Przesłuchana Kwaśniewska
Nie znam, nie pamiętam, nie pytałam - to odpowiedzi najczęściej udzielane przez Jolantę Kwaśniewską przed komisją ds. Orlenu.
Przesłuchanie prezydentowej trwało ponad sześć godzin. Jolanta Kwaśniewska nie zgodziła się na udostępnienie śledczym listy darczyńców prowadzonej przez nią fundacji Porozumienie bez Barier.
Komisja prosiła o wydanie listy już we wrześniu ubiegłego roku. Jak dotychczas jednak nie trafiła ona w ręce śledczych. Fundacja tłumaczy się ustawowym obowiązkiem ochrony danych osobowych. Prezydentowa stwierdziła jednak, że udostępnione mogą zostać informacje na temat konkretnych darczyńców.
Tymczasem według eksperta komisji, Emilii Nowaczyk, fundacja Porozumienie bez Barier złamała art. 14 ustawy o sejmowej komisji śledczej który stanowi, że organy władzy publicznej oraz organy innych osób prawnych - a fundacja jest taką osobą - składają na żądanie komisji pisemne wyjaśnienia lub przedstawiają dokumenty będące w ich dyspozycji.
"Wezwanie mnie ma charakter polityczny"
Jolanta Kwaśniewska stawiła się przed komisją ds. PKN Orlen tuż po godz. 10. Przez pół godziny odczytywała oświadczenia.
- Staję przed państwem ze świadomością, że jestem tu bez powodu, a jedynym motywem jest motyw polityczny - mówiła. Dodała nie ma żadnej wiedzy na temat zakresu działania komisji. - Nie mam żadnej wiedzy, która pomogłaby komisji wyjaśnić sprawę, do której została powołana. Nie mam wiedzy na temat zatrzymania w lutym 2002 prezesa PKN Orlen Andrzeja Modrzejewskiego - zaznaczyła.
Z tą argumentacją prezydentowej zgodzili się posłowie śledczy Andrzej Celiński (SdPl), Andrzej Różański (SLD) i Bogdan Bujak (SLD), którzy z własnej woli zrezygnowali z zadawania pytań świadkowi.
"Nigdy nie prosiłam męża o pomoc"
Kwaśniewska zapewniła, że prowadząc fundację nigdy nie wykorzystywała pozycji swojego męża. - Nie było i nie ma żadnego związku między działalnością mojej fundacji a Kancelarią Prezydenta - podkreśliła stanowczo. - Nigdy nie prosiłam męża o pomoc i interwencję w jakiejkolwiek sprawie, nigdy nie uczestniczyłam w żadnych spotkaniach o charakterze biznesowym - oświadczyła Kwaśniewska.
- Od wielu miesięcy usiłuje się wmówić opinii publicznej, że ceną za wspieranie mojej fundacji było uzyskiwanie przez darczyńców jakiejś formy protekcji w Kancelarii Prezydenta. Chce się tworzyć wizerunek mojej fundacji jako organizacji realizującej niejasne interesy w cieniu prezydenckiego pałacu - mówiła prezydentowa. - Takie insynuacje pod adresem fundacji uważam za niegodziwość - dodała. Zaznaczyła, że "nie można ich dowieść, bo fundacja nie zajmowała się protekcją lub poplecznictwem, zajmowała się tym, co zawarte jest w jej statucie".
Jako "bulwersujący" oceniła fakt, że "na podstawie wypowiedzi osób często mających konflikt z prawem formułowane są oskarżenia oraz oceny krytyczne pod adresem głowy państwa i jego małżonki".
W swoim oświadczeniu małżonka prezydenta przez dłuższą chwilę przekonywała, że w ciągu minionych 8 lat od chwili założenia fundacja "godnie i skutecznie" służyła celom, jakie jej przyświecały.
Działania komisji "nie do przyjęcia"
Kwaśniewska stwierdziła też, że jako "obywatel, osoba prowadząca działalność charytatywną i jako prawnik" nie może zaakceptować stosowanych przez komisję metod.
Podkreśliła, że fundacja dostarczyła komisji wszelkie dokumenty księgowe i finansowe, o które komisji się do niej zwróciła za pośrednictwem Prokuratury Okręgowej w Katowicach. Kwaśniewska twierdzi, że komisja wystąpiła o dokumenty mogące być dowodem wpłat na rzecz fundacji. Fundacja - podkreśliła prezydentowa - spełniła te żądania, co prokuratura potwierdziła pisemnie i publicznie. - Domaganie się od fundacji innych dokumentów, niemających związku z celami działania komisji określonymi w uchwale Sejmu o jej powołaniu jest bezzasadne - oświadczyła Kwaśniewska.
Z kolei ekspert komisji Emilii Nowaczyk oświadczyła, że komisji szczególnie chodziło o listę fundatorów, o skład władz fundacji i o jej wydatki. A te żądania zostały spełnione tylko w części - fundacja przekazała komisji informacje dotyczące wpłat PKN Orlen na konto fundacji, a później upubliczniła listę darczyńców instytucjonalnych. W ocenie ekspertów komisji, może ona żądać wszelkich dowolnych dokumentów, a podmioty, do których komisja się zwraca, mają obowiązek przekazać wszystkie materiały.
Spięcie z Miodowiczem
W odpowiedzi na pytanie Konstantego Miodowicza (PO) prezydentowa zeznała, że Marek Dochnal nigdy nie wpłacił ani złotówki na rzecz jej fundacji.
Miodowicz pytał też, dlaczego tak majętna kobieta wpłaciła do swojej fundacji jedynie 5 tys. zł kapitału założycielskiego, 5 tys. zł na podwyższenie go i własną wpłatę 6 tys. 169 zł i 44 gr. - Czy nie sądzi pani, że te kwoty, które wpłaca pani bezpośrednio na działalność fundacji, są żenujące? - dopytywał poseł.
- Szczyt - skomentowała zbulwersowana Kwaśniewska. - Pan pozwoli, że w innym miejscu stanę i rozliczę się z tego co czyniłam. Nie ma pan wiedzy na temat tego, jakie kwoty wpłacałam do mojej fundacji prywatnie, w jakich okolicznościach i komu niosę pomoc - powiedziała. - Na pewno nie należę do grupy krezusów. Plasowalibyśmy się jako rodzina w bardzo średnich poziomach jeśli chodzi o zamożność - dodała.
Odpowiadając z kolei na pytanie Andrzeja Grzesika (Samoobrona) o wpłaty indywidualne, prezydentowa zeznała, że Jan Kulczyk wpłacił - jako osoba prywatna - na rzecz gdańskiej kliniki onkologicznej wybudowanej przez jej fundację 5 tys. zł.
Zdjęcie z Mazurem
Grzesik spytał świadka o zdjęcia, na których prezydentowej towarzyszą takie osoby jak Edward Mazur, polonijny biznesmen z USA podejrzewany o zlecenie zabójstwa gen. Marka Papały, znajdujący się obecnie w areszcie lobbysta Marek D. czy Andrzej Kuna i Aleksander Żagiel - współorganizatorzy tzw. obiadu wiedeńskiego biznesmena Kulczyka z rosyjskim szpiegiem Władimirem Ałganowem.
- Proszę nie wyciągać daleko idących wniosków ze zdjęć, które są mi robione - powiedziała prezydentowa i wykazała, że zdjęcia z Edwardem Mazurem ma nie tylko ona, ale także np. Lech Wałęsa i Janina Ochojska.
Prezydentowa pokazała zdjęcia z wręczenia jej w 1999 r. przez Amerykańskie Centrum Kultury Polskiej odznaczenia za działalność na rzecz dzieci. Podczas tej uroczystości - podkreśliła - wiele osób robiło sobie z nią zdjęcia, w tym Edward Mazur z żoną. W latach następnych to samo odznaczenie odebrali Wałęsa i Ochojska. Kwaśniewska pokazała zdjęcia z uroczystości w Centrum, na których Mazur wraz żoną sfotografowali się z Wałęsą, a także z Ochojską.
Wałęsa dowiedział się o tym od dziennikarzy. Zaznaczył, że nie zna Mazura, ale oczywiście mogło się coś takiego zdarzyć, że zrobiono mu z nim zdjęcie. - Jestem trochę zdegustowany, ale rozumiem, że topielec łapie się brzytwy. Prawdopodobnie tu też tak jest - skomentował linię obrony Kwaśniewskiej.
INTERIA.PL/RMF/PAP