Łukasz Szpyrka, Interia: Nowy projekt ustawy dotyczący wyborów prezydenckich to - z perspektywy samorządu - zmiana na lepsze? Arkadiusz Wiśniewski, prezydent Opola: - Wydaje się, że PiS poszło wreszcie po rozum do głowy. To zmiana w dobrym kierunku, choć jak ostatecznie będą wyglądały wybory, to jeszcze zobaczymy. Powrót do koncepcji, w której organizatorem wyborów jest PKW, jak przystało na standardy państwa demokratycznego, jest rozwiązaniem najlepszym. Wygląda to tak, jakby naprawiono błędy, które samemu się popełniło. W nowym projekcie zmienia się rola samorządów, które będą miały teraz więcej obowiązków. - Samorządy zawsze pełniły istotną rolę w procesie wyborczym. Choćby ostatnio widzieliśmy spór przy przygotowywaniu spisów wyborczych. Samorządy wracają do obowiązków, które miały, a jeśli będzie wystarczająco dużo czasu, to powinniśmy zdążyć odpowiednio się przygotować. Terminu wyborów oczywiście jeszcze nie znamy, ale prawdopodobnie będziecie musieli działać błyskawicznie. Zdążycie? - Wszystko zależy od rozsądku politycznego. Jeśli ustawa pozostanie w tym kształcie, to mamy szansę zdążyć. Powinniśmy mieć co najmniej 60 dni na przygotowania. Jeżeli miałyby się natomiast pojawić jakieś poprawki, które skomplikują lub wydłużą proces - możemy mieć z wyborami kłopot. Projekt zakłada, że pakiety wyborcze będą wysyłane przez urząd gminy - albo za pośrednictwem poczty, albo upoważnionego pracownika urzędu gminy. - Kluczowe jest to, jak wielkie będzie zainteresowanie głosowaniem korespondencyjnym. Jeśli będzie to tylko kilka procent mieszkańców lub osoby przebywające w kwarantannie, to spokojnie sobie poradzimy. Jeżeli natomiast taką chęć zgłosi większa liczba osób, to na pewno będzie to trudne do zrealizowania. Wyborca może też osobiście odebrać pakiet w urzędzie gminy. Nie obawia się pan, że do urzędu może wejść ktoś, kto jest zarażony lub powinien przebywać w kwarantannie? - To na pewno sytuacja nadzwyczajna. Nie wiemy, jak będzie się rozwijać epidemia. Dziś zakładamy scenariusz, że epidemia będzie wygasać, więc np. za 60 dni ten problem może być za nami. Druga opcja jest taka, że nadchodzi kolejna fala epidemii i nagły wzrost liczby zachorowań, a to na pewno ograniczy sensowność i możliwość przeprowadzenia wyborów w formule tradycyjnej. Jako urząd miasta powoli otwieramy się na petentów, pracownicy wracają ze zdalnej pracy, za chwilę otworzymy żłobki i przedszkola. W naturalny sposób i tak będziemy musieli otworzyć się na innych. Zgodnie z ustawą to samorządy muszą zapewnić odpowiednie środki ochrony. - Musimy sobie z tym radzić, bo do tej pory nikt nam środków ochrony nie zapewnił, pomimo próśb kierowanych m.in. do wojewody opolskiego. Od początku pandemii wyposażamy medyków, służby mundurowe, urzędników, mieszkańców w środki ochrony osobistej, z wyborami też damy sobie radę. W ustawie znajduje się też zapis o utworzeniu obwodowej komisji wyborczej. Jeśli nie utworzą jej samorządy, to może ona zostać narzucona odgórnie. Pan będzie stawiał takie weto? - To jest fałszywe postawienie sprawy, bo samorządy nie stawiają żadnego weta wobec wyborów. Samorządy nie godziły się na łamanie prawa przy organizowaniu wyborów przez firmę pocztową 10 maja, a zresztą podobne stanowisko miała PKW. Moim zdaniem, ten zapis jest niestosowny, ma charakter polityczny i pokazuje, że to samorządy są źródłem obstrukcji, co absolutnie nie miało miejsca. Samorządy nie tworzą prawa wyborczego w Polsce, nie parły do tego nierealnego terminu 10 maja, od początku zgłaszały wątpliwości. Sugerowały, ja także, by skupić się na walce z pandemią, a nie wysyłać pocztówki do komisji pocztowej, co miało się nazywać wyborami prezydenckimi. Ten zapis jest niestosowny, a jako samorząd, jeśli ustawa będzie miała ręce i nogi, na pewno stworzymy takie miejsce. Śląsk jest dziś największym ogniskiem epidemii w Polsce. Opole leży niedaleko Górnego Śląska. Nie boi się pan, że lada dzień również u was pojawi się więcej zachorowań? - Opole jest historyczną stolicą Górnego Śląska. Pamiętamy o tym doskonale i czujemy tę sytuację, jakby to było u nas. Boję się oczywiście tego, że to, co tam się dzieje, może się przenieść na sąsiednie regiony. Tym bardziej, że łączy nas wiele związków rodzinnych, zawodowych, bliskość geograficzna. Jeżeli będziemy mieć odpowiednią liczbę testów, to myślę, że w perspektywie kilku dni ten strach minie. Zdecydował pan na kogo zagłosuje w najbliższych wyborach prezydenckich? - Nie miałem okazji obserwować kampanii wyborczej, bo jej de facto nie było. Oprócz oczywiście prezydenta Andrzej Dudy, którego w mediach nie brakowało. Mam nadzieję, że będę mógł teraz poznać programy kandydatów. Wówczas podejmę decyzję. Jeśli wybory będą uczciwe i demokratyczne - zagłosuję. Rozmawiał Łukasz Szpyrka