Nie kupuj kandydata!
Handel stroną z nazwiskiem znanej osoby to bezprawie - twierdzą specjaliści. Jednak przed wyborami można kupić w internecie domeny z nazwiskami kandydatów.
Internetowa domena DonaldTusk.com.pl była "do wzięcia" dość długo - oferowała ją na sprzedaż spółka BPP z Poznania. Teraz niespodzianka czeka nas też, gdy w wyszukiwarce napiszemy: Tusk.com.pl . Ten adres nie należy bynajmniej do wicemarszałka Sejmu i kandydata na prezydenta czy jego sztabu. Domenę nabyli dwaj dziennikarze publicznego radia. Mają też strony Cimoszewicza, Lecha Kaczyńskiego i Giertycha. Według nich wszystko jest zgodne z prawem. Inaczej uważają jednak politycy i prawnicy: to podszywanie się pod znaną postać i - czasami - zwykłe świństwo.
Dziennikarze Paweł Gołębski i Wojciech Czerniatowicz przekonują jednak, że to tylko rodzaj promocji ich płyty i zabawny show. Liczą na poczucie humoru polityków. - To nasze "podziękowanie" za cztery lata ich rządów - mówi Czerniatowicz. - Uczciwie zapłaciliśmy za te domeny. Ale jakby któryś sztab zwrócił się do nas, odstąpimy je nawet za darmo - obiecuje. - Tyle że nikt się dotąd nie odezwał.
Nie oni jedni kupili sobie polityków. Stan Tymiński też jest na sprzedaż - adres domeny z jego nazwiskiem jest właśnie oferowany na internetowej aukcji allegro. Właściciel domeny podaje na stronie tylko adres mailowy do kontaktu. cena, jak można domniemywać, do negocjacji...
Zresztą DonaldTusk.com.pl też zawiera dziś tajemniczy adres mailowy. Oznacza to, że atrakcyjną domeną znowu ktoś się zainteresował. Czy liczy na zbicie fortuny?
Czy pójdą do sądu?
- Tymi sprawami zajmuje się u nas poseł Sławomir Nowak - twierdził asystent marszałka Tuska Michał Owczarczak, gdy spółka BPP oferowała za pieniądze stronę ze zdjęciem mężczyzny nieco podobnym do Donalda Tuska. Poseł Nowak zapewniał z kolei, że politycy PO poważnie zajmują się takimi "ofertami". Tym bardziej, że w zasadzie trwa już kampania prezydencka i parlamentarna. - Internet jest strefą wolnego słowa, więc do końca nie da się uniknąć takich sytuacji - mówi. - Niemniej każdy, kto posługuje się domeną z nazwiskiem naszego kandydata na prezydenta, jest narażony na konsekwencje spotkania się z nami w sądzie. Czasy, kiedy rejestrowano pod swoimi domenami rzeczy w rodzaju coca-cola.pl i sprzedawano za wielkie pieniądze, się skończyły - podkreśla Nowak. - Imię i nazwisko Donalda Tuska są jego prywatną własnością i jestem przekonany, że każdą taką sprawę wygramy w sądzie. Podobnie zarejestrowano kiedyś DonaldTusk.pl. Odzyskamy te domeny. Dlatego aukcja internetowa jest bezskuteczna i każdy, kto będzie chciał ją kupić, naraża się na poważne konsekwencje. Pewne procedury już są zresztą rozpoczęte - przekonywał.
- Sugerowałbym odkupienie takich adresów, gdyby cena była godziwa - powiedział nam Maciej Grabowski, doradca PO ds. mediów. - Kiedyś jednak oferowano nam już na sprzedaż stronę z adresem Platformy i cena była przerażająca - kilkadziesiąt tysięcy złotych - mówi. Partia nie zapłaciła.
- Oczywiście, gdyby na takiej stronie znalazły się jakieś treści szkalujące kandydata, będziemy reagować. Ale na razie skupiamy się raczej na tej właściwej, naszej stronie. Internet jest wolnym medium - powiedział nam Kuba Giedrojć z biura prasowego sztabu Włodzimierza Cimoszewicza.
Prawo nie zezwala
Wątpliwości co do oceny tego procederu nie ma znany prawnik. - Mój mistrz, prof. Grzybowski, mówił zawsze, że kiedy rozstrzyga się problem prawny, najpierw trzeba patrzeć, czy coś jest świństwem, czy nie - mówił prof. Ryszard Markiewicz z Instytutu Wynalazczości i Ochrony Własności Intelektualnej Uniwersytetu Jagiellońskiego, pytany o ocenę takich transakcji, gdy okazało się, że "Tusk jest na sprzedaż". - To jest świństwo i to jest bezprawne. Chodzi przede wszystkim o naruszenie cudzych dóbr osobistych - tłumaczył. - Było szereg orzeczeń, głównie za granicą, które takie podszywanie się pod kogoś - bo temu celowi to służy - uznano za bezprawne.
Zdaniem prawnika taki proceder byłby całkowicie legalny tylko wówczas, gdyby osoba oferująca ową domenę na sprzedaż nazywała się Donald Tusk czy Włodzimierz Cimoszewicz. Skoro tak nie jest, to "ewidentny czyn bezprawny". - Gdyby doszło do sporu, tę domenę zarejestrowaną na inną osobę, by unieważniono - twierdzi prof. Markiewicz. On na miejscu polityków wystąpiłby do sądu. - W Polsce było wiele procesów dotyczących przywłaszczenia cudzych znaków firmowych, jak PKO - mówi. Nie ma też wątpliwości, że w takich przypadkach chodzi o celowe wprowadzanie ludzi w błąd lub - tym razem - "swoisty szantaż w stosunku do ekipy polityka".
Poseł Marek Kotlinowski z Ligi Polskich Rodzin, prawnik, także uważa, iż sztaby wyborcze powinny zainteresować się takim procederem. - Nawet jeśli taką domenę zarejestrowano czy nabyto legalnie, to liczą się także dobre obyczaje i ochrona dóbr osobistych - mówi. Zastanawiałby się jednak, czy warto wytaczać w takiej sprawie sądowe działa. - Trzeba sprawę przemyśleć, bo przecież właścicielom takich stron chodzi o nagłośnienie i promocję własnej działalności - podkreśla.
Radiowi dziennikarze akurat takich planów zupełnie nie kryją. Niemniej jest też możliwe, iż tego rodzaju stronę kupi ktoś, kto zechce bezpardonowo zaatakować kandydata do fotelu prezydenta. I wtedy jego sztabowi wyborczemu wcale nie będzie do śmiechu.