, w szczególności, w kontekście sowieckich interesów geopolitycznych. Chodzi nam o stworzenie w Polsce systemu społecznego, który byłby akceptowalny dla Polaków, przez co stopniowo relacje między Wschodem i Zachodem stałyby się bardziej stabilne i zgodne. Taka jest amerykańska linia polityczna od lat, a to z kolei oznacza, że istnieje oczywista współzależność pomiędzy polityczną zmianą w Polsce i odnowieniem bardziej konkretnych i namacalnych stosunków gospodarczych pomiędzy Ameryką i Polską.
Im dłużej trwała rozmowa, tym bardziej Czyrek stawał się szczery, a jego ton bardziej błagalny. Pod koniec długiej dyskusji powiedział de facto, że sytuacja ekonomiczna Polski staje się beznadziejna, że ludzie cierpią z powodów gospodarczych i ekologicznych i że coś trzeba zrobić, by umożliwić odrodzenie ekonomiczne Polski. Zarysował przy tym potrzeby Polski: 1. zmniejszenie ciężaru zadłużenia poprzez wyodrębnienie starych długów do osobnej spłaty; 2. krótkoterminowe kredyty dla rolnictwa (i wspólne przedsięwzięcia typu joint ventures); 3. bardziej elastyczne podejście ze strony MFW; 4. bardziej długoterminowe kredyty, pozwalające na rozwój gospodarczy.
Ponownie podkreśliłem, że amerykańska otwartość na te kwestie będzie w dużej mierze zależała od tego, co stanie się w Polsce. Obecnie w amerykańskiej administracji nie ma nikogo, kto aktywnie interesowałby się Polską, a w niektórych departamentach ludzie w istocie uważają, że Polska to kiepski interes. Stąd trzeba będzie podjąć wiele konstruktywnych wysiłków, by znów wytworzyć ten rodzaj zainteresowania, które potrzebne jest do rozwoju relacji Ameryki z Polską.
Stwierdziłem, że Polska zyskałaby największą wiarygodność, gdyby w dialog z Ameryką bardziej bezpośrednio zaangażowali się ludzie związani z Solidarnością. Przypomniałem mu, że to prośba Wałęsy o zniesienie sankcji miała prawdziwe znaczenie i że ludzie tacy jak on powinni się zaangażować w dialog z Ameryką - przez co pośrednio staliby się oni uczestnikami w podejmowaniu kluczowych decyzji w Polsce w płaszczyźnie społecznej i politycznej.
4. Pod koniec poruszyłem kwestię mojej wizyty w Polsce. Przypomniałem mu, że o to prosiłem, ale nie uzyskałem odpowiedzi od Ludwiczaka w kwestii tego, czy termin mojej wizyty będzie właściwy. Zwrócił się do Ludwiczaka i powiedział: "Przesłałeś to dalej?". Ludwiczak odpowiedział: "Tak, do ciebie". Czyrek wydawał się nieco zmieszany i powiedział, że wkrótce dostanę od niego bezpośrednią odpowiedź.
Wizyta zakończyła się zwyczajowymi grzecznościami, a przez cały czas jej trwania panowała przyjemna, a niekiedy nawet krotochwilna atmosfera. W pewnym momencie Czyrek wyznał, że czuje się onieśmielony rozmawiając z tak "szanowanym profesorem". Odpowiedziałem, że gdy przejdzie na emeryturę, on także może zostać profesorem, podczas gdy ja nigdy w życiu nie zostanę członkiem Politbiura. W związku z tym jestem równie onieśmielony jak on.
Kinast i Ludwiczak niemal nie brali udziału w dyskusji.
Zbigniew Brzeziński
tłumaczenie Tomasz Krzyżanowski
Polityka