Piraci pod presją
Niemcom nie zabrało determinacji, by wyśledzić, gdzie podziewają się pieniądze najzamożniejszych obywateli, gdy ominą urząd podatkowy.
Brawurowy wyczyn informatyka z banku LGT w Liechtensteinie, który za ponad cztery miliony euro oraz gwarantowaną przez niemieckie służby nową tożsamość, wzmocnioną przez paszporty na dwa nazwiska, przekazał komplet danych o urzędnikach wysokiego szczebla, ukrywających dochody przed fiskusem - wart jest filmu sensacyjnego. Do momentu, gdy wywiad BND dokonał transakcji z ekscentrycznym 42-letnim komputerowcem Heinrichem Kieberem, który najpierw zajmował się digitalizacją archiwów banku, a potem mścił za zwolnienie z pracy - Niemcy tracili 30 miliardów euro rocznie na unikaniu podatków przez obywateli.
Dyrektor niemieckiej poczty i przewodniczący rady nadzorczej Deutsche Telekomu Klaus Zumwinkel zanim zatrzymano go o świcie we własnej willi- pobierał ogromne zarobki, kiedyś doradzał kanclerzom, wkrótce miał przejść na emeryturę. Kieber zaoferował BND dane jeszcze 1400 osób, w tym 600 z Niemiec, unikających podatków dzięki tajnym kontom. Wśród nich dwudziestu z Polski.
Na skróty po kamień filozoficzny
Jak zauważa Adam Zaremba w poradniku "Zarabiaj jak najlepsi inwestorzy giełdowi": "Trwało to całe setki lat, zanim ostatecznie odkrycia w dziedzinie chemii i fizyki pokazały, że metamorfoza zwykłego metalu w złoto jest niemożliwa. A jednak wyścig po kamień filozoficzny nigdy nie ustał. (..) Nie ma już alchemików w zakurzonych pracowniach - ich miejsce zajęły fundusze inwestycyjne i specjaliści od inżynierii finansowej. Każdego dnia głowią się oni, jak zarobić miliony dla siebie i swoich klientów. Jak znaleźć prostą receptę - strategię, regułę - która pozwoliłaby im pokonać rynek i szybko się wzbogacić".
Nie każdego stać na wewnętrzną dyscyplinę słynnego inwestora Williama O'Neila, który - zanim zajął się giełdą - przeczytał 2000 fachowych książek na jej temat. Nie każdy okazuje się cudownym dzieckiem, jak kultowy inwestor Warren Buffett, który jako jedenastolatek nabył pierwsze akcje - na początek trzy, zarabiając zresztą na każdej po trzy dolary, a dziś mimo zarobionych miliardów odżywia się hamburgerami z colą i przemieszcza wysłużonym samochodem ze słowem "skąpiec" na tablicy rejestracyjnej.
Inni ulegli pokusie ostentacyjnej konsumpcji i zdecydowali się pójść na skróty. Jak Nicholas Leeson, który puścił z torbami własny bank o dwustuletniej tradycji, Jerome Kerviel, przysparzający pracodawcy astronomicznych strat czy teraz Klaus Zumwinkel, któremu nawet w czasie dyskusji nad moralnym aspektem wysokich wynagrodzeń menedżerów w Niemczech nie wystarczyły legalne dochody. O kryzysie moralnym mówią nie tylko alterglobaliści czy chętnie konferujący w pięciogwiazdkowych hotelach zawodowi naprawiacze świata - ale również autorytety biznesu i praktycy rynku finansowego.
Dysk z Liechtensteinu
Pierwszy efekt aresztowania Zumwinkla i innych okazał się spektakularny. Prawie dwustu zamożnych niemieckich obywateli - przykładnie, choć z opóźnieniem - pomaszerowało do urzędów podatkowych, by skorygować zeznania o osiągniętych dochodach z uwzględnieniem wartości ulokowanych w górskim księstwie depozytów.
Raje podatkowe to niewielkie państwa, których atutem pozostają niskie podatki oraz rozbudowana tajemnica bankowa. Wśród "krajów szkodliwej konkurencji podatkowej" w rozumieniu rozporządzenia polskiego ministra finansów z 16 maja 2005 r wymienia się 40 państw i terytoriów: oprócz Liechtensteinu (dla którego usługi bankowe są źródłem jednej trzeciej produktu krajowego brutto, a uchylania się od płacenia podatków nie uznaje się tam za przestępstwo kryminalne) Andorę i Monako, brytyjski Gibraltar, wyspy Man, Jersey i Guernesey, holenderską Arubę, arabski Bahrain. Resort nie zalicza do rajów podatkowych Cypru ani Luksemburga, chociaż utworzenie holdingu z siedzibą w tych państwach pozwala na korzystniejsze opodatkowanie przepływu dywidendy.
Z wyjątkiem Panamy i Belize to zwykle małe państewka wyspiarskie. Jak brytyjskie Kajmany, które w XVI wielu służyły za bazę karaibskim piratom, zaś od kilkudziesięciu lat biznesmenom od spółek "off-shore". Wedle tradycji król Jerzy III zwolnił mieszkańców na zawsze od podatków, gdy uratowali flotyllę jego okrętów przed kolizją z rafami koralowymi.
Rajami podatkowymi nie mogą być "państwa zbójeckie" typu Birmy czy Kuby, bo rola ta wymaga nowoczesnych środków łączności i stabilności systemu prawnego. Znakomicie nadają się do tych celów znane z wyjazdów wakacyjnych Mauritius i Seszele. W raju podatkowym zakłada się spółkę "offshore", do której transferuje się dochód osiągany w kraju. Na terytorium "raju" podlega on niższemu opodatkowaniu. Zarejestrowane tam spółki świadczą na korzystnych warunkach usługi konsultingowe czy marketingowe. Dominique Strauss-Kahn oceniał swego czasu, że przez raje podatkowe przechodzi połowa światowego handlu. Aktywa tam ulokowane "Observer" oceniał niedawno na równowartość jednej trzeciej rocznego światowego produktu brutto. Pierze się w nich pieniądze z narkotyków i przeznaczone dla organizacji terrorystycznych.
Po aferze z tajnymi kontami Niemcy zażądali na forum UE, by ta skłoniła władze rajów do współpracy z fiskusem innych państw. Minister finansów Peter Steinbruck chce rozszerzenia obowiązującej od 2005 r. dyrektywy o wymianie informacji dotyczących kont bankowych na osoby prawne, co podważałoby sensowność specjalnych trustów, powoływanych, aby uniknąć kontroli. Żąda, by zmusić raje podatkowe do podawania danych o tożsamości posiadaczy kont. Francja zapowiada, że po objęciu prezydencji Unii Europejskiej postara się, aby Unia wymusiła na rajach współpracę w walce z przestępstwami fiskalnymi. Premier Liechtensteinu Otmar Hasler zapowiedział, że jego kraj podpisze z UE porozumienie, jak wspólnie zwalczać unikanie podatków.
Tylko Daniel Truchi z Societe Generale, banku poszkodowanego przez Kerviela ocenia, że gdy Liechtenstein i inne kraje europejskie ugną się pod naporem Unii - skorzysta na tym Singapur, obsesyjnie przestrzegający tajemnicy bankowej i wyrastający na światowe centrum "private bankingu".
Światło w tunelu
W tunelu pojawia się jednak światło. Jak informuje "Finacial Times" z 28 lutego 2008 - pięć wielkich spółek amerykańskich w tym Xerox, American Express i Texas Instruments pod presją akcjonariuszy postanowiło ujawnić własne wydatki na kampanie polityczne, choć prawo tego nie nakazuje. Właściciele firm wyciągają wnioski ze sprawy Enronu - koncernu pogrzebanego wraz z funduszami emerytalnymi pracowników przez wirtualną księgowość - i skłaniają się ku przejrzystości.
Z kolei badanie 700 firm przez Association of British Insurers dowiodło, że przedsiębiorstwa zarządzane zgodnie z zasadami ładu korporacyjnego okazują się lepszą inwestycją od tych, które je lekceważą. Jak skrupulatnie wyliczyli analitycy - akcje przestrzegających ładu spółek są warte o 18 proc, więcej, co stanowi naukowy dowód, że biznesowa uczciwość popłaca. Nie wiadomo, do jakiego stopnia świat finansów przejmie się tymi oszacowaniami. Bez wątpienia jednak po aferach Kerviela i Zumwinkla już stawia sobie pytania do niedawna całkowicie mu obce. Zapowiedziana krucjata Unii Europejskiej przeciw rajom podatkowym wskazuje, że po "epoce chciwości" przychodzi era kontroli.
Łukasz Perzyna
Raje podatkowe stają się anachronizmem - rozmowa z mec. Andrzejem Rakowiczem, radcą prawnym z Torunia
Co wynika dla Polski z afery z tajnymi kontami w Liechtensteinie?
Widać, że przeżywa się formuła państwa fiskalnego, o absurdalnie wysokich podatkach, jakie obowiązują w Niemczech. W tej akurat kwestii nie powinniśmy się na Niemcach wzorować. Warto się raczej zastanowić nad sposobem, w jaki nowoczesne państwo ma wypełniać podstawowe powinności, nie narzucając obywatelom podatków w wysokości prawie 50 proc i nie skłaniając ich w ten sposób do ucieczki z pieniędzmi za granicę. Trudno nawet mówić o państwie socjalnym, jeśli bogaci unikają płacenia podatków, które w zamyśle miały być przeznaczone na cele społeczne - a budżet na tym traci. Jeśli natomiast mowa o działaniach niemieckich służb wywiadowczych, zdobywających informacje o tajnych kontach, to wszystko wskazuje, że są one zgodne z prawem, a kluczowe operacje miały miejsce poza terytorium państwa niemieckiego.
Zajmuje się Pan obsługą prawną niemieckich firm. Jak za Odrą zareagowano na tę aferę?
Afera podatkowa stała się dla Niemców szokiem. Odchodzą wiekowi szefowie wielkich koncernów, jak ostatnio EON-u. Nadarza się okazja do zmiany pokoleniowej, awansu młodszych menedżerów o otwartych głowach, miejmy nadzieję mniej podatnych na pokusy rajów fiskalnych. Wymiana generacyjna powinna wzmóc rygoryzm moralny.
Również Francja obiecuje działania przeciw rajom podatkowym. Czy w Polsce prawo w tej dziedzinie powinno się zmienić, skoro wiadomo, jakie straty ponieśliśmy w latach 90 w wyniku wyprowadzania do off-shore'ów pieniędzy z głośnych afer?
Przestrzeganie prawa pozostaje obowiązkiem każdego obywatela, pilnująca tego władza też musi działać w ramach systemu prawnego, ale system podatkowy należy uprościć i działać na rzecz maksymalnej przejrzystości. Pamiętajmy, że raje podatkowe są skutkiem - przyczyną zaś fiskalizm państwa. Dziś problemem równie poważnym jak transfer zysków do tych rajów staje się przenoszenie przez przedsiębiorców produkcji do nowych krajów Unii, gdzie siła robocza okazuje się tańsza, a podatek - najczęściej liniowy - bez porównania niższy niż w "starej" UE. Dlatego raje podatkowe już znajdują się w fazie schyłkowej. Stają się anachronizmem. Ich rola będzie się zmniejszać.
Czy możemy liczyć, że odzyskamy część pieniędzy, które od nas bezprawnie wypłynęły?
Dość powszechne i zrozumiałe wydaje się poczucie, że wytransferowane pieniądze powinny do Polski wrócić. Pamiętajmy, że podatkiem objęta jest działalność gospodarcza obywatela - a nie same pieniądze. Gdy udowodni się obywatelowi, że nie zapłacił należnych podatków - w jego interesie pozostaje, żeby sprowadzić pieniądze z powrotem do kraju i w pełni rozliczyć z fiskusem, unikając konsekwencji prawnych. Receptą wydaje się więc sprawność aparatu skarbowego, zaś działania wywiadowcze czy akcje policyjne i prokuratorskie stanowią tylko spektakularną formę egzekucji prawa. Rolą urzędnika skarbowego pozostaje udowodnienie, że dany obywatel zaniżył koszty swojej działalności gospodarczej i skłonienie go, żeby podatek zapłacił rzetelnie, jeśli trzeba uszczuplając konto za granicą.
Potrzeba determinacji urzędników - rozmowa z Jarosławem Jakimczykiem, dziennikarzem śledczym z TVP
Raje podatkowe usytuowane są w egzotycznych krajach. Ale sam problem nie jest wcale dla Polski egzotyczny?
Pamiętam proces o odzyskanie pieniędzy, które wypłynęły z Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego na początku transformacji ustrojowej. Z powództwa likwidatora FOZZ toczy się postępowanie przeciwko spółce z Brytyjskich Wysp Dziewiczych. Prawnik tej firmy dowodził, że jej pełnomocnikiem jest inna osoba niż wynika z powództwa. Przedstawił potwierdzający to list z pieczęcią gubernatora wysp. Zaś kto pozostaje właścicielem spółki - nie udało się dowiedzieć... bo to kapitał niejawny. Możliwość dociekania prawdy w takich sprawach ze strony organów państwa pozostaje znikoma. Wiadomo, że za 4 mln dolarów wytransferowanych za pośrednictwem tej spółki z FOZZ przedsiębiorcy uruchomili nową linię produkcyjną w fabryce surowców do produkcji środków higienicznych w Szczecinie i zwielokrotnili zyski. Cała ta historia obrazuje rolę, jaką raje podatkowe odegrały w procesie odpływu pieniędzy, przeznaczonych pierwotnie na spłatę polskiego długu.
Czy stanowcze działania, zapowiadane przez Francję w UE, dają nam nadzieję, że uda się odzyskać część wytransferowanych kapitałów?
Stwarza nam to nadzieję, ale nie ona decyduje, lecz determinacja urzędników, stojących na straży interesów państwa. Niezależnie od działań, jakie Francja zamierza zainicjować w Unii podczas swojej prezydencji, w Polsce władza wykonawcza powinna wykorzystać przysługujące jej uprawnienia, domagając się respektowania istniejących umów dwustronnych o ekstradycji czy wymianie informacji z różnymi państwami. Co z tego, że na stronach internetowych policji list gończy z podobizną skazanego w procesie FOZZ Dariusza Przywieczerskiego sąsiaduje z wizerunkami najgroźniejszych kryminalistów i rosyjskich gangsterów. Przywieczerski został skazany w 2005 r i od tego czasu nikt go skutecznie nie odnalazł, choć wiadomo, że był widywany na obszarze różnych jurysdykcji... po obu stronach oceanu. Nie dostrzegam determinacji ze strony aparatu państwowego. Urzędnicy francuscy pewnie bardziej utożsamiają się z własnym państwem, tradycja tej identyfikacji sięga XIX-wiecznego korpusu cywilnego za Napoleona I. W Polsce nie widzę woli działania.