Luigi Geninazzi, odnotowując nieobecność wielu przywódców z Zachodu i przyjazd prezydenta Rosji Dmitrija Miedwiediewa, stwierdził: "wydawało się, że na jeden dzień powróciła żelazna kurtyna, ale tym razem godność i solidarność pochodziły z jej drugiej strony, ze Wschodu". "Miedwiediew chciał przybyć za wszelką cenę rzucając wyzwanie chmurze wulkanicznej i pokazując, że meteorologia nigdy nie jest dobrą wymówką w polityce". "Rosja i Polska stają się bliższe po tragedii" - ocenił autor relacji. Wyraził następnie przekonanie, że "tym razem nie ma pokonanych ani zwycięzców, a ból zjednoczył dwa narody tradycyjnie sobie wrogie, naznaczone przez głębokie kontrasty i zakorzenioną nieufność". "Rzeczywistość przekracza wyobraźnię i doprawdy paradoksalne jest, że do ponownego zbliżenia między Moskwą a Warszawą dochodzi w imię Lecha Kaczyńskiego, którego całą biografię wyznacza nie tylko antykomunizm, ale także najbardziej bezkompromisowy sprzeciw wobec Kremla" - zauważono na łamach "Avvenire". Przypomniano tam następnie: "Polska Kaczyńskiego zawsze jako pierwsza opowiadała się stanowczo i zdecydowanie przeciwko Rosji Putina". "Tragiczna śmierć prezydenta i polskich dowódców wojskowych w pobliżu Katynia, miejsca zbrodni z rozkazu (Józefa) Stalina, mogła otworzyć dawne rany z niepokojącymi rezultatami. Tymczasem stało się coś odwrotnego" - czytamy w komentarzu w gazecie włoskiego Episkopatu.