Jak uważa detektyw, któremu "Interwencja" pokazała wyniki badania tomograficznego ciała Polki, zwłoki Magdaleny Żuk mogły został wyrzucone przez okno. Oznaczałoby to, że być może kobieta nie popełniła samobójstwa. - Obrażenia wydają się dość dziwne i nietypowe, jeżeli chodzi o skok samobójcy, bo ciało władne raczej uderzyłoby zupełnie inaczej. Przeważnie w przypadku samobójców może zadziałać instynkt samozachowawczy i raczej taka osoba skacze na nogi. Wtedy dochodzi do uszkodzeń nóg, miednica jest popękana, często wbijają się kończyny w część brzuszną i dochodzi do zupełnie innych i ciężkich obrażeń. W tym przypadku obrażenia wskazują, że ciało zostało wyrzucone z okna, ewentualnie było zupełnie bezwładne - tłumaczy Marcin Popowski, prywatny detektyw.Magdalena Żuk zmarła w maju 2017 roku w Egipcie. Dziennikarze "Interwencji" ustalili, że Polka mogła paść ofiarą handlarzy ludźmi. W jej krwi potwierdzono obecność narkotyków mających działanie podobne do ecstasy. Siostra Żuk, Anna Cieślińska uważa, że podawano Polce podawano substancję regularnie. - Ona miała takie stany, że raz była spokojna, wyciszona, a nagle silna, jak widzimy na nagraniach ze szpitala, że biegnie, chce uciekać. Myślę, że jej organizm nie zadziałał tak, jak oni chcieli - twierdzi siostra Magdaleny Żuk. Telefon Żuk pierwszego dnia jej pobytu w Egipcie logował się aż 20 km od brzegu. - Na pewno nie pływała z telefonem. Musiała być na jakiejś łódce albo jachcie - mówi Anna Cieślińska. Aktualnie śledczy analizują dokumenty przesłane przez stronę egipską.