napisał 2 września w Londynie. - Niedobrze, że ten list dostał się do mediów przed wyborami - skomentował dla gazety Marcinkiewicz fakt ujawnienia pisma. - Żałuję, że przez miesiąc na ten list nie zareagował - dodał. "W związku z Pańską publiczną oceną mojej osoby, ale także ze względu na brak zgody w partii na mówienie tego, co się myśli, na polemikę z niektórymi błędnymi decyzjami ani na krytykę wybieranej taktyki działania, składam na Pana ręce rezygnację z członkostwa w PiS" - oświadcza Marcinkiewicz w liście do premiera. "Bardzo trudno podjąć taką decyzję, ale nie mam innego wyjścia. To boli, ale nie mogę pozwolić na stawianie mnie w rzędzie z Kaczmarkiem i Netzlem. Zwłaszcza gdy robi to premier i lider mojej partii" - deklaruje były premier w liście. Według gazety, Marcinkiewicz we wstępie listu nawiązuje do swoich obaw, że mógł być podsłuchiwany i podkreśla, że nie mógł kłamać dziennikarzom. Zdarzenie - "pewnie Pan wie, jest prawdziwe" - pisze. "Nigdy o nic nie prosiłem Pana Premiera dla mnie osobiście, może poza głupim pomysłem PKO BP i tak niezrealizowanym. Nie zabiegałem o premierostwo. Podjąłem się tego zadania na Pańską prośbę i wykonałem je solidnie. Gdy trzeba było z niejasnych powodów, tzw. przyśpieszenia, bez szemrania ustąpiłem, odszedłem" - zapewnia Marcinkiewicz w liście. Były szef rządu pytany na początku października w TVN24, czy odchodzi z PiS, powiedział że przed wyborami nie wypowiada się na ten temat. Marcinkiewicz zaznaczył wówczas, że nie wspiera w kampanii wyborczej żadnej partii.