Wiek emerytalny w Polsce. Minister zaskoczyła wypowiedzią Minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz z Polski 2050 w rozmowie w programie "Graffiti" w Polsat News nie wykluczyła możliwości podniesienia wieku emerytalnego w Polsce. Podkreśliła jednak, że obecnie najważniejsze są zachęty ekonomiczne, które sprawią, że seniorzy, zwłaszcza kobiety, będą chcieli pracować dłużej. - Nie mówię, że jutro, pojutrze czy za rok będzie ta reforma. Tak nie będzie - powiedziała Pełczyńska-Nałęcz, zaznaczając jednak, że Polaków czeka dyskusja na ten temat. Obecnie wiek uprawniający do przejścia na emeryturę jest różny dla kobiet i mężczyzn, wynosząc odpowiednio 60 i 65 lat. Reforma wprowadzona przez rząd PO-PSL w 2013 roku miała na celu stopniowe zrównanie tego wieku do 67 lat dla obu płci. Plan zakładał, że zwiększenie wieku emerytalnego obejmie mężczyzn do 2020 roku, a kobiety do 2040 roku. Jednak w 2017 roku rząd PiS cofnął te zmiany, przywracając poprzednie wartości. Donald Tusk, lider PO, w lutym ubiegłego roku na spotkaniu z licealistami w Łodzi stanowczo stwierdził, że nie będzie powrotu do przymusowego podnoszenia wieku emerytalnego. W trakcie rozmowy w Polsat News, minister Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz podkreśliła, że nie można zmuszać seniorów do pracy. Zamiast tego, należy wprowadzać zachęty ekonomiczne, które sprawią, że praca będzie dla nich opłacalna. Minister zaznaczyła, że skuteczna polityka powinna opierać się na bodźcach finansowych, a nie na przymusie, co jest szczególnie ważne w kontekście kobiet, które często otrzymują minimalne emerytury. - Polacy oczekują poważnej rozmowy na ten temat, a nie polityki rozdawania cukierków- dodała Pełczyńska-Nałęcz, podkreślając również konieczność wspierania kompetencji seniorów, aby mogli oni kontynuować pracę na emeryturze. Przeczytaj też: Przybywa Polaków biernych zawodowo. Nowe dane z rynku pracy Co z wiekiem emerytalnym? Do dłuższej pracy może zmusić nas demografia Tłem wypowiedzi minister są problemy demograficzne, z którymi mierzy się nasz kraj. Najnowsze dane Głównego Urzędu Statystycznego wskazują, że w 2023 roku liczba urodzeń spadła o 11 proc. w porównaniu z poprzednim rokiem, a przyrost naturalny wyniósł -137 tysięcy. Taki wynik demograficzny stawia Polskę w gronie krajów o najniższym wskaźniku dzietności na świecie. Spadek liczby narodzin oraz starzejące się społeczeństwo mogą wkrótce zmusić władze do podjęcia działań mających na celu przedłużenie okresu aktywności zawodowej obywateli. W 2017 roku w Polsce urodziło się ponad 400 tysięcy dzieci, podczas gdy w 2023 roku liczba ta spadła do 272 tysięcy. Jeśli trend ten się utrzyma, a prognozy wskazują, że do 2027 roku liczba urodzeń może spaść nawet poniżej 200 tysięcy, konieczne będzie zwiększenie liczby pracujących Polaków poprzez podniesienie wieku emerytalnego lub wprowadzenie innych reform, aby zrównoważyć rosnące obciążenia systemu emerytalnego. Obecnie na jedną osobę w wieku emerytalnym przypadają niespełna trzy osoby pracujące, a prognozy na 2050 rok wskazują, że będą to mniej niż dwie osoby. Równocześnie nie można ignorować ekonomicznych przyczyn malejącej dzietności. Wysokie stopy procentowe, wzrost cen mieszkań oraz inflacja wpływają na decyzje młodych Polaków o posiadaniu dzieci.