Pisarze do piór, pisarze do sądu
Czy Adam Michnik i Agora wytoczą proces Jarosławowi Markowi Rymkiewiczowi, za, ich zdaniem, nieprawdziwe i obraźliwe opinie pisarza na ich temat? Wiele na to wskazuje, bo Rymkiewicz nie ma zamiaru wycofać swoich słów - mimo zagrożenia mu procesem sądowym. - Nie dam się zakneblować - deklaruje.
Czym Jarosław Marek Rymkiewicz, znany i ceniony poeta, eseista i dramaturg, zasłużył sobie na groźbę Agory? Otóż, m.in. stwierdzeniem, że ludzie GW są "duchowymi spadkobiercami Komunistycznej Partii Polski" i "pragną, żeby Polacy wreszcie przestali być Polakami".
Ostre słowa, ale zdaniem ich autora, mieszczące się w granicach publicznego dyskursu. - Nie mam zamiaru wycofać tych słów i nikogo przepraszać - mówi dziś pisarz. - Nawet komuniści starali się nie stawiać pisarzy przed sądem za słowa. Tymczasem w wolnej Polsce są tacy, którzy chcą ich cenzurować i kneblować. Czy to nie paradoks, że publicysta i dawny bojownik o wolność słowa, zamiast polemizować z nieprzychylnymi poglądami własnym piórem, sięga po broń ostateczną: pozew?
Do Michnika, szefa GW, z którym kiedyś blisko się przyjaźnił, napisał list otwarty, w którym broni swoich opinii, wywołujących tak ostrą reakcję GW. - Chyba rzeczywiście dolałem nim oliwy do ognia - przyznaje pisarz.
Dobra osobiste
Cała sprawa dotyczy komentarza Rymkiewicza na temat sprawy krzyża na Krakowskim Przedmieściu. "Polacy - stwierdził pisarz - stając przy nim, mówią, że chcą pozostać Polakami. To właśnie budzi teraz taką wściekłość, taki gniew, taką nienawiść - na przykład w redaktorach Gazety Wyborczej, którzy pragną, żeby Polacy wreszcie przestali być Polakami".
Komentarz ukazał się w "Gazecie Polskiej" w sierpniu. Rymkiewicz przekonywał, że ludzie GW są "duchowymi spadkobiercami KPP", także dlatego, że "rodzice czy dziadkowie wielu z nich byli członkami tej organizacji, która była skażona duchem luksemburgizmu, a więc ufundowana na nienawiści do Polski i Polaków". "Tych redaktorów wychowano tak - dodał - że muszą żyć w nienawiści do polskiego krzyża. Uważam, że ludzie ci są godni współczucia - polscy katolicy powinni się za nich modlić".
Słowa spowodowały, że prawnik Agory, wydawcy GW, wezwał Rymkiewicza do opublikowania przeprosin. Komentarz Rymkiewicza miał jego zdaniem "naruszyć dobra osobiste wydawcy GW". - To twarde słowa - przyznaje Jarosław Marek Rymkiewicz - ale mam prawo do swojej opinii.
Dawni przyjaciele
W liście otwartym do Michnika Rymkiewicz odwołuje się do łączącej ich dawnej zażyłości. "Kiedyś - dawno temu - byliśmy przyjaciółmi. Teraz pragniesz mnie postawić przed sądem (?), ponieważ napisałem prawdę: że jesteście - Ty i Twoi ludzie - spadkobiercami Róży Luksemburg i jej straszliwej idei wynarodowienia Polaków (oraz wszystkich innych narodów) - idei podjętej potem przez Komunistyczną Partię Polski" - napisał m.in.
"Uważasz, że się mylę? Świetnie! - uzupełnił Rymkiewicz. "To dlaczego grozisz mi sądem, zamiast podjąć ze mną dyskusję? A Twój adwokat pisze do mnie jakieś głupstwa o spółce giełdowej i jej interesach, którym podobno zagrażają moje poglądy. Czy idee i poglądy mają coś wspólnego z pieniędzmi i giełdą? To do tego doszedłeś? A to wstyd!"
Czy pisarz obroniłby przed sądem opinię, że ludzie GW są "duchowymi spadkobiercami KPP"? Leszek Żebrowski, historyk, autor prac na temat polskich komunistów, w tym głośnej przed laty pracy pokazującej rodzinne związki ludzi GW z działaczami KPP i funkcjonariuszami UB - ma wątpliwości. Tym bardziej znając nastawienie sądów do innych spraw wytaczanych przez Agorę i naczelnego GW.
- To ocenne. Łatwiej byłoby pewnie udowodnić tezę, że po prostu byli "spadkobiercami KPP" - mówi Leszek Żebrowski. Jak podkreśla, mówiąc o GW i jego ludziach trzeba ważyć słowa. Najdrobniejsza pomyłka może źle wróżyć. Gdy jeden z historyków IPN napisał, że ojciec Michnika Ozjasz Szechter został skazany przez sąd II RP za szpiegostwo na rzecz Sowietów, zaraz miał proces.
Okazało się, że Szechter został skazany za "próbę zmiany przemocą ustroju Państwa Polskiego", co było zresztą większą zbrodnią, bo zagrożoną wyższą karą. - Oczywiście ludzie nie rozróżniają niuansów: szpiegostwo, czy próba obalenia ustroju. Zapamiętają, że Michnik wygrał proces z IPN, a Ozjasz Szechter nie był taki zły - mówi Leszek Żebrowski.
Gra w słówka
Jeśli sprawa wypowiedzi Jarosława Marka Rymkiewicza trafi do sądu, pisarz znajdzie się tam w nienajgorszym towarzystwie. Walka z niepochlebnymi opiniami publicystów w sądach to często stosowana w ostatnich latach metoda naczelnego GW. Do sądu trafili m.in. (lub zostali zmuszeni do prostowania opinii i przeprosin) prof. Andrzej Zybertowicz, prof. Andrzej Nowak, poseł Jarosław Gowin, Roman Giertych, a także szefowie i publicyści m.in. "Gazety Polskiej" i "Dziennika".
Prof. Zybertowicz musiał przeprosić redaktora Michnika i wpłacić 10 tys. zł na cele społeczne za słowa: "Michnik wielokrotnie powtarzał: ja tyle lat siedziałem w więzieniu, to teraz mam rację". Mimo że profesor przedstawił w odpowiedzi na pozew stos wypowiedzi Michnika, w których usprawiedliwia on swoją postawę moralną pobytem w więzieniu. Według sądu, chodziło jednak nie o publicystyczny skrót myślowy, lecz dosłowny cytat.
- To gra w słówka, nie mająca nic wspólnego z merytoryczną oceną prawdy i nieprawdy. Niestety, strategia Adama Michnika polega na tym, by wyszukać jakieś dwuznaczne zdanie i uczepić się go, aby móc za nie kogoś nękać - tłumaczył Rafał Ziemkiewicz, znany publicysta, który musiał przepraszać Michnika za skrót: "robił wszystko, abyśmy nawet nie poznali nazwisk komunistycznych zbrodniarzy".
Przed kilkoma laty ukazało się w nieistniejącym już dziś "Dzienniku" oświadczenie prof. Andrzeja Nowaka, historyka z Uniwersytetu Jagiellońskiego i szefa dwumiesięcznika "Arcana", który przeprosił Michnika za naruszenie dóbr osobistych. Zdecydował się na to po wyraźnej groźbie wytoczenia mu procesu za stwierdzenie, że "GW" wmawiała Polakom, iż "polskość to nie jest ofiara, tylko oprawca, coś, czego trzeba się wstydzić i od czego trzeba się odciąć".
- To rodzaj tresury, której jesteśmy poddawani - ocenia sytuację nie tylko Jarosława Marka Rymkiewicza prof. Nowak, podkreślając, że nie jest mu wygodnie o tym mówić. - Jestem dumny, że mam zaszczyt znać tego najwybitniejszego żyjącego przedstawiciela polskiej poezji, który potrafił zareagować, przeciwstawić się tej tresurze. Mnie nie wypada się nad tym rozwodzić, bo ja nie potrafiłem tego zrobić i to jest dla mnie przygnębiające. Z tym większym szacunkiem wypada podejść do tego, co zrobił Jarosław Marek Rymkiewicz - ucina profesor Nowak.
Jak go zapamiętają
"Adamie! Co się z Tobą stało? Więźniu z ulicy Rakowieckiej - na czym polega tajemnica Twojej przemiany?" - pyta Rymkiewicz Michnika w zakończeniu listu otwartego. "Co zrobi przyszłość ze mną i z moimi książkami, to teraz, kiedy mam już 75 lat, mniej więcej wiadomo. A co zrobi z Tobą? Tego jeszcze nie wiadomo. Jestem jednak pewien, że także i Ty zostaniesz zapamiętany. Ale mam dla Ciebie w tej sprawie złą, nawet bardzo złą wiadomość. Przyszłość będzie o Tobie pamiętać i Polacy o Tobie nie zapomną. Zostaniesz zapamiętany - jako wróg wolności".
Od kilu lat trwa proces, jaki GW wytoczyła Gazecie Polskiej i Jerzemu Targalskiemu, autorowi stwierdzenia, że "Adam Michnik usprawiedliwiał korupcję, jeśli korzystali na niej komuniści". Autor tłumaczy, że właśnie tak określił obronę przez "GW" uwłaszczenia komunistów u zarania III RP.
- Mam wrażenie, że te procesy, z próbą postraszenia procesem pana Rymkiewicza, to chęć zamknięcia dyskusji, na zasadzie: tylko my możemy mieć rację. To ewidentny nacisk na innych, którzy będą mieli chęć polemiki - podkreśla Tomasz Sakiewicz, naczelny Gazety Polskiej. Jak zwraca uwagę, Michnik na niedawnej konferencji w Krakowie mówił, że wolne gazety, niezależne media to krwioobieg wolności. - Tymczasem nie ma nikogo innego, który w ostatnich latach wytoczyłby tej krwi tak dużo, jak Adam Michnik - dodaje Sakiewicz.
Wojciech Dudkiewicz