Prokuratura chce, aby Dębski sam złożył zawiadomienie
Dopóki b. szef UKFiT Jacek Dębski formalnie nie zawiadomi prokuratury, że był szantażowany przez "wysokiego urzędnika AWS", prokuratura nie może wszcząć śledztwa w tej sprawie - twierdzi szef warszawskiej Prokuratury Okręgowej, która zwróciła się już do Jacka Dębskiego w tej sprawie.
Na przełomie lutego i marca do prokuratury wpłynęło pismo z Ministerstwa Sprawiedliwości, polecające prokuraturze wyjaśnienie "okoliczności podniesionych przez Dębskiego" w wywiadzie opublikowanym 25 lutego w "Gazecie Wyborczej". Dębski powiedział, że na przełomie października i listopada 1999 r. "wysoki funkcjonariusz AWS" zażądał od niego "kwitów" na Aleksandra Kwaśniewskiego.
W pierwszej połowie marca również grupa posłów SLD wniosła - z związku z tym wywiadem - zawiadomienie do prokuratury o "uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstw skierowanych przeciwko prezydentowi Aleksandrowi Kwaśniewskiemu". Prokuratura, która prowadzi w "sprawie Dębskiego" postępowanie wyjaśniające, informowała, że oba pisma będzie rozpatrywać razem.
Lucjan Nowakowski, szef Prokuratury Okręgowej w Warszawie powiedział dzisiaj, że ustalono już adres Dębskiego. "W prowadzonym postępowaniu wyjaśniającym uzyskaliśmy adres Jacka Dębskiego. Zaprosiliśmy go do nas, żeby złożył zawiadomienie" - powiedział. Wyjaśnił, że jeśli Dębski tego nie zrobi, to prokuratura nie może wszcząć śledztwa.
Podkreślił, że ani pismo z Ministerstwa Sprawiedliwości, ani doniesienie grupy posłów SLD, "absolutnie nie wystarczają", aby wszcząć śledztwo w sprawie domniemanego szantażu, o którym mówił Dębski. Nowakowski ujawnił, że oprócz tych dwóch pism, w tej sprawie do prokuratury "odezwali się również obywatele, którzy złożyli zawiadomienia analogicznej treści".