- podkreśliła posłanka. Jak mówiła , tzw. układ warszawski "w zemście za to, co z nimi zrobiła", stworzył tzw. aferę mieszkaniową, dotyczącą jej mieszkania. - Wiedząc o tym, że nie mam możliwości bronienia się w normalnym trybie, oddałam sprawę do wyjaśnienia przed sądem cywilnym. Sprawę tę wygrałam w pierwszej instancji. Już kiedy Lech Kaczyński był prezydentem stolicy została złożona apelacja do sądu przez miasto stołeczne Warszawa z jego upoważnienia - relacjonowała. - W kwietniu miała się zebrać Rada Miasta Stołecznego Warszawy, żeby głosować absolutorium dla Lecha Kaczyńskiego. Ja dostałam telefon od bardzo ważnej persony z PiS-u, że jeżeli poprę absolutorium dla Lecha Kaczyńskiego w Warszawie wówczas zostanie wycofana apelacja w mojej sprawie z sądu - oświadczyła. Dopytywana, kto jest tą bardzo ważną osobą z PiS-u, Pitera odpowiedziała, że to premier. - Tak. Jarosław Kaczyński osobiście do mnie zadzwonił, żeby powiedzieć, że jeżeli poprę absolutorium dla Lecha Kaczyńskiego - ponieważ to był jedyny głos - który brakował wówczas zostanie wycofana apelacja - podkreśliła Pitera. - Ja byłam wstrząśnięta - dodała. Według Pitery, był to kwiecień 2004 lub 2005 r. - Musiałabym sprawdzić - zaznaczyła. - Czyli premier panią zaszantażował? - dopytywał dziennikarz.