"Nieważne, czy kłamię"
Nie chodzi o to, czy Gruszka kłamie, czy nie, ważniejsze są skandaliczne okoliczności zatrzymania Marcina T. - powiedział Józef Gruszka, szef komisji ds. Orlenu, o zatrzymaniu swego asystenta.
Gruszka niespodziewanie oświadczył dziś, że o zatrzymaniu T. wiedział w dniu tego zdarzenia, czyli w ubiegły czwartek. To już kolejna zmiana jego wersji w tej sprawie. Wcześniej poseł twierdził, że nic o tym nie wie, potem zaś przyznawał, że o fakcie "zatrzymania jakiegoś asystenta" mówił mu w miniony piątek poseł Roman Giertych (LPR).
- Dostałem informację w dniu zatrzymania, ale jako wieloletni członek sejmowej komisji ds. służb specjalnych wiedziałem, że jest to informacja ściśle tajna i że za jej ujawnienie można na 8 lat iść do więzienia - zaznaczył Gruszka.
Dziś okazało się także, że szef komisji już w dniu zatrzymania T. rozmawiał z jego matką. Według niej, rozmowa dotyczyła właśnie zatrzymania T. Sam Gruszka oświadczył dziś, że nie pamięta, o czym rozmawiał z matką byłego asystenta.
- Spotkałem się z nią w czwartek wieczorem, po 23. w Sejmie, w restauracji Hawełka po całym dniu pracy. Miałem głowę "sześć na dziewięć". Ja nie pamiętam, o czym z nią rozmawiałem. Coś do mnie mówiła, ale ja nic z tego nie wyniosłem - powiedział Gruszka dziennikarzom.
Szef komisji ds. Orlenu twierdzi, że ważniejsze od tego, czy skłamał, mówiąc, że nie wiedział o zatrzymaniu T., są skandaliczne okoliczności zatrzymania jego byłego asystenta. Zwrócił on dziś uwagę, że rosyjskiego dyplomatę związanego ze sprawą Marcina T. wydalono już w październiku, zaś Marcina T. zatrzymano w listopadzie i wypuszczono. - Wydala się szpiega rosyjskiego, po miesiącu zatrzymuje się Marcina, przeprowadza się z nim rozmowę i mówi: "idź do domu, zapomnij o tym człowieku" - zauważył.
Według niego, sprawę trzymano do odpowiedniego momentu, "żeby Gruszce wrzucić na głowę". - Dopiero kiedy pojawia się potrzeba, zatrzymuje się Marcina pod zarzutem szpiegostwa. Tak się robi? Jaka to szkoła? - pytał poseł.
- Ważniejsze od tego polowania na Gruszkę jest ten skandaliczny fakt zatrzymania Marcina T. Gruszka nie skłamał, Gruszka mówi, to, co w danej chwili trzeba powiedzieć. Od siedmiu lat jestem w komisji ds. służb specjalnych, jestem uczciwym posłem, uczciwym Polakiem - oświadczył. - Gdyby nie chodziło o Polskę, dawno bym to rzucił - dodał Gruszka.
Jak dodał, nie ma wobec jego osoby żadnych zarzutów. Zaznaczył, że na wczorajszym posiedzeniu komisji ds. służb specjalnych pytał, czy służby specjalne w związku ze sprawą Marcina T. cofną mu certyfikat bezpieczeństwa pozwalający na dostęp do tajemnic, ale komisja nie uznała tego za konieczne.
Gruszka zapowiedział też, że nie zgłosi ponownie wniosku o odwołanie go ze stanowiska, który w środę odrzuciła komisja. Jednak wniosek w sprawie odwołania Gruszki złożyła SdPl. Wiadomo, że poprze go SLD, a być może także PO, co mogłoby wystarczyć do odwołania Gruszki.
- Mnie się marzy, żeby w Polsce zapanowały standardy, które są oczywiste w Wielkiej Brytanii, Stanach Zjednoczonych, Holandii, Szwecji, które spowodowały, że po takich zdarzeniach, jakie spotykają asystentów posła Gruszki taki polityk z własnej woli zniknąłby ze świata politycznego - powiedział dziś INTERIA.PL lider PO, Donald Tusk.
- Obecność pana posła Gruszki w komisji w naszej ocenie utrudniłaby czy uniemożliwiłaby prace skuteczniej, niż jego usunięcie z komisji - dodał Tusk.
Marcin T. zajmował się funduszami unijnymi w Wojewódzkim Urzędzie Pracy w Warszawie. Został aresztowany w sobotę pod zarzutem szpiegostwa. Grozi mu osiem lat więzienia. Choć służby dotąd oficjalnie tego nie potwierdziły, media spekulują, że chodziło o współpracę z Rosją. Oficer obcego wywiadu, który od 2003 r. utrzymywał z T. kontakty o charakterze operacyjnym, opuścił terytorium Polski na żądanie strony polskiej.
INTERIA.PL/PAP