"Protest olimpijski"
Już dawno żadna impreza sportowa nie budziła tylu kontrowersji, nie tyle z powodów sportowych, ile politycznych, co igrzyska olimpijskie w Pekinie.
W czasach antycznych organizowane w Grecji Igrzyska były świętem sportu, do tego stopnia, że na czas ich trwania zawierano pokój między, w danej chwili walczącymi ze sobą, państwami-miastami greckimi. Trwające Igrzyska w Pekinie gwarantują wiele emocji sportowych, ale czy po ich zakończeniu, wielu wątpiącym uda się w końcu zrozumieć, dlaczego prawo do organizacji tych najważniejszych w świecie zawodów przyznano właśnie Chinom - a więc państwu uporczywie łamiącemu prawa człowieka?
Dlaczego Chiny?
Zastanawia się nad tym między innymi ksiądz Eda Jaworski, proboszcz podpoznańskiej parafii pod wezwaniem Świętego Kazimierza w miejscowości Gułtowy. Paraliżująca wiadomość o przyznaniu Państwu Środka prawa do organizacji tej imprezy dotarła do księdza Jaworskiego przed czterema laty. Niemal natychmiast kapłan zaczął działać, między innymi publikując felietony, w których otwarcie krytykował moralnie wątpliwą decyzję Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego.
- Powtarzanym w mediach kłamstwem była informacja, że nikt nie protestował przeciwko decyzji MKOL. - przypomina ksiądz Eda. - Komitet Helsiński wystosował raport dotyczący łamania praw człowieka w Chinach, który w ogóle przez MKOL nie został wzięty pod uwagę... Ze strachem patrzę na to, jak można bawić się w cieniu obozów koncentracyjnych...
Ksiądz Jaworski przypomina między innymi problem prześladowań ludności tybetańskiej, dodając że to wprawdzie najbardziej znana, ale tylko jedna z wielu dyskryminowanych mniejszości w Chinach.
Co możemy zrobić?
Trudno oczekiwać od sportowców, że zrezygnują ze szlachetnej rywalizacji, tak samo, jak trudno spodziewać się, że miliardy ludzi przestaną olimpijczykom kibicować. O ile kibice i przede wszystkim sportowcy powinni skupić się na sportowej części rozpoczętej w Pekinie imprezy, o tyle zadaniem polityków jest poczuwanie się do odpowiedzialności za sprawy chociażby Tybetańczyków. Choć zdaniem księdza Jaworskiego, może już być na to za późno, ponieważ dając Chinom Olimpiadę, świat usankcjonował status quo, który dla dziesiątek tysięcy ludzi oznacza represje, tortury, wygnanie a nawet śmierć prawomocnym wyrokiem władzy, z pozoru demokratyzujących się Chin. Myliłby się jednak ten, kto uznałby, że w tej sytuacji nie możemy zrobić nic. Można zrobić bardzo wiele, o czym przekonują akcje, jak ta zorganizowana przez księdza Edę, ale także wiele innych - pisanie listów przez działaczy Amnesty International w obronie niesłusznie więzionych i skazanych na śmierć w Chinach, czy też organizacja manifestacji w obronie represjonowanych, które odbywały się w ostatnich miesiącach między innymi w Poznaniu.
Okupacja kościoła
Z chwilą rozpoczęcia Olimpiady ksiądz Eda Jaworski rozpoczął trwającą do końca Igrzysk okupację kościoła pod wezwaniem Świętego Kazimierza w miejscowości Gułtowy koło Poznania. Proboszcz zaprasza w ciągu najbliższych kilkunastu olimpijskich dni na wspólną modlitwę, trwającą nieprzerwanie aż do zakończenia Olimpiady w Pekinie.
- Jeżeli ktoś będzie się chciał modlić ze mną, proszę bardzo. - mówi ksiądz Eda. - Ale ja nie będę prowadził tej modlitwy. Każdy chętny będzie musiał przyjechać z jakimś pomysłem na ten czas spędzony razem, we wspólnocie, ale jednak z pełnym poszanowaniem swojej odrębności.
Kapłan z chwilą otwarcia Igrzysk rozpoczął post ścisły, a swoje biuro parafialne przeniósł do zakrystii.
- Gdy któryś z parafian będzie mnie potrzebował, to oczywiście będę mu służył.
Ksiądz będzie też oczywiście pełnił tradycyjne funkcje duszpasterskie, takie jak odprawianie Mszy świętej, co jak mówi, w żaden sposób nie przeszkodzi mu w blisko trzytygodniowym proteście.
Medytacja i modlitwa
Piękno tkwi w prostocie - wierny tej zasadzie zdecydował o najprostszych modlitwach na ten trudny dla niego czas - codziennie odmawia różaniec i koronkę do Miłosierdzia Bożego. Towarzyszy temu oczywiście medytacja nad światem i samym sobą.
- Mam wyłączony telefon, ale parafianie wiedzą, że jestem w kościele, więc mogą w razie potrzeby przyjść. Telefon na pewno rozpraszałby mnie.
Krótko przed rozpoczęciem akcji, zapytany gdzie będzie spał, ksiądz Eda odpowiedział żartobliwie, że "gdzieś tam na ławce", dodając po chwili namysłu, że może zdrzemnie się w konfesjonale albo położy sobie koc na ławkach. Przypomniał też, że w dawnych czasach kapłani mieszkali w kościołach, a święty Jacek miał nawet w zwyczaju spać przed samym ołtarzem. - Ja jestem człowiekiem bardzo zabieganym, dlatego ten czas będzie dla mnie takim błogosławieństwem i szansą na chwilę spokoju.
Ten spokój ma też dotyczyć ewentualnego zamieszania wokół protestującego kapłana. Jak wiadomo takie akcje ściągają uwagę różnego rodzaju mediów - komercyjnych, społecznych, czy kościelnych. W ostatnich dniach przed rozpoczęciem protestu, ksiądz Eda udzielał wielu wywiadów, ale na pytanie o możliwość rozmowy, czy nagrania w czasie akcji, kategorycznie sprzeciwił się, uznając, że nie chce robić zamieszania wokół swojej osoby. Zachęcił jednak dziennikarzy, żeby zamiast nagrywać go, pomodlili się razem z nim w ciągu najbliższych dni.
- Najważniejszą częścią tego protestu jest modlitwa. - mówi. - Jako człowiek wierzący, zdaję sobie sprawę, jak olbrzymią siłę uruchamiam. Ja w tę siłę wierzę.
Historia się powtarza
Wsparcie duchowe ma ogromne znaczenie, szczególnie dla niezwykle wrażliwych i religijnych Tybetańczyków. Zdaniem księdza Edmunda Jaworskiego, od miesięcy zaangażowanego w pomoc dla Tybetu, takie wsparcie jest dla tego ciemiężonego narodu konieczne, tak jak dla Polaków niezwykle istotne było wsparcie chociażby w czasie stanu wojennego. Spoglądając na historię można dojść do smutnej konkluzji, że los narodu Tybetańskiego był udziałem wielu narodowości, walczących o słusznie gwarantowane przez ONZ prawo do samostanowienia. Po stronie słabszych nie zawsze opowiadała się reszta świata. Przykłady można mnożyć, ale najbardziej dramatycznym z nich jest zagłada Żydów w czasie drugiej wojny światowej. Wtedy, pomimo przekazywanych przez polskie podziemie informacji o obozach koncentracyjnych i zagładzie Żydów, pomoc ze strony świata nie nadeszła.
- Czy chcemy być znowu w sytuacji, jak po drugiej wojnie światowej, gdzie cały świat miał olbrzymiego kaca po Holocauście, który dokonał się na narodzie wybranym? Czy chcemy być w takiej samej sytuacji wobec Tybetu, który w tej chwili jest niemal całkowicie spacyfikowany?...
Dobrą odpowiedzią na postawione przez księdza Edę pytanie jest jego protest olimpijski, świadczący o tym, że każdy z nas może zrobić coś w słusznej sprawie. Polacy w trudnych momentach mogli (choć nie zawsze) liczyć na pomoc innych narodów, jak chociażby w czasie stanu wojennego, gdy napływała do nas materialna pomoc między innymi z Francji. Pamiętając o tym, możemy i powinniśmy pomagać tym, którzy tej pomocy potrzebują dziś. Jak powiedział ksiądz Eda, tuż przed rozpoczęciem swojej akcji w kościele, jego modlitwy będą w najbliższych dniach skierowane w stronę represjonowanych w Chinach.
- Nie wolno nam zaprzepaścić tego całego duchowego spadku po Janie Pawle II... - dodał na koniec. - Tym bardziej nie możemy tego zrobić przez Olimpiadę...
Wypowiedzi księdza Edy Jaworskiego pochodzą z wywiadu udzielonego Radiu Emaus przed rozpoczęciem protestu.
Jacek Butlewski