W poniedziałek politycy Lewicy zorganizowali konferencję prasową przed ambasadą Białorusi w Warszawie. Była poświęcona niedzielnemu incydentowi nad terytorium naszego wschodniego sąsiada, gdy samolot linii Ryanair zmuszono do wylądowania w Mińsku, chociaż miał lecieć na Litwę. Na białoruskim lotnisku zatrzymano Ramana Pratasiewicza, 26-letniego dziennikarza opozycyjnego. "Nie jestem jedynie swoim głosem" Podczas konferencji przemawiała m.in. Jana Szostak, polsko-białoruska aktywistka. W sierpniu zeszłego roku - po sfałszowanych wyborach prezydenckich, w których wygrał Alaksandr Łukaszenka - zainicjowała akcję "Minuta krzyku dla Białorusi". Stwierdziła, iż "nie jest głosem jedynie jej samej", lecz "setek ludzi pomagających z poczucia solidarności". - Przede wszystkim najważniejsze jest zaostrzenie sankcji wobec Białorusi. Większość z was pewnie nie wie, ale białoruska państwowa firma ma zamiar podpisać umowę z Orlenem - mówiła. "To ostatni głos, o jaki mnie poproszono" Szostak przypomniała również, że jedna z obecnych w Polsce sieci handlowych sprzedaje produkty "od reżimu", a decyzją władz w Mińsku trwa wycinka lasów, by pozyskane w ten sposób drewno "nielegalnie trafiało do krajów Unii Europejskiej".- Jesteśmy do cna zmęczeni. Prosimy o realne wsparcie. Nie przytoczę głosu Białorusinek i Białorusinów mieszkających w kraju, ponieważ oni się boją. Całe społeczeństwo jest zastraszone - opisała aktywistka. W jej opinii, jej rodacy "muszą wysłać SOS", bo inaczej "reżim zabije osoby znajdujące się na Białorusi". - To ostatni głos, o który mnie poproszono. Nie możemy milczeć, zostaje nam minuta krzyku - powiedziała Szostak, po czym zaczęła krzyczeć. Trzymała wówczas w rękach karton z napisem "SOS", którego litery miały kolory biało-czerwono-białej flagi używanej przez białoruską opozycję. W poniedziałek głos w sprawie przechwycenia Pratasiewicza zabrała także przebywająca na emigracji liderka białoruskiej opozycji Swiatłana Cichanouska. Powiedziała, że obawia się o życie dziennikarza, jak i jego wolność. Nazwała go też "czołowym przeciwnikiem" Łukaszenki. Hołownia: Dzisiaj Łukaszenka porywa samolotu, jutro zacznie je zestrzeliwać Tego samego dnia zmuszenie samolotu do lądowania w Mińsku skomentował Szymon Hołownia, lider Polski 2050. - To sprawa bezpośrednio godząca w bezpieczeństwo naszego kraju. Na pokładzie byli Polacy i osoba, której przyznaliśmy azyl - mówił w Sejmie.Zdarzenie z Mińska uznał za "akt terroryzmu". - Porwanie cywilnego samolotu musi być uznane jako atak wymierzony w Rzeczpospolitą Polską. Nasz kraj musi podjąć dużo bardziej stanowcze działania niż tweety - stwierdził Hołownia.Jego zdaniem, Łukaszenka "postanowił z dyktatora zamienić się w terrorystę", dlatego działania ws. sankcji na Białoruś powinny być intensywniejsze. - Powinniśmy oczekiwać od premiera, że w piątek na obradach Sejmu powie, jak ta sytuacja wyglądała według naszych danych wywiadowczych i jak Polska zamierza zareagować na tę sytuację - powiedział.Hołownia dodał, że - być może - "dzisiaj Łukaszenka porywa samolot, a jutro zacznie je zestrzeliwać". - Dzisiaj robi to nad terytorium Białorusi, a jutro może wpadnie na pomysł, aby zrobić to nad Kuźnicą Białostocką albo Sokółką. Sytuacja geopolityczna dojrzała do tego, byśmy powiedzieli, że nasze bezpieczeństwo i suwerenność są zagrożone. Musimy oczekiwać mocnego komunikatu ze strony organów dbających o bezpieczeństwo państwa.Nie możemy dawać sobie chodzić po głowie dyktatorowi - zaapelował szef Polski 2050.