Lis odchodzi z TVN
Władze stacji telewizyjnej TVN zdecydowały dzisiaj, że pożegna się z nią Tomasz Lis, dziennikarz, twórca programu informacyjnego "Fakty". Konflikt Lisa z pracodawcami zaczął się od sondażu przedwyborczego.
Władze TVN zerwały kontrakt z Lisem. - W ciągu ostatnich miesięcy Tomasz Lis wielokrotnie naruszał zasady umowy, którą zawarł za stacją 30 września 2003 r., mówiące o konieczności uzyskiwania zgody na publiczne wystąpienia i wypowiedzi - uzasadnił w imieniu zarządu TVN rzecznik stacji Andrzej Sołtysik. Swoimi działaniami w mediach, ale poza anteną TVN, doprowadził do "głębokiego kryzysu zaufania w swoich relacjach z kierownictwem TVN" - wyjaśnił zarząd stacji.
"Tomasz Lis pełnił w TVN wiele funkcji. Nie tylko prezentera, popularnego wśród widzów, ale również dziennikarza informacyjnego, którego obowiązują zasady nieangażowania się w jakikolwiek sposób w działalność, która może być uznana za polityczną. Był też wydawcą, ponoszącym odpowiedzialność za dobór i przekaz informacji. Taka pozycja zobowiązuje w sposób szczególny. Nie pozwala na nieprzejrzystość społecznych ról." - czytamy w komunikacie.
- Niejednoznaczna deklaracja w sprawie udziału w wyborach prezydenckich i utrata zaufania - tak prezes TVN Piotr Walter w wywiadzie wyjaśnił powody zwolnienia z pracy twórcy "Faktów". Zapewnił, że program utrzyma swoją markę.
Według Waltera, Lis wielokrotnie łamał zasady umowy z TVN nie informując jej kierownictwa o swojej pozaantenowej działalności. - Myśmy to postrzegali jako ciąg zdarzeń, począwszy od książki "Co z tą Polską", przez jej kampanię promocyjną, spekulacje na temat rozmów Lisa z politykami, do wywiadów. Publikacja w "Newsweeku" był punktem kulminacyjnym - wyjaśnił Walter.
Jego zdaniem, oświadczenie dementujące zamiar udział w wyborach prezydenckich, które Lis chciał wygłosić w "Faktach", powinno zostać zamieszczone w "Newsweeku", bo to ten tygodnik zamieścił sondaż wskazujący, że Lis miałby duże szanse w wyborach. - To był najlepszy moment, by zdementować plotki. Dziennikarz informacyjny powinien być wolny od wszelkich podejrzeń - podkreślił prezes TVN.
Dziennikarz odrzuca uzasadnienie wypowiedzenia umowy o pracę. "Moje stanowisko w sprawie ewentualnych planów politycznych było od początku jasne. Jestem dziennikarzem, chcę być nim nadal, a planów politycznych nie mam. (...) Taką deklarację chciałem złożyć publicznie, w Faktach. Uniemożliwiono mi to. Jednocześnie w programie, na którego wiarygodność przez lata pracowałem, podważono moją wiarygodność. " - napisał w oświadczeniu.
"Nie dano mi szansy pożegnania się z widzami 'Faktów', a więc tą drogą serdecznie im dziękuję. Dziękuję wszystkim, którzy przez tyle lat mi kibicowali, a w ostatnich dwóch tygodniach dawali mi liczne dowody sympatii. Nigdy tego nie zapomnę" - napisał dziennikarz.
Lis dopiero wieczorem odpowiadał na pytania dziennikarzy. Podkreślił, że nie wypowiadał się wcześniej w innych mediach i nie składał żadnych deklaracji, ponieważ władze stacji zapowiedziały rozmowy i podjęcie decyzji. - Teraz mamy informację zarządu i moje oświadczenie - wyjaśnił.
- Nie zgadzam się z zarzutami, które miałyby być podstawą wypowiedzenia umowy. Kilkadziesiąt razy na przykład wypowiadałem się dla radia TOK FM. Gdy ktoś uczynił mi uwagę "co z tym tokiem?", odpowiedziałem pismem do prezesa Waltera, że uznanie, jakoby z umowy wynikał zakaz wypowiadania się, jest kuriozalne. Przez kolejne dwa, czy trzy miesiące nie było już o tym mowy - powiedział. - A atak za to, że pojawiłem się w programie Kuby Wojewódzkiego (w Polsacie - red.) jest jakimś kabaretowym zarzutem, to mogłoby raczej być traktowane jako darmowa reklama stacji.
Powiedział, że w sprawie konsekwencji zerwania kontraktu przez TVN skontaktuje się z prawnikami. - Nie mówię, że prawnicy będą się zajmowali kwestiami finansowymi - zastrzegł. Dodał, że według wcześniejszych ocen prawników już samo zwolnienie go z obowiązku świadczenia pracy było złamaniem prawa. - Jeśli teraz okaże się, że wypowiedzenie kontraktu było również złamaniem prawa, to sytuacja będzie wymagała rozwiązania, ale co dalej, na razie nie mogę powiedzieć".
Pytany co dalej się stanie, odparł: "kurz opadnie". - Mam czas na zastanowienie się. Nie muszę tej decyzji podejmować ani dziś, ani jutro, ani za tydzień - dodał.
Lis został w styczniu odsunięty przez szefów telewizji TVN od prowadzenia "Faktów" do czasu wyjaśnienia spekulacji na temat jego ewentualnego udziału w wyborach prezydenckich. Stało się to po tym, jak "Newsweek" opublikował wykonany na swoje zlecenie sondaż PBS, z którego wynika, że 43 proc. Polaków brałoby pod uwagę głosowanie na Lisa w wyborach prezydenckich; spośród wielu kandydatów już teraz na stanowisko głowy państwa wybrałby go co szósty Polak (17 proc.). Według tygodnika, gdyby Lis spotkał się w drugiej turze wyborów prezydenckich z Lechem Kaczyńskim lub Andrzejem Lepperem, pokonałby ich. Przegrałby tylko z Jolantą Kwaśniewską.
Tomasz Lis (35 lat) jest absolwentem studiów dziennikarskich. Zaczynał w TVP w 1990 r. jako depeszowiec, potem był lektorem, reporterem, sprawozdawcą parlamentarnym, wydawcą oraz autorem i prowadzącym program na żywo. W 1994 r. korespondent TVP w USA. Po powrocie do Polski kilka lat prowadził "Fakty" w TVN. Laureat trzech "Wiktorów". W 1999 r. uznany przez miesięcznik "Press" za Dziennikarza Roku.
INTERIA.PL/PAP