Sejm debatował we wtorek w nocy nad wnioskiem PO, PSL i Nowoczesnej o odwołanie marszałka Sejmu Marka Kuchcińskiego. Kandydatem klubów opozycyjnych na nowego marszałka jest Małgorzata Kidawa-Błońska (PO). "Panie marszałku Kuchciński, ja bym chciała bez żadnego trybu panu powiedzieć, że miał pan służyć ludziom, Konstytucji, a służy pan jako partyjne narzędzie" - mówiła Kamila Gasiuk-Pihowicz (Nowoczesna) uzasadniając wniosek o odwołanie marszałka Sejmu. Według posłanki postawę Kuchcińskiego można streścić w słowach: "nieodpowiedzialność, służalczość oraz tchórzostwo". Gasiuk-Pihowicz zwróciła uwagę, że debata nad odwołaniem Kuchcińskiego odbywa się "w środku nocy". "Boicie się surowej oceny obywateli, wstyd wam, że macie takiego marszałka" - oświadczyła. Jej zdaniem, Kuchciński, prowadząc obrady Sejmu stosuje "wschodnie standardy" łamiąc konstytucje, ustawy, a także "zwyczaje parlamentarne". "Marszałek Sejmu, jeżeli sam ma być darzony szacunkiem, to przede wszystkim sam musi szanować posłów, a pan wielokrotnie tego szacunku posłom opozycji nie okazał" - mówiła posłanka zwracając się do Kuchcińskiego. Według niej, marszałek "blokuje" możliwość wypowiedzi z sejmowej mównicy posłom opozycji, "bezpodstawnie" wyklucza parlamentarzystów z obrad oraz "wnosi o kary finansowe". "Sejm kagańcowy" Jak zauważyła, Kuchciński, zamiast roli "sędziego na politycznym ringu, zakłada rękawice i staje do walki jako zawodnik 'dojnej zmiany'". "Panie marszałku Kuchciński, to właśnie z pana winy, z winy obozu 'dojnej zmiany' ten Sejm przejdzie do historii jako 'Sejm kagańcowy'. My nie pozwolimy założyć kagańca polskiemu parlamentowi" - oświadczyła Gasiuk-Pihowicz. Według niej, pełnienie funkcji marszałka Sejmu, "przerasta" Kuchcińskiego. Jak powiedziała, w sposób "stały i z premedytacją niszczy on standardy polskiego parlamentaryzmu", m.in. "ograniczając dostęp dziennikarzy do Sejmu", czy przyjmując ustawy "w ciągu dwudziestu czterech godzin". W jej opinii, w efekcie powstają "buble prawne". Posłanka podkreśliła też, że Kuchciński "zamienił Sejm w obóz warowny, otoczony płotami i szpalerem policji". "Sejm potrzebuje marszałka, który potrafiłby stać na straży godności i praw Sejmu, który potrafiłby się wznieść ponad polityczne podziały i współpracować ze wszystkimi ugrupowaniami" - oświadczyła. W obronę marszałka Marszałka bronił Waldemar Buda (PiS). "Panie marszałku, ja nawiązując do słów pani poseł Gasiuk-Pihowicz, skandalicznych słów, w imieniu wszystkich posłów PiS, ale mam również nadzieję, że i wielu posłów opozycji, proszę przyjąć przeprosiny za to skandaliczne zachowanie, za ten skandaliczny wniosek. Chciałbym, panie marszałku, by przyjął pan słowa uznania za pracę, jaką pan dla nas dotychczas, dla całej izby, wykonuje, bardzo dziękujemy" - oświadczył Buda. "Proszę traktować okazywany przez panią poseł (Gasiuk-Pihowicz) wstyd jako wyraz wielkiego zaszczytu, wielkiej wdzięczności, tylko tak można patrzeć na wstyd pani poseł, on nic nie jest wart" - dodał. Buda podkreślił, że choć wniosek o wotum nieufności to lwie prawo opozycji, ale - jak wskazał - trzeba ocenić, czy jest to wniosek merytoryczny, czy polityczny. Odniósł się do niektórych zarzutów zawartych we wniosku, w tym takiego, jak powiedział, że "nie można składać do woli wniosków formalnych". "Wnioski formalne na podstawie obecnie obowiązującego regulaminu w czasie trwającego posiedzenia można zgłaszać na piśmie, zatem proszę się nie dziwić, że kilkanaście wniosków, które składa pani na każdym posiedzeniu, najzwyczajniej w świecie nie mogło być uwzględnione" - powiedział Buda, zwracając się do Gasiuk-Pihowicz. Buda odniósł się też do zarzutu, że nie można zadawać pytań podczas głosowań. Powołał się na art. 182 ust 2 regulaminu Sejmu, który, jak mówił, wskazuje, że pytania można zadawać wówczas, gdy pozwoli na to marszałek Sejmu. Inny zarzut - mówił Buda - to taki, że zdarza się, że często pod przykrywką projektów poselskich proceduje się projekty rządowe, tak, aby skrócić tryb pracy nad nimi. Według Budy, marszałek Sejmu nie ma żadnych kompetencji, by badać, kto stworzył dany projekt ustawy, jeśli spełnia on wymogi formalne. Poseł PiS podkreślił, że jeśli taki wniosek popiera właściwa liczba posłów, to marszałek ma obowiązek wprowadzić go pod obrady w odpowiednim terminie. Zdaniem posła PiS te argumenty pokazują, że wniosek opozycji "jest to wniosek absolutnie polityczny". "A skoro tak, to można zadać sobie pytanie, czy ktokolwiek może odnieść korzyść z takie wniosku. I tutaj odpowiedź jest jednoznaczna: niestety nikt, nawet państwo, opozycja" - oświadczył. "Marszałek Sejmu to druga osoba w państwie, która dba o powagę w Sejmie, która nas reprezentuje. Szanowni państwo posłowie, waszymi nieuzasadnionymi wnioskami, państwo obniżają powagę Sejmu i działają przeciw sobie, podcinacie gałąź, na której siedzicie" - mówił Buda, zwracając się do posłów opozycji. Ocenił, że nie ma żadnych powodów, by "choćby w najmniejszej części uznać wniosek za zasadny". Zabezpieczono nagrania? Poseł PO Tomasz Lentz poparł wniosek o odwołanie marszałka. Przypomniał, że ówczesna posłanka Kukiz'15 Małgorzata Zwiercan w 2016 r. zagłosowała za innego posła. "Podobno zabezpieczono nagrania, gdzie pan je ma? U siebie w biurku? Prokuratura do dziś się tym nie zajmuje. Co pan w tej sprawie zrobił panie marszałku" - pytał marszałka Lenz. Zdaniem posła PO, Kuchciński nie zrobił nic, aby wyjaśnić sprawę głosowania "na dwie ręce". "Pan mówi, że dba pan o praworządność, o porządek w Sejmie, gdzie się głosuje na dwie ręce. Pan to wszystko aprobuje. Kieruje pan tym działaniem przestępczym. Co się z panem stało?" - pytał dalej poseł. Według Lenza, Kuchciński był pierwszym marszałkiem, który nie poradził sobie w czasie obrad, gdy w 2016 r. poseł PO Michał Szczerba zwrócił się do niego słowami: "panie marszałku kochany". "W konsekwencji tych słów, z braku umiejętności zapanowania nad swoimi emocjami, z braku umiejętności zapanowania nad izbą doprowadził pan do tego, że po raz pierwszy w historii przeniesiono obrady Sejmu do Sali Kolumnowej, zamykając drzwi przed resztą klubów parlamentarnych" - podkreślił Lenz. "Doprowadził pan do tego, że parlament jest atrapą. To nawet nie jest parlament PRL-u. Tam takie rzeczy się nie działy. Naciski jakim pan uległ, swojemu prezesowi Kaczyńskiemu, powodują, że zamienił pan Sejm w atrapę" - oświadczył poseł PO. Kluby opozycji ubezwłasnowolnione? Jerzy Meysztowicz (Nowoczesna) również zarzucił Kuchcińskiemu, że odpowiada on za "największy kryzys w polskim parlamentaryzmie od wielu lat" jaki - jego zdaniem - miał miejsce w grudniu 2016 roku. Według posła, Kuchciński dopuszcza do procedowania ustaw zmieniających ustrój państwa "z ominięciem zasad Konstytucji", a zmiany w regulaminie Sejmu, wprowadzone przez PiS "ubezwłasnowolniają kluby opozycyjne". Zdaniem Meysztowicza, przejawia się to w tym, iż Kuchciński "ogranicza posłom możliwość zabrania głosu, zgłaszania wniosków formalnych, czy zadawania pytań". W jego ocenie, Kuchciński podejmuje decyzje w oparciu o "grymas Kaczyńskiego", a nie racjonalne przesłanki. "Jest pan tylko i wyłącznie wykonawcą woli prezesa i działa tylko na rzecz PiS-u. Parlament pod pańskim przewodnictwem jest karykaturą miejsca, gdzie tworzy się prawo" - oświadczył Meysztowicz, zwracając się do marszałka Sejmu. Zwrócił uwagę, że w obecnej kadencji Sejmu, to już drugi wniosek o jego odwołanie. Meysztowicz mówił też, że w obecnej kadencji, "Sejm to oblężona twierdza, otoczona barierkami i setkami policjantów". Zauważył, że tymczasowo zostało też wstrzymane wydawanie jednorazowych kart wstępu na teren parlamentu. Według posła, Kuchciński "niejednokrotnie pokazał, że dyscyplinuje oraz karze tylko posłów opozycji". Zwrócił się do niego o równe traktowanie wszystkich parlamentarzystów. Poseł Nowoczesnej zwrócił ponadto uwagę na późna porę dyskusji nad wnioskiem. "Większość rzeczy, których powinniście się wstydzić dokonujecie pod osłoną nocy" - powiedział Meysztowicz. Oświadczył, że Sejm pod obecnym kierownictwem, przejdzie do historii jako "Sejm hańby i wstydu". "Kara za wolność wypowiedzi" Władysław Kosiniak-Kamysz (PSL-UED) zwracając się do marszałka powiedział:"Pan nie stoi na straży wolności posłów, pan karze posłów za wolność wypowiedzi. To pokaz gigantycznej słabości i lęku, że władza pęknie jak bańka mydlana". Według niego, "ograniczanie" posłom prawa do zabierania głosu z sejmowej mównicy "to powrót do tragicznej przeszłości". Jak dodał, wówczas, w skutek podobnych praktyk, doszło "zniszczenia wspólnoty i upadku państwa polskiego". "Prawdy pan nie zagłuszy, prawda zwycięży" - oświadczył lider ludowców zapowiadając jednocześnie, że PSL zagłosuje za odwołaniem marszałka Sejmu, "w imię obrony sprawiedliwości i parlamentaryzmu w Polsce".