Pogoda
Warszawa

Zmień miejscowość

Zlokalizuj mnie

Popularne miejscowości

  • Białystok, Lubelskie
  • Bielsko-Biała, Śląskie
  • Bydgoszcz, Kujawsko-Pomorskie
  • Gdańsk, Pomorskie
  • Gorzów Wlk., Lubuskie
  • Katowice, Śląskie
  • Kielce, Świętokrzyskie
  • Kraków, Małopolskie
  • Lublin, Lubelskie
  • Łódź, Łódzkie
  • Olsztyn, Warmińsko-Mazurskie
  • Opole, Opolskie
  • Poznań, Wielkopolskie
  • Rzeszów, Podkarpackie
  • Szczecin, Zachodnio-Pomorskie
  • Toruń, Kujawsko-Pomorskie
  • Warszawa, Mazowieckie
  • Wrocław, Dolnośląskie
  • Zakopane, Małopolskie
  • Zielona Góra, Lubuskie

Polska scena polityczna: Rozłamowcy i wysysacze

Polska scena polityczna uchodzi za zabetonowaną po wsze czasy. Tymczasem w rzeczywistości zanosi się na poważne wstrząsy tektoniczne.

/Agencja SE/East News

Zasady finansowania partii politycznych prawie uniemożliwiają sformowanie nowych, silnych formacji. Od momentu powstania na trupie AWS Platformy Obywatelskiej i Prawa i Sprawiedliwości nie narodziło się w Polsce ugrupowanie realnie liczące się w walce o władzę. Utworzenie SdPl zakończyło się klapą, szerszego poparcia nie zdobyła Prawica Rzeczypospolitej Marka Jurka, podobnie jak Polska Plus Ludwika Dorna. To jednak może się zmienić. Z trzech największych sejmowych stronnictw, każde ma szanse się rozpaść.

Po kongresie - po PiS?

W PiS wydarzyły się ostatnio dwie rzeczy, które jeszcze przed paroma miesiącami wydawały się nie do pomyślenia. Po pierwsze - zaczęto mówić o koalicji z SLD, po drugie - pojawiły się w nim głosy na temat odwołania Jarosława Kaczyńskiego. Teoretycznie pomysł koalicji odwołano, a plan wysłania Kaczyńskiego do Sulejówka umarł szybką śmiercią (jego autor, Paweł Poncyliusz, mówił później, że Kaczyński jest "atutem, aktywem, którego - broń Boże - nie można stracić"), ale faktem jest, że po kongresie, kiedy PiS powinien nabrać werwy, partia oklapła. Prawo i Sprawiedliwość nie ma pomysłu na odzyskanie pozycji lidera w rankingach popularności. Poncyliusz mówił już nawet o zakończeniu przygody z polityką. Narastają za to konflikty. W województwie pomorskim wybuchł konflikt między Jolantą Szczypińską a Jackiem Kurskim. Jolanta Szczypińska uznała obcesowo, że "czas takich ludzi się skończył", mając na myśli Kurskiego. Ale nie brak i optymistów.

- W ciągu ostatnich kilkunastu lat zdarzało się już, że publicyści wróżyli koniec Porozumienia Centrum, później Jarosława Kaczyńskiego. Potem okazywało się, że nie mieli racji. W wyborach do Parlamentu Europejskiego mieliśmy mieć poniżej 20 procent, potem przyszedł werdykt wyborczy - mówi TS Joachim Brudziński z PiS.

Krążenie nad trupem SLD

Dogadywanie się PiS z SLD nie wygląda na autorski projekt Adama Hofmana. Po pierwsze dlatego, że to nie on pierwszy rzucił takie hasło - przed nim był Michał Kamiński. Po drugie - dementi ze strony Jarosława Kaczyńskiego nastąpiło dopiero po kilku dniach, a Hofmanowi ani Kamińskiemu włos z głowy nie spadł. Sprawiało to raczej wrażenie sondowania sytuacji i (lub) przygotowywania elektoratu na nietypowy alians.

Wejście w układ z postkomunistami mogłoby spowodować rzecz jeszcze niedawno niewyobrażalną - zgubienie przez Prawo i Sprawiedliwość najtwardszego elektoratu, dla którego Kaczyńscy byli uosobieniem antykomunizmu i walki z układem. Chyba że Jarosławowi Kaczyńskiemu chodzi nie o sojusz z Sojuszem, ale o rozbicie tej partii. Plan wyglądałby wówczas mniej więcej tak: SLD ma swoje 12 proc. i widzi, że więcej nie ugra. Popieranie emerytur dla esbeków to temat interesujący małą grupę wyborców, nowych pomysłów nie ma, więc jeśli ktoś z SLD chce jeszcze kiedyś zrobić karierę, musi znaleźć dla siebie lepszego pracodawcę. Tym lepszym pracodawcą miałoby być PiS, które wyssawszy zeń co bardziej wartościowych młodych polityków (takich jak Bartosz Arłukowicz), doprowadziłby Sojusz do upadku. Plotki o konflikcie między Arłukowiczem a szefem SLD Grzegorzem Napieralskim już krążą. Jednak politycy Prawa i Sprawiedliwości wypierają się chęci zwerbowania gwiazdora komisji hazardowej.

/Reporter

- Jeśli ktoś sądzi, że Arłukowicz do nas przejdzie, to niech się puknie palcem w czoło - mówi Joachim Brudziński z PiS. - Jestem, jak Arłukowicz, ze Szczecina i co weekend widuję go z Napieralskim na lotnisku. Dobrze się dogadują.

Jego zdaniem transfer Arłukowicza byłby niezrozumiały dla wyborców. W możliwość wychwytywania przez ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego działaczy lewicy nie wierzy także dr Bartłomiej Biskup z UW.

- Ten wariant to political-fiction. W grę mogą wchodzić taktyczne koalicje z SLD, ale strategiczne już nie. PiS stoi za daleko od SLD, żeby wyciągać stamtąd ludzi. Prędzej udałoby się to zrobić Palikotowi - ocenia politolog.

A Janusz Palikot istotnie nie ukrywa, że chciałby zawrzeć ugodę z politykami Sojuszu.

- Z SLD można by było więcej - mówił o perspektywach koalicji z lewicą portalowi Onet.pl. Koalicja PO z SLD rządzi już Łodzią i Warszawą. W stolicy radni Sojuszu pomogli uchronić przed dymisją burmistrza dzielnicy Ursynów, Tomasza Mencinę z PO (przeniesionego później na dyrektorskie stanowisko w warszawskich wodociągach). W Łodzi partie wspólnie doprowadziły do odwołania poprzez referendum prezydenta miasta Jerzego Kropiwnickiego. Platforma wystawiła także w wyborach do europarlamentu Danutę Hübner, byłą członkinię PZPR i szefową kancelarii Aleksandra Kwaśniewskiego. Współpraca Platformy Obywatelskiej z politykami Sojuszu Lewicy Demokratycznej nie byłaby zatem niczym zaskakującym.

Przyjaciele z Platformy

Jarosław Kaczyński deklarował w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej", że jego celem jest stworzenie koalicji z częścią PO. Pytanie, w jaki sposób mógłby tę część zachęcić do opuszczenia macierzystej formacji. Spowodowanie rozłamu w Platformie nie udało się Kaczyńskiemu wtedy, gdy był u władzy. Wówczas, przypomnijmy, z PiS do PO przeszedł Andrzej Sośnierz i sporo mówiono o szerzącej się w formacji Tuska "sośnierzycy", ale ostatecznie do żadnego rozłamu tam nie doszło. Czy Platforma miałaby się rozsypać teraz, kiedy rządzi i wyprzedza Prawo i Sprawiedliwość w sondażach o 20 proc.? Co miałoby skłonić posłów PO do zmiany barw partyjnych?

- Wynik wyborczy - odpowiada Joachim Brudziński. - Na razie wydaje się to mało prawdopodobne, bo PO jest w sondażach napompowana prawie jak Kim Ir Sen, ale nadejdzie dzień ogłoszenia wyników przez Państwową Komisję Wyborczą. Łaska wyborców nie jest dana raz na zawsze, więc kiedy Platforma spokornieje, będziemy mogli współpracować, tak jak robiliśmy to w samorządach i sejmie do 2005 r.

Plan nieprędko może zostać zrealizowany, bo do wyborów jeszcze daleko. Jednak przyszłość PO rzeczywiście nie musi być tak świetlana, jak wskazują obecne wyniki badania opinii publicznej.

Złodzieje, panie

Największym kłopotem partii Tuska może być spadek zainteresowania społeczeństwa polityką.

- Obserwujemy go cały czas, choć frekwencję trudno badać w sondażach i ostatecznym potwierdzeniem będą dopiero wybory - mówi dr Biskup. - Wyborcza absencja najbardziej zaszkodziłaby Platformie, bo to ona ma najbardziej "dodatkowy" elektorat. Do urn nie poszłyby w pierwszym rzędzie osoby zmobilizowane w roku 2007.

Charakterystyczne, że od polityki zaczyna odchodzić TVN, telewizja adresowana do grupy pokrywającej się w dużej mierze z elektoratem PO. Stacja rezygnuje z programów publicystycznych, przenosząc je do TVN 24. W ubiegły poniedziałek puściła za to bardzo nagłośniony dokument "Władcy marionetek". Film z jasno postawioną tezą "politycy kłamią" nie zgłębia specjalnie tematów, które porusza (a porusza ich mnóstwo, od zbierania podpisów pod projektem zmiany konstytucji, przez bezprawne działania ABW po wojnę w Iraku), za to pokazuje jako kłamców polityków wszystkich bez wyjątku opcji. Krótko mówiąc, potencjalny wyborca PO przez półtorej godziny słyszał, że jeśli zagłosuje, zostanie oszukany. Znane ze stałego elektoratu Prawo i Sprawiedliwość może się z tego tylko cieszyć.

Inne kłopoty PO mogą wyniknąć z powodu zorganizowania powszechnie chwalonych prawyborów.

Błogosławieństwo i przekleństwo

Organizując prawybory, Platforma wypuściła dżinna z butelki. Dżinn spełnił życzenie, a teraz zastanawia się, czy dla równowagi nie zesłać klątwy. Spełnionym życzeniem jest bez wątpienia medialny wydźwięk akcji. Kandydaci na kandydatów nie schodzili z pierwszych stron gazet, komentowane były ich wypowiedzi, prognozowane wyniki prawyborów. Walka Komorowskiego z Sikorskim odwracała uwagę od afery hazardowej i od tego, że oprócz nich o urząd prezydenta stara się ktoś jeszcze.

Klątwa, to fakt, że wbrew początkowym założeniom, rywalizacja między politykami PO zaostrzyła się. Wprawdzie Janusz Palikot został (przynajmniej na razie) uciszony i już nie zarzuca Sikorskiemu pisowskiego odchylenia, ale sami rywale nie szczędzą sobie uszczypliwości. A to Sikorski wymieni Komorowskiego jednym tchem z Lechem Kaczyńskim (co dla działacza PO jest ciężką obelgą), a to Komorowski zasugeruje, że może i Sikorski zna języki, ale nie ma w nich nic do powiedzenia. Ale czy to spowoduje poważne pęknięcie w partii?

Zdaniem dr. Biskupa korzyści wynikające z zainteresowania mediów prawyborami przeważają nad zagrożeniami wynikającymi z wewnątrzpartyjnego konfliktu.

- Proporcje oceniałbym tu na 7:3. Na pewno w PO nie spodziewano się tak silnego konfliktu, a będzie się on jeszcze nasilał. To może zmienić proporcje na 6:4 - komentuje.

Od tego, czy te przewidywania się sprawdzą, będzie na scenie politycznej wiele zależało.

Jakub Jałowiczor

Tygodnik Solidarność

Zobacz także