Otwierają jedną na kilka tras. Są ośrodki, które "balansują na granicy egzystencji"

Magdalena Raducha

Magdalena Raducha

emptyLike
Lubię to
Lubię to
like
0
Super
relevant
0
Hahaha
haha
0
Szok
shock
0
Smutny
sad
0
Zły
angry
0
Lubię to
like
Super
relevant
4 tys.
Udostępnij

Stacje narciarskie w Polsce stają przed coraz większym wyzwaniem. Ciepłe zimy powodują, że otwierają się później, często nie są też w stanie naśnieżyć wszystkich stoków. - W branży mówi się, że w połowie stycznia około 250 tras było w Polsce nieczynnych. Nie tylko my mamy zatem z tym problem - komentuje kierownik jednego z beskidzkich ośrodków narciarskich. Tu otwarta jest jedna z czterech dostępnych tras.

Ciepła zima to "dramat dla branży". Otwierają jeden na kilka dostępnych stoków
Ciepła zima to "dramat dla branży". Otwierają jeden na kilka dostępnych stokówarchiwum prywatne
Nie wszystkie trasy są dostępne. Ciepła zima to dla branży dramatgrafika: Aleksandra Włodarczyk, zdjęcia: Stanislaw Bielski/REPORTER, GerardReporter

Marek co sezon jeździ w polskie góry na narty. W tym roku wybrał jedną z mniejszych stacji narciarskich w Beskidzie Wysokim.

- Bywałem już w tym miejscu i bardzo mi się podobało. Ogólnie lubię mniejsze ośrodki, bo nie ma w nich takich tłumów. Zamiast stać w kolejce można sobie pozjeżdżać. I trasy są o różnym poziomie trudności, dla każdego. Same plusy - mówi w rozmowie z Interią.

Jakie było jego zdziwienie, kiedy na miejscu okazało się, że z sześciu tras dostępna jest... jedna.

- Byłem niesamowicie zawiedziony. Dwa dni pozjeżdżałem, na resztę urlopu pojechałem do większego ośrodka. Wszystkie trasy były otwarte, ale była też masa ludzi - relacjonuje. Teraz na narty pojechał w Alpy. Nie wie, czy w przyszłym sezonie skorzysta z oferty polskich stacji narciarskich.

Sporty zimowe w Polsce się skończą? Powód: Brak zimy

Ciepłe zimy to dla tego biznesu dramat - mówi Interii Daniel Chwastek, kierownik stacji narciarskiej Laskowa-Ski w Beskidzie Wyspowym.

W tym miejscu również czynna jest jedna trasa, a dostępne są cztery. Otwarta została ta najdłuższa, dwukilometrowa. - Przygotowaliśmy ją solidnie i cieszymy się z tego, co mamy - dodaje kierownik ośrodka. To miejsce otworzyło się też dość późno, bo w połowie stycznia.

- Ten sezon jest dla nas trudny. Mamy ciepły rok, zima przyszła później i jest bardzo sucha. Mieliśmy łącznie może z 25 cm opadów, to jest nic na potrzeby prowadzenia ośrodka narciarskiego - mówi Interii.

- W branży mówi się, że w połowie stycznia około 250 tras było w Polsce nieczynnych. Nie tylko my mamy zatem z tym problem - komentuje nasz rozmówca.

Otwierają się tuż przed feriami, chociaż na chwilę

Przedstawicielka stacji narciarskiej Tylicz Ski mówi tak: - My wszystkie trasy mamy czynne. Wystartowaliśmy ogólnie w grudniu, ale śnieżyliśmy już w listopadzie. Mamy do tego odpowiedni mikroklimat. Jakoś sobie radzimy, ale słyszymy, że są stacje w innych częściach kraju, które mają problem - nie otwierają się w ogóle, albo dopiero zaczynają śnieżyć stoki.

Sylwia Groszek, rzeczniczka prasowa Polskich Stacji Narciarskich i Turystycznych przekazała nam, że na ten moment nie ma jeszcze statystyk o obecnym sezonie. Bazując na poprzednich latach szacuje, że od 2 do 5 proc. ośrodków mogło się tej zimy nie otworzyć.

- Od lat branża narciarska spotyka się ze zmieniającymi warunkami pogodowymi, które powodują, że utrzymanie warunków narciarskich stanowi dla nas wyzwanie jak i dodatkowe koszty. Zanim widzieliśmy zauważalny trend zmian klimatycznych, większość stacji otwierało się dla narciarzy i snowboardzistów na początku grudnia, zdarzały się i takie otwierające pod koniec listopada. Teraz stworzenie dogodnych warunków na koniec grudnia bywa niejednokrotnie sporym wyzwaniem - mówi Interii.

Zaznacza też, że w Polsce mamy dość specyficzną sytuację z rozmieszczeniem ośrodków narciarskich, co nie jest bez znaczenia. - Poza Tatrami czy Sudetami nie mamy wysokich gór. Większość ośrodków jest poza terenami wysokogórskimi - wskazuje.

Naśnieżanie tylko przy ujemnych temperaturach. Ważna wilgotność powietrza

Jak wyjaśnia nam Andrzej Zając ze Stacji Narciarskiej Suche na Podhalu, najgorzej mają obecnie stacje położone nisko. - U nas, wysoko, zima zawsze jakaś jest. Warunki są dobre i wszystkie trasy mamy otwarte - opowiada.

archiwum prywatne

Dodaje też, że to nie dzieje się samo. - Już w listopadzie zaczynamy śnieżyć. Produkujemy kilkanaście tysięcy kubików śniegu, żeby to miało ręce i nogi - dodaje. Wszystko po to, aby trasy wytrzymały do końca sezonu, czyli do końcówki marca.

Rzeczniczka PSNiT wskazuje, że technologicznie branża narciarska w Polsce jest przygotowana do naśnieżania. - Istotną kwestią jest natomiast zmieniająca się w trakcie zimy, czasem kilkukrotnie, temperatura. Już w tym sezonie musieliśmy się zmierzyć z nagłym ociepleniem. W niektórych miejscach temperatura wzrosła do 10, nawet 15 stopni na plusie i utrzymywała się ponad tydzień. Wtedy niektórzy decydowali się na parodniowe zamknięcie, aby naśnieżone trasy mogły przetrwać w dobrej kondycji i otwierały się ponownie po 1-2 dniach, ponieważ nocne temperatury pozwoliły dośnieżyć stoki - wyjaśnia.

Bo naśnieżać stok, w sposób bezpośredni, można jedynie przy ujemnych temperaturach. Znaczenie ma też wilgotność powietrza. Andrzej Zając tłumaczy, jak to działa. - Armatki funkcjonują w zależności od wilgotności powietrza. Jeśli jest niska, koło 70-80 proc., możemy śnieżyć przy -3 stopniach. Ale jak ta wilgotność jest wysoka, to i przy -5 stopniach nie da się śnieżyć. Efekt nie jest taki, jakbyśmy oczekiwali - wyjaśnia.

"Balansują na granicy egzystencji"

Poza armatkami stacje narciarskie stosują też "fabryki śniegu". To nie jest jednak naśnieżanie w tradycyjnym sensie - wytworzony w zamkniętym systemie śnieg trzeba przetransportować na stok. - Największy tego typu system w Europie jest na jednej ze stacji zrzeszonej w naszej organizacji - Kurzej Górze - zaznacza Sylwia Groszek, rzeczniczka PSNiT.

W tym sezonie "fabryki śniegu" pojawiły się też w Zieleńcu. - W szybki sposób ochładza wodę do temperatury zamarzania. W efekcie końcowym otrzymywane są "suche śnieżynki" o najwyższym stopniu zamrożenia. Urządzenie jest gotowe do pracy zaraz po podłączeniu do prądu oraz wody i może pracować przez całą dobę, bez względu na temperaturę powietrza i wody. Stwarza doskonałe uzupełnienie do tradycyjnego, armatkowego systemu naśnieżania, który pracuje tylko przy ujemnych temperaturach - wyjaśnia Grzegorz Głód z Zieleniec Sport Arena.

Jest "ale". - Inna niż armatkowa technologia naśnieżania jest kosmicznie droga. A już przy naśnieżaniu armatkowym, które mamy, przy obecnych cenach energii jest ciężko. Te maszyny zużywają bardzo dużo prądu i wody. Im mniej naturalnego śniegu tym więcej kosztów i mniejsza rentowność stacji narciarskich - komentuje Daniel Chwastek z Laskowa-Ski.

Sytuacja ekonomiczna klienta też nie pomaga. - My w tym sezonie nie podnieśliśmy cen, ale zdajemy sobie sprawę z tego, że ogólnie karnety - wszędzie - są drogie. Wydaje się, że boom na narciarstwo jest w uśpieniu. Być może wróci wraz z mroźnymi i śnieżnymi zimami - dodaje.

Na koniec podkreśla: - Wiele stacji narciarskich balansuje na granicy egzystencji i sensu prowadzenia tego biznesu. Dla nas to dodatkowa działalność. Póki jest rentowna, to będziemy działać.

Video Player is loading.
Current Time 0:00
Duration -:-
Loaded: 0%
Stream Type LIVE
Remaining Time -:-
 
1x
    • Chapters
    • descriptions off, selected
    • subtitles off, selected
      reklama
      dzięki reklamie oglądasz za darmo
      Szczyt w Paryżu. "Gdyby rządził PiS, spotkanie byłoby w Warszawie"
      Szczyt w Paryżu. "Gdyby rządził PiS, spotkanie byłoby w Warszawie"Polsat NewsPolsat News
      Przejdź na