Nikolskiego problemy z pamięcią
Nie przypominam sobie tego. Nie pamiętam - tak na większość pytań sejmowej komisji śledczej odpowiadał zeznający dziś Lech Nikolski, były szef gabinetu politycznego premiera, obecnie minister ds. referendum europejskiego.
Dzisiaj sejmowa komisja śledcza badająca sprawę Rywina kontynuowała przesłuchanie ministra ds. referendum europejskiego Lecha Nikolskiego. W lipcu ubiegłego roku, kiedy Lew Rywin miał złożył Agorze korupcyjną propozycję Nikolski był szefem gabinetu politycznego premiera.
Podczas przesłuchania Lecha Nikolskiego przed sejmową komisją śledczą Jan Rokita (PO) dziwił się, dlaczego były szef gabinetu politycznego premiera zeznał, że do grudnia nie wiedział o korupcyjnej propozycji Lwa Rywina właściwie nic, poza plotkami, choć sprawa była znana w otoczeniu premiera i prezydenta.
Rokita zastanawiał się, dlaczego również była wiceminister kultury Aleksandra Jakubowska, która "ustawę o rtv prowadziła", i sekretarz KRRiT Włodzimierz Czarzasty, który "wymyślił przepisy antykoncentracyjne", dowiedzieli się o sprawie dopiero z "Gazety Wyborczej".
Komentując te fakty poseł PO powiedział, że komisja, aby w 100 proc. uwierzyć w zeznania w tej kwestii Nikolskiego, Jakubowskiej i Czarzastego, musiałaby uznać zasadność przysłowia, że pod latarnią jest najciemniej, a tymczasem "ludzki rozum burzy się przeciw temu przysłowiu".
Rokita przypomniał, że Czarzasty zeznał, iż było tylko jedno spotkanie w takim gronie i zapytał, czy takie "zawężenie" liczby spotkań ze strony sekretarza nie jest przesadne. Nikolski odparł: - Nie chcę oceniać czyjejś pamięci. Wszak sam ma z nią problemy.
Rokita podkreślił, że o sprawie wiedział premier, prezydent, szef MSWiA, minister sprawiedliwości, a "nawet generał Jaruzelski, który prowadził ożywione debaty na ten temat w czasie wycieczki na Mazury". Tymczasem - jak mówił - są trzy osoby z zeznających do tej pory przed komisją, które zapewniają, iż o sprawie musiały się dowiadywać z plotek i żyły "poza świadomością tego, o czym wiedzieli w kręgu prezydenta i premiera prawie wszyscy". Spytał, czy Nikolski rozumie, że "w takich warunkach, wobec takiego przekonania", komisja musi być sceptyczna.
- Mówię to o sobie, potwierdzając to, co mówiłem do tej pory. O jakichś okolicznościach, które mogły towarzyszyć tej ustawie, dowiedziałem się z plotek i pogłosek, także tu na terenie Sejmu - odpowiedział Nikolski. Powtórzył, że kiedy się o nich dowiedział, poinformował premiera. Otrzymałem z jego strony informację, że zna sprawę. Tak jak mówiłem, nie dopytywałem się, bo informowałem osobę, której ufałem i ufam, że w tej sprawie - i nie tylko tej - potrafi i będzie wiedziała jak postąpić - powiedział.
Nikolski zeznał także, że po spotkaniu 26 czerwca ub.r. z nadawcami komercyjnymi, kiedy zaczęła być wypracowywana autopoprawka rządu do projektu ustawy o rtv, jego rola stała się znacząco większa, niż w procesie kształtowania ustawy wcześniej. Tłumaczył to poleceniem premiera, "abyśmy razem (z Jakubowską - red.) doprowadzili do finału tę sprawę, byśmy zorganizowali spotkanie (26 czerwca z nadawcami komercyjnymi - red.), ustalili propozycje, wokół których można poszukiwać kompromisu".
Dodał, że sam pytał Jakubowską o przebieg prac nad ustawą. Rokita przypomniał, że w ubiegłą sobotę Nikolski mówił, że "nie miał ciekawości w sprawie tej ustawy do czasu autopoprawki". Zeznał także, że nie przygotowywał wspólnie z Jakubowską strategii działania w związku z konfliktem wokół noweli. Rząd nie miał także pisemnej strategii prowadzenia sporu w tej sprawie z mediami prywatnymi.
Barwnością języka były szef gabinetu politycznego premiera tłumaczył wypowiedź szefa MON Jerzego Szmajdzińskiego na posiedzeniu rządu o "skrywanym celu nr 4 rządu" w stosunku do noweli ustawy o rtv. Zeznał, że nie pytał ministra, co miał na myśli, bo ocenił, że nic szczególnego się za tym nie kryje.
Natomiast tym, że jedno spotkanie może być poświęcone wielu różnym sprawom minister tłumaczył fakt, że każdy z dotychczas przesłuchanych uczestników spotkania z 22 lipca w Kancelarii Premiera wymieniał inny jego cel, oraz że ministrowie omawiali sprawy wewnątrzrządowe w obecności przedstawicieli prywatnej firmy - Agory.
W tym spotkaniu uczestniczyli: premier Leszek Miller, naczelny "GW" Adam Michnik, wiceprezes Agory Helena Łuczywo, Aleksandra Jakubowska, minister kultury Waldemar Dąbrowski i Nikolski.
Powołując się na wcześniejsze zeznania Nikolskiego, z których wynika, że wieczorem 22 lipca premier poprosił go, by "za godzinę" przyszedł na spotkanie, które miało miejsce po konfrontacji, Rokita wnioskował, że premier musiał to mówić około godz. 19., bo spotkanie rozpoczęło się około 20. O 19.30 rozpoczęła się konfrontacja, o której Nikolski - jak twierdzi - wtedy nie wiedział.
- Ja mam bardzo istotne podejrzenie, że część świadków w sprawie tego, co tam się działo, zeznaje nieprawdę, i że to są okoliczności, które są decydujące dla wyjaśnienia afery Rywina - wykazanie tego bądź nie. Mówię panu otwarcie - powiedział Rokita.
Pytał, jak to jest możliwe, że "tę godzinę" oczekiwał na spotkanie, skoro "dokładnie w połowie tej godziny, to znaczy około godz. 19.30" był "z powrotem w sekretariacie premiera" i spotkał tam Michnika i Rywina.
Nikolski powiedział, że nie potrafi powiedzieć, o której dokładnie godzinie przyszedł do gabinetu premiera i kiedy premier zaprosił go na spotkanie o 20. - Z Adamem Michnikiem i Lwem Rywinem spotkałem się wychodząc z gabinetu premiera - powtórzył Nikolski.
- Niemożliwe, o 19., godzinę wcześniej (niż spotkanie umówione na 20.), ich tam nie było - zareagował Rokita.
- Możliwe panie pośle. Pan się przywiązuje do określenia "za godzinę". Ja mówiłem tak jak to pamiętam - odparł Nikolski. - Ja nie wiem, czy to trwa godzinę, 47 minut, 38 minut, czy 54 minuty, nie wiem. Przekazuję to, co sobie przypominam - dodał.
Rokita powiedział, że z billingów ujawnionych przez prasę wynika, iż o godz. 19.15 Nikolski rozmawiał przez telefon z Czarzastym. Wyraził przypuszczenie, że rozmowa musiała odbyć się w gabinecie premiera i w jego obecności.
- Mam jedną regułę: nie wchodzę do premiera z telefonami komórkowymi, premier nie lubi, żeby one dzwoniły - odpowiedział Nikolski. Dodał, że jego spotkanie z premierem przed konfrontacją trwało nie dłużej niż 5 minut, po nim wyszedł z gabinetu premiera i przywitał się z Rywinem i Michnikiem, którzy czekali na wejście do gabinetu. Podkreślił także, że nie pamięta, czy w ogóle podjął rozmowę z Czarzastym.
Minister oświadczył, że prawda w sprawie afery Rywina niezwykle go interesuje i potępia zachowania korupcyjne, nie chciał jednak oceniać rozmowy, podczas której padła korupcyjna propozycja Rywina, tłumacząc, że w tej sprawie toczy się postępowanie. Zbigniew Ziobro (PiS), który kilkakrotnie go o to prosił, skomentował, że Nikolski jest drugą po Jakubowskiej osobą, która uchyla się od oceny propozycji korupcyjnej Lwa Rywina.
Posłuchaj także relacji warszawskiego reportera RMF Tomasza Skorego:
Jutro komisja ma rozpocząć przesłuchanie ministra kultury Waldemara Dąbrowskiego.
W ubiegłą sobotę Nikolski zeznał, że o całości sprawy Rywina dowiedział się praktycznie po publikacji "Gazety Wyborczej" z grudnia 2002 r. Wcześniej - twierdzi - pod koniec sierpnia słyszał na ten temat plotki; informował o nich premiera, a kiedy ten powiedział mu, że słyszał o sprawie, Nikolski nie dopytywał o szczegóły.
Minister przekonywał komisję, że nie ma nic dziwnego w tym, że premier nie dzielił się z nim jako szefem gabinetu politycznego, wiedzą o sprawie Rywina (m.in. o notatce Wandy Rapaczyńskiej, informującej o korupcyjnej propozycji, a także przebiegu konfrontacji między Adamem Michnikiem i producentem, w gabinecie Leszka Millera).
Michnik zeznał wcześniej przed komisją, że tuż przed konfrontacją (22 lipca 2002) Michnik zastał, w przedpokoju gabinetu premiera, Rywina z Nikolskim. Minister pytany, o czym rozmawiał z producentem odparł: - Powiedziałem "dobry wieczór panu", a on odpowiedział "dobry wieczór panu".
Nikolski oświadczył też w sobotę, że nie rozmawiał z Rywinem o noweli ustawy o rtv, ani o rządowej autopoprawce. Zeznał, że rozmawiał z Rywinem w ostatniej dekadzie czerwca 2002 r. o zamkniętym pokazie "Pianisty" i udziale w tym pokazie premiera. Dodał, że jego znajomość z Rywinem ograniczała się do kontaktów w sytuacjach oficjalnych.
Nikolski nie potrafił powiedzieć, do kogo z Kancelarii Premiera Rywin mógł dzwonić w ubiegłym roku (Zbigniew Ziobro z PiS ujawnił, że takich telefonów było 40.). - Ja nie siedzę przy telefonach innych osób i nie siedzę przy telefonie Lwa Rywina. Ja nie potrafię panu odpowiedzieć, nie potrafię pomóc w ustaleniu tego, do kogo dzwonił - odparł Nikolski pytany o tę kwestię.
Jutro rozpocznie składanie zeznań przed komisją minister kultury Waldemar Dąbrowski.
INTERIA.PL/RMF/PAP