Miller przed komisją
Komisja śledcza ds. Orlenu 7 godzin przesłuchiwała dziś Leszka Millera. Były premier przekonywał, że nie ma nic wspólnego z zatrzymaniem prezesa Orlenu, nie wpływał na skład rady nadzorczej tej firmy, ani nie wie kim jest "pierwszy".
Miller zeznał, że o zatrzymaniu Andrzeja Modrzejewskiego przez UOP dowiedział się już po fakcie od rzecznika rządu Michała Tobera. Były premier podkreślił, że z nie podejmował w tej sprawie żadnych decyzji, niczego nie sugerował ani z nikim na ten temat nie rozmawiał.
Przesłuchanie nie obywa się bez spięć między świadkiem a posłami śledczymi. Największe miało miejsce, kiedy Roman Giertych (LPR) zapytał Millera o to, czy zna Władimira Ałganowa. Doszło też do wymiany zdań między świadkiem i Zbigniewem Wassermannem (PiS) - panowie zarzucali wzajemnie swoim formacjom zatrudnianie członków rodzin i politycznych kolegów przez kolejnych prezesów PKN Orlen przychylnych jednej bądź drugiej opcji politycznej.
Miller kontra Kaczmarek
Były premier zaprzeczył wersji ówczesnego ministra skarbu Wiesława Kaczmarka, według którego 6 i 7 lutego 2002 roku w Kancelarii Premiera odbyły się dwa spotkania, na których zastanawiano się, w jaki sposób nie dopuścić do podpisania przez PKN Orlen kontraktu z firmą J&S na dostawę rosyjskiej ropy, co mogłoby mieć związek z zatrzymaniem Modrzejewskiego.
Miller podkreślił, że 6 lutego żadnego spotkania w jego kancelarii nie było i być nie mogło, bo przebywał on wtedy w Łodzi i Katowicach. Z kolei spotkanie 7 lutego 2002 roku z udziałem Millera, Kaczmarka i p.o. szefa UOP Zbigniewa Siemiątkowskiego, odbyło się według byłego premiera z inicjatywy Kaczmarka i "w mniejszym stopniu" Siemiątkowskiego.
Były premier zeznał, że na tym spotkaniu Kaczmarek mówił, iż 8 lutego odbędzie się posiedzenie Rady Nadzorczej PKN Orlen, w czasie którego zostanie odwołany Modrzejewski i powołany w jego miejsce Zbigniew Wróbel. Były minister skarbu miał utrzymywać, że "jest większość, która pozwoli na takie zmiany". Kaczmarek i Siemiątkowski mieli wyrażać swoje zaniepokojenie możliwością podpisania kontraktu z J&S.
Premier ostro zaatakował Modrzejewskiego za jego działania jako prezesa Orlenu, wymieniając m. in. chybioną inwestycję w Telewizję Familijną. Miller dodał, że odwołanie Modrzejewskiego było korzystne dla spółki.
Miller, Kulczyk i prezydent
Były premier przyznał też, że 8 lutego rano - a więc w dniu odwołania Modrzejewskiego ze stanowiska prezesa Orlenu - spotkał się z Janem Kulczykiem. Zaznaczył jednak, że na spotkaniu "nie konstruowano zarządu Orlenu". Podkreślił, że byłoby to niemożliwe choćby dlatego, że poznański biznesmen miał tylko 2 proc. udziału w koncernie i w związku z tym nie mógł znacząco wpływać na zmiany w zarządzie.
Miller zeznał też, że nie ustalał z Aleksandrem Kwaśniewskim składu rady nadzorczej Orlenu. Potwierdził, że 20 lutego wieczorem - w przeddzień walnego zgromadzenia akcjonariuszy PKN Orlen - do jego kancelarii przyjechał prezydent z ministrem Markiem Ungierem. Dodał jednak, że głównym tematem spotkania była planowana nazajutrz rada gabinetowa.
Przy tej okazji - powiedział były premier - pojawiły się też sprawy bieżące, a wśród nich "temat ewentualnego przewodniczenia Radzie Nadzorczej PKN Orlen przez Kulczyka". Miller dodał, że w bezpośredniej rozmowie z nim biznesmen oświadczył, że będzie się starał o to stanowisko.
Nie wiem, kim jest "pierwszy"
- Nie wiem, kto jest tym "pierwszym" - powiedział b. premier pytany przez Wassermann o takie określenie w ujawnionej notatce Agencji Wywiadu. Według tej notatki, Jan Kulczyk miał się powoływać na "pierwszego" podczas spotkania 17 lipca 2003 r. w Wiedniu z Władimirem Ałganowem. - Już mówiłem, że mnie się to kojarzy z pierwszym maja, gdy uczestniczyłem w pochodach - stwierdził Miller.
Wassermann pytał też, "czy jest prawdą, że w strukturze spółki Orlen, interesy pana prezydenta reprezentował pan Zbigniew Wróbel (b. prezes PKN Orlen), a pana (premiera Millera) pan Strzelecki (Jacek Strzelecki - b. wiceprezes PKN Orlen), pana Kulczyka pan Waga (Jan Waga - b. szef Rady Nadzorczej PKN), pana Oleksego pan Macenowicz (Andrzej Macenowicz, wiceprezes PKN ), a pana Janika pan Wiśniewski (Janusz Wiśniewski - wiceprezes koncernu )?". - Zdaje się, że pan Wróbel reprezentował interesy akcjonariuszy. Myślę, że pan Kwaśniewski nie jest akcjonariuszem Orlenu - otrzymał odpowiedź.
Wiceprzewodniczący komisji śledczej chciał wiedzieć, o czym Miller rozmawiał podczas spotkania 8 lutego 2002 r. rano z Janem Kulczykiem, gdy UOP przesłuchiwał Andrzeja Modrzejewskiego, a za chwilę miało się zacząć posiedzenie Rady Nadzorczej PKN Orlen, na której Modrzejewski miał być odwołany.
- Czy pan wie, że szef delegatury UOP w Bydgoszczy telefonował w czasie posiedzenia Rady Nadzorczej do jej przewodniczącego w sprawie głosowania nad odwołaniem Modrzejewskiego? - pytał poseł.
- Do kogo? Do mnie telefonował? - spytał Miller.
Wassermann odparł: - Nie, ja myślę, że ci ludzie nie działają bez państwa - pana przyzwolenia, bez akceptacji.
- Czy chce pan powiedzieć, że aby gdzieś zadzwonić szef delegatury wojewódzkiej musi uzyskać akceptację premiera? - zapytał Miller.
Nie, ale jeśli w sposób nieformalny, łamiący prawo, odwołuje szefa największej spółki w kraju, to tak - odpowiedział Wassermann.
- Pan się głęboko myli. Prezes Rady Ministrów zajmuje się zupełnie innego rodzaju problemami, niż pan sugeruje - odparł Miller.
- Nie dawałem żadnej listy członków Rady Nadzorczej PKN Orlen Wiesławowi Kaczmarkowi. To on dysponował listą kandydatur i pokazał mi ją - przekonywał też Miller. - Pan Kaczmarek dysponował listą kandydatur, które - jak sadzę - były przedmiotem różnych konsultacji. Przedstawił mi tę listę. Ona nie wzbudziła jakichś moich działań, nie była więc przedmiotem jakichś kontrowersji - powiedział.
Pytany przez Bogdana Bujaka (SLD) b. premier powiedział, że Kaczmarek w końcu 2001 r. - być może w grudniu - w czasie jednej z rozmów, powiedział, że uznaje, iż Zbigniew Wróbel byłby optymalną kandydaturą na prezesa PKN Orlen. Kaczmarek dodał - według Millera - że trzeba jeszcze do tego przekonać Radę Nadzorczą.
Przesłuchanie byłego premiera zostało przerwane, będzie kontynuowane w innym terminie.
Komisja nie da się zastraszyć
W tym samym czasie, gdy zeznania składał były premier, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego przesłuchiwała członków sekretariatu komisji - poinformował w przerwie Antoni Macierewicz (RKN). Jego zdaniem, powodem przesłuchań może być uniemożliwienie przesłuchania Millera. - Gdy państwo śledziliście przesłuchanie pana Millera, odnotowywaliście jego dowcipy, w tym samym czasie ABW przeprowadzała przesłuchania kolejno wszystkich członków sekretariatu komisji wzywając ich do kancelarii tajnej - mówił. - Mamy do czynienia z rzeczywistym przesileniem: albo siły policyjne dawnego układu postkomunistycznego zgniotą komisję, albo komisja będzie mogła dalej pracować, żeby dojść do prawdy. Dziś sytuacja jest taka, że kiedy przesłuchujemy Millera, on równocześnie przesłuchuje się nas. To jest niedopuszczalne - uważa poseł RKN.
Rzecznik prasowy ABW mjr Magdalena Stańczyk zapewniła, że przesłuchania członków sekretariatu komisji śledczej wynikają z prowadzonej od piątku przez ABW kontroli stanu zabezpieczenia informacji niejawnych w Sejmie. - W żadnym razie nie chcemy dezorganizować prac komisji, kontrola była zaplanowana wcześniej - dodała.
Szef komisji Józef Gruszka (PSL) zapowiedział, że w poniedziałek zwróci się w tej sprawie do marszałka Józefa Oleksego. Zapowiedział, że komisja nie da się zastraszyć. Dodał, że mimo nacisków wywieranych na jej członków, komisja będzie dążyć do prawdy.
Ciekawostką jest to, że po zakończeniu akcji niektórzy członkowie komisji dostali od szefa ABW sms-a z przeprosinami o treści: "Czynności funkcjonariuszy ABW w czasie przesłuchania byłego premiera to niezamierzona niezręczność. Uczyniłem stosowany wytyk. Pozdrawiam. Andrzej Barcikowski".
Według Romana Giertycha (LPR), który dzisiaj poinformował o przesłanych mu sms-em pogróżkach, w ostatnich dniach komisja jest poddawana atakowi, ponieważ udało jej się "dojść do pewnych prawd", i osłonić "brudne interesy".
Zbigniew Wassermann (PiS) uznał za "akcję polityczną" stawianie mu zarzutu, że, gdy był prokuratorem krajowym, prokuratura w Płocku nie wszczęła śledztwa - na podstawie anonimowej notatki - o niejasnych interesach spółki J&S z PKN Orlen.
INTERIA.PL/RMF/PAP