Krakowskie Przedmieście: Geremek za wyciszeniem sporu wokół daty przyjęcia Polski do UE
W jakim stopniu Polska jest przygotowana do wejścia do Unii Europejskiej? Jutro na to pytanie odpowiedzą państwa Piętnastki.Dzisiaj dziennikarze RMF pytali o to Bronisława Geremka, byłego szefa polskiej dyplomacji. Polityk Unii Wolności, o którym coraz głośniej mówi się, że może stanąć na czele partii, był gościem "Krakowskiego Przedmieścia 27".
Ryszard Cebula, Piotr Salak (RMF): Czy wypowiedź naszego negocjatora z Unią Europejską, Jana Kułakowskiego, to była naprawdę pomyłka czy "rozpoznanie bojem" intencji Unii?
Bronisław Geremek: Jeżeli już, to było to drugie. Ale po pierwsze: nie należy przesadzać ze sprawą daty wejścia. Należę do tych, którzy uważają, że 1 stycznia 2003 jest datą realną, twardą. Powinniśmy tak ją traktować, ale nie za wiele o tym mówić. Są inne sprawy w negocjacjach z Unią. Sądzę, że ze strony ministra Kułakowskiego było to trochę takie otworzenie skrzynki negocjacyjnej.
RMF: On mówi, że to była pomyłka tak naprawdę? Pan profesor powiedział, że to było rozpoznanie bojem czyli co? Postraszył minister Kułakowski?
Bronisław Geremek: Nie postraszył. Powiedział w negocjacjach. Negocjacje to jest proces, w których trzeba umieć zrobić krok do przodu, krok do tyłu. Nie należy wokół tego sporów czynić. To, czego nie rozumiem, że nasz rząd, bo to nasz rząd spór wewnętrzny uczynił. To niemądre. Data 1 stycznia 2003 to jest najważniejsze dla mnie. Jest datą realną i taką, którą powinniśmy dotrzymać.
RMF: A czy te wypowiedzi ministra Kułakowskiego nie świadczą o tym, że doszliśmy do pewnego muru, że ciężko nam znaleźć jakikolwiek ruch, że teraz już trzeba "walczyć na noże" w tych negocjacjach?
Bronisław Geremek: Ruch jest prosty. Negocjacje idą nie najgorzej, raport, który zostanie ogłoszony, według informacji jakie otrzymujemy, jest dla nas raportem co najmniej równie pozytywnym, jak ten sprzed roku. Pokazuje pewne słabości, ale to jest w ramach dobrej gry. Natomiast podstawowa sprawa to jest to, żeby się dobrze zakończyła prezydencja francuska. Żeby reformy wewnętrzne zostały zakończone. Bo póki nie ma tych reform, nie jesteśmy dojrzali do rozszerzenia. Będą reformy, będą dojrzali - a my zrobimy swoje.
RMF: Na to jak się Unia reformuje, wpływu nie mamy. Czy to nie jest tak, że my mamy teraz do wyboru, albo szybsze członkostwo na gorszych warunkach albo późniejsze na lepszych. Czy o tym czasem nie mówił minister Kułakowski, mnożąc te wątpliwości?
Bronisław Geremek: Nie sądzę. Ja nie sądzę żeby wejście nasze 1 stycznia 2003 oznaczało, że akceptujemy gorsze warunki. Przeciwnie, jeżeli wejdziemy później, to troszkę mniej uzyskamy korzyści z Unii Europejskiej. Ja bym powiedział w języku normalnym, pomijając dyplomację: im szybciej, tym dla Polski lepiej. Tylko może się nam nie udać tak szybko, jak byśmy chcieli, np. w roku 2002. Ale 1 stycznia 2003 jest realistyczny i powinniśmy do tego dążyć.
RMF: Ale czy to jest poważna różnica czy wejdziemy 1 stycznia 2003 czy parę miesięcy później albo w 2004? Czy tak naprawdę jest się o co bić, jest o co kruszyć kopie?
Bronisław Geremek: To jest temat na długą rozmowę. Powiem bardzo krótko. Po pierwsze: to jest różnica taka, jak między jednym miliardem dolarów a pięcioma miliardami dolarów - bo milion dostaniemy, a pięć byśmy dostali gdybyśmy byli członkiem. Po drugie: Unia Europejska to jest pociąg, który stoi i my do niego mamy wejść. Ale ten pociąg rusza, dlatego że unia monetarna zmienia całkowicie charakter tej budowli. I wtedy mogą zacząć się kłopoty.
RMF: Jest się o co bić. Ale jest problem, bo UE prawdopodobnie jutro zaproponuje nam zakończenie negocjacji do końca roku 2002, a polski rząd życzyłby sobie żeby to się stało do końca roku 2001. Czy ten unijny scenariusz otwiera możliwości tej daty 2003 dla Polski czy nie?
Bronisław Geremek: Póki jest mowa o tym aby w roku 2001 zakończyć negocjacje...
RMF: Nie, nie. Prawdopodobnie jutro w tym raporcie będzie mowa o tym, że zakończymy negocjacje w 2002 roku.
Bronisław Geremek: Panie redaktorze, ja często mówię, że na dobre to my sobie damy radę, na złe trzeba być przygotowanym. Pan redaktor proponuje to drugie, ja uważam że nie będzie takiego przesłania. Będzie przesłanie, że w końcu roku 2002 Unia będzie gotowa do rozszerzenia. A reszta, powiedzą, zależy od negocjacji. I teraz, jeżeli byłby realistyczny taki scenariusz, żeby w 2001 zakończyć negocjacje, to wtedy można w 2002, przy dobrej woli, przeprowadzić proces ratyfikacji i daty zostają. Gdyby było jednak tak, że oni już teraz nam coś takiego powiedzą, byłby to niedobry sygnał. Ja mam nadzieję, że nie powiedzą.
RMF: Czy to jest tak, że my stoimy ciągle w przedpokoju, czy możemy przyspieszyć ten kalendarz? Przyjmując oczywiście, że będzie ten zły scenariusz i negocjacje skończą się w 2002 roku.
Bronisław Geremek: W naszych rękach jest zrobienie zadania domowego. To znaczy przystosowanie prawa polskiego do europejskiego i zmiany strukturalne. Jeżeli to dobrze zrobimy, szanse są.
RMF: Przystosowanie prawa polskiego do unijnych norm rząd chce przyspieszyć o rok, jak mówił wczoraj minister Jacek Saryusz-Wolski. Czy to jest realistyczne założenie?
Bronisław Geremek: Ja się cieszę, że rząd ma dobre intencje i mam nadzieję, że je zrealizuje. Chciałbym, żeby nie miał niedobrych pomysłów, które utrudniły prace w parlamencie, bo trzeba pamiętać, i rząd też powinien o tym pamiętać, że decyduje o tym parlament. W tej chwili głównym problemem rządu jest przygotowanie dobrych projektów prawnych - mam nadzieję że tak będzie i po drugie, stworzenie bazy społecznej i politycznej do głosowania nad tym. Rząd ma swoje zaplecze polityczne - AWS. Niestety ta partia nie daje dla swoich projektów rządowych mocnego oparcia. Mam nadzieję, że to ulegnie zmianie. To co najważniejsze w Sejmie udało nam się stworzyć konsens polityczny, takie porozumienie, w którym interesy partyjne zostały schowane do kieszeni.
RMF: Ale, panie profesorze, jeżeli przyjęlibyśmy za dobrą monetę propozycję pana Saryusza-Wolskiego, to wtedy trzeba byłoby zapomnieć o skróceniu kadencji sejmu, tak na dobrą sprawę. Sejm musiałby ostro pracować jeszcze przynajmniej przez ten rok. A to jest możliwe, myśli pan?
Bronisław Geremek: Nie ma, jak sądzę, niczego wspólnego między jednym a drugim...
RMF: Wprost mówił o tym minister Wolski.
Bronisław Geremek: Minister Wolski ma widać jakieś intencje i interesy. Ja pozwolę sobie nie mieć ani złych intencji ani interesów. Powiem po prostu: ja mam nadzieję, że wybory będą we wrześniu, tak jak konstytucja przewiduje. A jeżeli będzie zły budżet, to żadne nawoływania słowne nie skłonią posłów, którzy będą go oceniać, do głosowania za nim. Zły budżet nie przejdzie, dobry przejdzie. Wówczas do września mamy czas.
RMF: A czy wtedy nie bardziej się opłaca negocjować, poświecić nawet te pewne niedoróbki w budżecie na rzecz przyspieszenia negocjacji z Unią?
Bronisław Geremek: To na pewno nie. Myślę, że budżet to jest coś takiego, jak się myśli "ustawa, akt prawa" to jest rodzinna rozmowa pod koniec miesiąca. Wtedy się patrzy jaki jest stan sakiewki. Nie wolno sprawy budżetu czynić przedmiotem jakiejś gry politycznej, jakiegokolwiek przetargu.
RMF: Pan powiedział, że ma nadzieję, że wybory parlamentarne będą we wrześniu. Leszek Balcerowicz, czyli ciągle przewodniczący Unii Wolności, mówi, że dobrze by było, żeby te wybory były w czerwcu. Mamy czerwiec tutaj wrzesień, która opcja zwycięży w Unii?
Bronisław Geremek: Proszę spojrzeć, że to co mówi Leszek Balcerowicz jest w pełni zgodne z tym co ja mówię, dlatego że w czerwcu mogłyby być wybory tylko gdyby parlament sam podjąłby decyzję o samorozwiązaniu. Natomiast jeśli pada budżet to wybory nie są w czerwcu, który jest dobrym terminem, konstytucyjnie byłby najlepszy, tylko wybory są wówczas w końcu kwietnia początku maja. To jest istotna różnica.
RMF: Panie profesorze, pan będzie nowym przewodniczącym Unii Wolności?
Bronisław Geremek: Unia Wolności ma swój zjazd, zdecyduje.
RMF: Chciałby pan nim być panie profesorze?
Bronisław Geremek: Przede wszystkim to jest osobiste pytanie i szczerze powiem nie chcę być w takiej sytuacji, że chcę, nie chcę a muszę. Powiem tak, że Unia Wolności nie ma kłótni, nie ma sporów wewnętrznych, ale jeżeli będzie chciała, żebym ja był przewodniczącym to będę, a jeżeli będzie ktoś inny to się będę bardzo cieszył dlatego, że ja mam co robić. U nas nie ma problemów o stanowiska ani sporów o fotel.
RMF: Ale stanie pan do walki?
Bronisław Geremek: Prawdopodobnie, jeżeli tak będzie trzeba.
RMF: I na koniec bardzo króciutko, kto wygra wybory w Stanach Zjednoczonych, panie profesorze?
Bronisław Geremek: No, to jest za duże pieniądze pytanie. Ja myślę, że rzadko się zdarza żeby były tak wyrównane szanse jak w tej chwili i dlatego naprawdę nie wiadomo. Ja byłem przekonany, że...
RMF: A pan coś czuje. Ma pan jakieś sympatie?
Bronisław Geremek: Dziś już nie, sympatię zostawmy na boku, to by wymagało analizy, natomiast przewidywania moje były, że wygra wybory George W. Bush. Sądziłem, że Bush po 8 latach prezydentury zmiana partii nastąpi. Natomiast jestem zaskoczony, jak chwiejne jest poparcie dla Bush'a, jak spadało w toku kampanii i sądzę, że naprawdę to się decyduje w ciągu dnia dzisiejszego i w tej chwili żadne wróżby nie mogą być solidne. Więc lepiej myślmy solidnie, że będzie albo Bush, albo Gore.