Posłowie Lewicy Agnieszka Dziemianowicz-Bąk i Krzysztof Śmiszek poinformowali na wtorkowej konferencji prasowej o złożeniu do CBA wniosku o przeprowadzenie czynności sprawdzających w sprawie majątku premiera i jego żony. Majątek Morawieckich. Posłowie Lewicy złożyli wniosek do CBA - Złożyliśmy ten wniosek w celu podjęcia czynności sprawdzających, czy działania pana premiera Morawieckiego nie wypełniły co najmniej dwóch znamion czynów, które są określone w przepisach karnych - podkreślił Śmiszek. Jak dodał, pierwszy to jest artkuł 296 Kodeksu karnego. - To jest tak zwane przestępstwo managerskie, czy też przestępstwo nadużycia zaufania. To dotyczy osób, które pełnią funkcje managerskie na przykład w prywatnej firmie i nadużywają swoich kompetencji celem przyczynienia się do szkody tej spółki, czy też tego podmiotu - powiedział poseł. Jak dodał, drugi zestaw zarzutów do zbadania, to są zarzuty z przepisów Kodeksu karnego skarbowego. - Dotyczą one zaniżenia wartości transakcji, w tym przypadku nieruchomości, a to mogło doprowadzić, czy narazić Skarb Państwa, czyli budżet państwa na mniejsze wpływy. Bo, jeśli zaniżamy wartość nieruchomości, to podatek od nieruchomości jest mniejszy niż mógłby być jeśli ta wartość byłaby określona po cenach rynkowych - powiedział Śmiszek. - Uważamy, że w Polsce można być milionerem, można dorabiać się dużych pieniędzy, to nie jest przestępstwo, ale jeśli ktoś chce się dorabiać dużych pieniędzy, to musi być bez zarzutu. Nie może robić tego w oparciu o niejasne działania - zaznaczył poseł Lewicy. W uzasadnieniu wniosku podkreślono, że "według doniesień medialnych, nieruchomości sprzedawane przez Bank Zachodni WBK S.A., którego prezesem w latach 2007-2015 był premier Mateusz Morawiecki, trafiały do osób i podmiotów gospodarczych związanych z przedsiębiorcą Pawłem Marchewką, który miał udzielić pożyczki na zakup działki we Wrocławiu, należącej do żony premiera" "Rzeczona działka miała zostać sprzedana przez Iwonę Morawiecką po wielokrotnie zaniżonej cenie rynkowej, co mogło doprowadzić do znacznego zaniżenia należności publicznoprawnej" - czytamy we wniosku. Jak dodano, "dziennikarskie śledztwo wykazuje, że krąg osób, który może mieć związki z rodziną premiera Morawieckiego, od lat zajmuje się skupowaniem nieruchomości należących niegdyś do Banku Zachodniego WBK S.A.". "Biorąc pod uwagę, że ujawnione przez dziennikarzy okoliczności dotyczą osoby, która piastuje jedno z najważniejszych stanowisk w państwie oraz w przeszłości była prezesem liczącego się na rynku banku, zasadnym jest zbadanie przez Centralne Biuro Antykorupcyjne, czy w związku z wyprzedażą nieruchomości należących niegdyś do Banku Zachodniego WBK S.A. nie doszło do popełnienia przestępstwa wyrządzenia szkody w obrocie gospodarczym (art. 296 k.k.) lub przestępstwa karnoskarbowego w związku z możliwym uszczupleniem należności publicznoprawnej" - podkreślono we wniosku. Majątek Morawieckich a dziennikarskie śledztwo W połowie maja w "Gazecie Wyborczej" ukazał się artykuł "Śledztwo 'Wyborczej': działka Morawieckich i grupa trzymająca kamienice BZ WBK" dotyczący sprzedaży nieruchomości przez Bank Zachodni WBK, którego prezesem w latach 2007-2015 był premier Mateusz Morawiecki. Według "GW" sprzedane przez bank nieruchomości w różnych częściach kraju trafiły do osób i firm związanych z biznesmenem Pawłem Marchewką (twórcą firmy z branży gier komputerowych Techland - red.). Jak napisała "GW", Marchewka wyłożył pieniądze na zakup działki we Wrocławiu, którą żona premiera Iwona Morawiecka sprzedała latem 2021 roku. "Gazeta" powołując się na biegłą sądową, twierdzi, że działka sprzedana została wielokrotnie poniżej cen rynkowych. Autorzy artykułu napisali, że spółka założona przez małżeństwo Marchewków, "a także firmy ich przyjaciół i wspólników" od lat zajmują się skupowaniem nieruchomości należących w przeszłości do banku BZ WBK. Do sprawy odniósł się premier Mateusz Morawiecki. - Tak zwane spekulacje "Gazety Wyborczej" dotyczyły tego, że nieruchomości sprzedawana przez BZ WBK, dzisiaj Santander, były sprzedawane taniej - mówił szef rządu. Premier dodał, że z oświadczenia banku Santander "wynika jednoznacznie, że nie ma żadnych wątpliwości". Powtórzył, że sprzedaż odbyła się prawidłowo. - Są procesy i procedury, które były przestrzegane, wyceny, które były dokonywane - oświadczył.