Na rynku bardzo trudno o dobrego pracownika. Wiedzą coś na ten temat pracodawcy. Zatrudniający szczególnie narzekają na młodych ludzi z pokolenia "Z". Ich zdaniem w pracy są roszczeniowi, notorycznie się zwalniają i burzą cały grafik. Pokolenie Z na rynku pracy. Pracodawcy wskazują problemy Roszczeniowość opiera się na dwóch aspektach: proponowanym wynagrodzeniu oraz czasie pracy. - 30 zł na start i najlepiej tylko 8 godzin pracy dziennie. Po schodkach do ogródka nie będą biegali w tę i we w tę, bo "sobie kolana zajadą" - narzeka jeden z właścicieli restauracji cytowany przez Tok FM. Pracodawcy podkreślają, że nic nie przychodzi łatwo i na swoją pozycję sami musieli ciężko zapracować, trudniąc się prostymi zajęciami. - Wcześniej pracowałem po 16 godzin w cudzych restauracjach. To mi się opłaciło. Zdobyłem doświadczenie, które teraz wykorzystuję - dodaje właściciel restauracji. Zatrudniający narzekają, że niepotrzebnie inwestują czas i pieniądze w pracownika, który wymaga elastyczności i bezstresowej pracy. Problemy na rynku pracy starają się rozwiązywać, sprowadzając pracowników zza wschodniej granicy. Jak wskazują, "młoda Ukrainka bierze to z pocałowaniem ręki". Pokolenie "Z" korzysta z niskiego bezrobocia. Obecnie to pracodawca musi bardziej się postarać, żeby znaleźć pracownika, niż pracownik, żeby dostać posadę. Nie wiemy, jak długo potrwa taka sytuacja. Zatrudniający ostrzegają młodych: "Nie da się zorganizować pracy, żeby była jak wakacje". "Zetki" na rynku pracy. "Zero nadgodzin i zero mobberstwa" Jak na problem patrzą przedstawiciele pokolenia "Z"? Wskazują, że spotykają się z traktowaniem samych siebie jak nieruchomości, które mają przynieść pożądany efekt. - Nieruchomość nie pyskuje, nie ma oczekiwań, nie trzeba jej zrozumieć. Ma tylko przynieść zysk - podkreśla jedna z rozmówczyń cytowana przez Tok FM. Młodzi nie zgadzają się z zarzutami o roszczeniowość, argumentując, że "są lojalni", ale mają prawo zmienić pracę. To obowiązek pracodawcy, żeby znaleźć kogoś na miejsce zwalniającej się osoby. Stawiają też jasno granice warunków pracy: "Zero nadgodzin i zero mobberstwa". Denerwuje ich wskazywanie, że pokolenie "Z" można łatwo zastąpić pracownikami z Ukrainy, którzy wezmą pracę "z pocałowaniem ręki". Zwracają uwagę na panujący stereotyp "zetek" jako nierobów. - Ja haruję na całego, ale w godzinach pracy - podkreśla pracownik agencji reklamowej cytowany przez rozgłośnię. Wydaje się, że spór pomiędzy osobami z pokolenia "Z", a ich pracodawcami nie będzie tak łatwo rozwiązać. Jest to konflikt o znaczenie pracy w życiu człowieka - czy posada jest dla ciebie celem samym w sobie, czy tylko częścią życia, której nie podporządkowujesz całej reszty.