Rozgoryczeni Polacy
Polityk musi mieć optymizm, bo gdyby go nie miał, byłby bardzo złym politykiem - powiedział Aleksander Kwaśniewski pozytywnie oceniając transformację Polski od 1989 roku. Jego entuzjazmu nie podzielają eksperci, zwracając uwagę na rosnące rozgoryczenie Polaków.
Przy wszystkich słabościach i wzajemnych pretensjach 14 lat transformacji to jest polski sukces - powiedział na zakończenie dzisiejszej konferencji poświęconej diagnozie stanu państwa i społeczeństwa polskiego Kwaśniewski.
Odnosząc się do wypowiedzi niektórych uczestników konferencji prezydent powiedział, że Polska wcale nie potrzebuje "szoku, przełomu". - Wierzę w to, że przełom może się dokonywać poprzez poważną pracę i edukację - podkreślił prezydent. - Trzeba wrócić do wartości, trzeba eliminować i to z całą mocą wszelkie patologie - oświadczył dodając, że zwraca się do polityków "i z lewa i z prawa, i z centrum".
Dziennikarze pytali skąd bierze się optymizm prezydenta, po tylu gorzkich słowach, jakie padły w trakcie konferencji. - Polityk musi mieć optymizm, bo gdyby go nie miał, byłby bardzo złym politykiem - odpowiedział.
- Uważam, że Polska naprawdę dokonała wielkiego postępu, że nawet gotowość do takiej debaty jak dzisiaj, bardzo krytycznej, bardzo gorzkiej, też jest dowodem, że jesteśmy już dojrzalsi - powiedział Kwaśniewski.
Wcześniej zwracał uwagę, że po 14 latach transformacji, które mamy za sobą, jesteśmy przed datą niewątpliwie historyczną - 1 maja 2004 roku - co oznacza wejście Polski do Unii Europejskiej. - Nagle okaże się, że nie można nie mówić w obcych językach, że nie można być niechlujnym w wypełnianiu dokumentów, że nie można nie odpisywać na listy, nie odpowiadać na telefony; takie dość podstawowe rzeczy, ale one spowodują, że jakość życia w Polsce będzie wzrastała - dodał Kwaśniewski.
- Co zrobić, żeby młody człowiek chciał uczestniczyć w wyborach, chciał uczestniczyć w strukturach demokratycznych, identyfikować się z państwem - pytał uczestników konferencji Kwaśniewski. Część winy ponoszą politycy: - Jak można szanować polityków, jeżeli jeden na drugim nie zostawia suchej nitki, jeżeli nie ma tu żadnych ograniczeń czy oporów - ocenił prezydent. Dodał, że "nie znaczy to, żeby nie mówić o sprawach krytycznych, spierać się, ale chodzi o to, by ta debata była merytoryczna, a nie karczemna".
- Wierzę w rozwój gospodarczy, w to, że będziemy potrafili dać impet tym przemianom, które w Polsce się dzieją, wyeliminować najbardziej dokuczliwe patologie, jak korupcja i że nasze wejście do UE postawi nas wobec wyzwania: do tego klubu nie będziemy mogli wejść nie ogoleni, nie umyci, bez krawata, bardziej uśmiechnięci i pewni własnej siły - dodał Kwaśniewski.
Jednak uczestnicy konferencji w Pałacu Prezydenckim "Diagnoza stanu państwa i społeczeństwa polskiego po 14 latach transformacji" nie byli aż takimi optymistami.
- Żyjemy w świecie deficytu nie tylko budżetowego, lecz także demokratycznego, moralnego, obywatelskiego i deficytu przywództwa - tą oceną prof. Piotra Sztompki można podsumować wygłoszone dzisiaj referaty.
Referenci: prof. Jadwiga Staniszkis, prof. Janusz Reykowski, prof. Piotr Sztompka oraz dr Jerzy Głuszyński byli dość krytyczni wobec obecnego stanu Polski, polskiego społeczeństwa i polityków.
Prof. Reykowski wskazał, że choć obiektywna ocena wyników transformacji jest pozytywna, to dominują negatywne i coraz gorsze opinie społeczeństwa.
Poważny problem stanowi - według Reykowskiego - wycofanie obywateli z demokratycznego uczestnictwa. Jak podkreślił, niesterowność państwa, masowa korupcja, przestępczość, to objawy tej samej choroby - głębokiego osłabienia identyfikacji obywateli z państwem demokratycznym. Profesor wskazał też na lekceważący stosunek do prawa i decyzji władz. Wśród przyczyn takiej diagnozy Reykowski wymienił "wzrost poczucia niepewności losu" oraz zawód, jaki przyniosły efekty transformacji. Do uporania się z rozgoryczeniem Polaków potrzebne jest w dużej mierze skuteczne przywództwo. W ocenie Reykowskiego Polskę stać na takie przywództwo.
Według prof. Jadwigi Staniszkis konieczna jest gruntowna przebudowa państwa, m.in. zmiana ordynacji wyborczej na większościową oraz wprowadzenie okręgów jednomandatowych, a także odchudzenie rządu o gabinety polityczne i wiceministrów. Zdaniem Staniszkis, należy ograniczyć upartyjnienie państwa i zwiększyć rolę służby cywilnej. W województwach nie powinno być sejmików. Staniszkis jest także zwolenniczką likwidacji powiatów oraz wzmocnienia gmin. Wiąże się z tym inny konieczny krok: decentralizacja państwa.
Prof. Piotr Sztompka winę za burzliwą historię polskiej transformacji zrzuca na niedostatek czynnika ludzkiego. - Nie ma demokracji bez demokratów, a kapitalizmu bez kapitalistów - powiedział socjolog, podając negatywne aspekty obecnego stanu państwa i społeczeństwa.
Według Sztompki, szok społeczny w wyniku reform, brak zaufania do ustroju i rosnąca nostalgia za "starym" powoduje wycofywanie się z życia obywatelskiego. Jego zdaniem, następuje upartyjnienie i upaństwowienie polityki, rozrost biurokracji, co powoduje rosnącą alienację obywateli wobec państwa.
Socjolog wskazał kilka sposobów na poprawę sytuacji, a za znak nadziei uznał czterokrotny wzrost liczby studentów w Polsce w omawianym okresie.
Do zmiany mentalności i przebudowy państwa nawoływał kierujących państwem ostatni z panelistów dr Jerzy Głuszyński. - Kontynuacja równa się śmierć - ostrzegł.
Umiarkowanym optymistą jest marszałek Sejmu Marek Borowski. Jak powiedział, wciąż widzi szansę na to, że w Polsce znajdzie się większość, która uświadomi sobie, iż "pewne reguły postępowania muszą być ponadczasowe i ponadpartyjne". Jego zdaniem, to społeczeństwo wymusi taką postawę.
INTERIA.PL/PAP