8 czerwca ubiegłego roku, chwilę przed 5:00 rano kamienicą w centrum Staszowa w województwie świętokrzyskim wstrząsnął potężny wybuch. Eksplodował gaz ulatniający się z butli w jednym z mieszkań. Tylko cudem nikomu nic się nie stało. - Obudziłam się, bo poczułam, że jakieś kamienie na mnie lecą. Zerwałam się, a chwilę później na poduszkę, gdzie trzymałam głowę, spadł wielki kawałek gruzu. Cała ściana, która stała nad moim łóżkiem, przechyliła się tak, że strażacy powiedzieli, że jeszcze trochę i byłoby po mnie - opowiada Maria Kalina, właścicielka jednego ze zniszczonych mieszkań. Lokator pod wpływem alkoholu Gaz wybuchł w mieszkaniu socjalnym należącym do gminy. Urzędnicy jakiś czas wcześniej zakwaterowali tam pana Eugeniusza. Mężczyzna od początku sprawiał problemy sąsiadom. Do mieszkania znosił śmieci, awanturował się, niemal cały czas był pod wpływem alkoholu, a w mieszkaniu urządzał libacje. - My żyliśmy spokojnie, każdy dbał o to miejsce, to były lokale własnościowe, więc każdemu zależało. Tylko ten pan tutaj nie pasował. Chodził po śmietnikach, non stop organizował balangi, co chwila tam ktoś przychodził. Baliśmy się, że prędzej czy później stanie się jakaś tragedia. No i się stała... - mówi Karolina Więcek, właścicielka salonu fryzjerskiego w zniszczonej kamienicy. Sąsiedzi wielokrotnie zgłaszali problemy z lokatorem do urzędników. Nikt jednak nie zareagował. W końcu mężczyzna doprowadził do eksplozji - w chwili wybuchu miał ponad dwa promile alkoholu we krwi. - W dzień wybuchu urzędniczka przyszła i pyta, w czym mi może pomóc. Ja mówię - kobieto, jak masz czarodziejską różdżkę to zamachaj i oddaj mi moje mieszkanie. Teraz się pytają, a jak wcześniej chodziliśmy, prosiliśmy, żeby coś z nim zrobili, to nikt się nie zainteresował - mówi Alina Brzezińska, właścicielka jednego ze zniszczonych mieszkań. Ogromne straty Straty, do których doprowadził wybuch są ogromne, lokale należące do pozostałych mieszkańców kamienicy zostały doszczętnie zniszczone. Budynek został wyłączony z użytku do momentu kapitalnego remontu. Gmina nie chce wziąć odpowiedzialności za straty spowodowane przez swojego lokatora. Urzędnicy twierdzą, że właściciele mają wyremontować lokale za własne pieniądze. - To jest wina tego pana, lokatora który zajmował mieszkanie. My nie poczuwamy się do odpowiedzialności za to co tam zaszło. Jeśli mieszkańcy chcą, mogą od sprawcy domagać się zadośćuczynienia, gmina nie będzie przeznaczać żadnych środków na remont prywatnych mieszkań - tłumaczy Leszek Kopeć, burmistrz Staszowa. Zdaniem mieszkańców, do tragedii by nie doszło, gdyby gmina reagowała na zgłoszenia i odpowiednio administrowała lokalem do niej należącym. Sam lokator mieszkania, w którym wybuchł gaz, też nie poczuwa się do odpowiedzialności. Już dostał od gminy kolejne mieszkanie socjalne. - Tam żadnych imprez ani alkoholi nie było, butla po prostu była wadliwa. To co ja mogłem zrobić, co ja winny jestem? - mówi pan Eugeniusz. Właściciele lokali twierdzą, że nie stać ich na remont. Łączny koszt ma wynieść ponad 400 tysięcy złotych. Burmistrz zapowiedział, że jeżeli lokatorzy nie zapłacą z własnej woli, to kamienica zostanie wyremontowana przez inwestora zastępczego, a następnie gmina będzie ściągać pieniądze od właścicieli. Więcej o 19:30 w reportażu Przemysława Siudy w programie "Państwo w Państwie".