Ale to jest efekt psychologiczny, a nie polityczny. W wymiarze politycznym wzajemnych stosunków nie zaszło bowiem nic złego. Władimir Putin zachował się dobrze, uczestnicząc kilka dni wcześniej w uroczystościach katyńskich z udziałem Donalda Tuska. To spotkanie zwiastowało, że może się coś zmienić na lepsze. Szczególnie, iż Putin, który ma skłonność do idealizowania rządów Stalina, powiedział głośno, że winę za zbrodnię katyńską ponosi właśnie sam Stalin. Premier Rosji nawet poszedł dalej, bo przypomniał o rosyjskich ofiarach stalinowskich represji, co miało oznaczać, że Katyń ma szansę stać się miejscem wspólnej pamięci polsko-rosyjskiej. Sobotnia tragedia może jednak temu przeszkodzić. Polska musi zatroszczyć się o stosunki z Rosją. Dużo tu zależy od tego, jak polska elita zareaguje na wspomniane już negatywne wobec Rosji nastroje polskiego społeczeństwa. W przypadku relacji międzysąsiedzkich nie ma innego wyjścia, położenia geograficznego nie da się zmienić. Polacy natomiast powinni być bardziej wyczuleni na utratę przez Rosję terenów, które przez wieki do niej należały. Tak jest w przypadku Ukrainy. Trzeba rozumieć, dlaczego Rosja sprzeciwia się wejściu tego kraju do NATO. Jeśli chodzi o świadomość historyczną Rosjan, to do niej bardzo powoli docierają bolesne fakty z przeszłości. Gdy byłem kilka miesięcy temu w Moskwie, zaskoczyło mnie, jak otwarcie i szczerze ludzie mówią tam o czarnych kartach rosyjskiej historii. Putin jest zbyt inteligentny, żeby się tym zmianom sprzeciwiać. Oczywiście tu wciąż są pewne dwuznaczności. Rosjanie widzą w Stalinie przywódcę, który doprowadził ich kraj do zwycięstwa roku 1945, ale jednocześnie uważają go za mordercę. To już idzie we właściwym kierunku. Trzeba też brać pod uwagę społeczne zróżnicowanie Rosjan. Osoby z mniejszych miast czy ze wsi, gorzej wykształcone, patrzą na własny kraj po staremu. Natomiast inteligencja z metropolii prezentuje punkt widzenia, który może być dla Polaków niespodzianką. Kiedy na jednym z uniwersytetów powiedziałem, że Rosja, wbrew pretensjom, jakie zgłasza, nie jest już mocarstwem, dostałem oklaski. Oczywiście to nie są oklaski od takich polityków jak Putin czy Miedwiediew. Tym niemniej rosyjska opinia publiczna się zmienia, a zatem może i oddziaływać na elitę polityczną. Richard Pipes/kresy.pl