Konrad Piasecki: Przyjdzie taki dzień, że ta tragiczna rocznica katastrofy smoleńskiej nie będzie dzieliła Polaków - tak mówił dziś o świcie Donald Tusk. Przyjdzie? Bartosz Kownacki: - Chciałbym, żeby tak było, i miałem taką nadzieję 10 kwietnia, że to wszystko się zmieni, że sposób funkcjonowania polskiej polityki ulegnie zmianie. Niestety stało się inaczej i ja dostrzegam winę szczególnie właśnie w politykach Platformy. Ale dostrzega pan tą winę również po stronie Prawa i Sprawiedliwości i polityków tej formacji? - Być może powinniśmy być bardziej wyrozumiali, ale proszę zwrócić uwagę, że to jednak Prawo i Sprawiedliwość, ta formacja poniosła największe straty i trzeba być dla nas o tyle wyrozumiałym, że te emocje tutaj wśród rodzin, wśród bliskich są dużo większe. I mam wrażenie, że niektórzy to celowo i cynicznie wykorzystują przeciwko Prawu i Sprawiedliwości.Cynizmu po stronie PiS-u nie ma? - Na pewno są emocje, na pewno jest wzburzenie tym, co się stało, i tym, jak się zachowuje władza później. I tak, jak mówię: to można usprawiedliwić i to można zrozumieć, natomiast cynicznego rozgrywania tej sprawy przez drugą stronę ja nie jestem w stanie zaakceptować. A jest w Prawie i Sprawiedliwości wiara w wybuch i zamach? Pan w ten wybuch i zamach wierzy? - Podzielmy dwie rzeczy: od kwestii wybuchu do kwestii zamachu jest daleka droga. Od kwestii zamachu, do tego, że dokonali go Rosjanie - jeszcze dalsza droga. No to najpierw zapytam o wybuch. Pan wierzy w wybuch w Smoleńsku 10 kwietnia? - Dziś mogę powiedzieć tak: raporty Anodiny i Millera, które przedstawiały inną wersję, czyli zderzenia z brzozą i związanych z tym konsekwencji, zostały w dużej mierze podważone, jak również wiarygodność dokumentacji, na której się opierały... Ja nie widzę tego podważenia, mówiąc szczerze. - A to ja z chęcią porozmawiam o tym, ile błędów wykazano na przykład w raporcie... Ale przez co zostały najpoważniej podważone? - Najpoważniej oczywiście przez prokuraturę, dlatego że badania przeprowadzone przez zespół Macierewicza powinny być jeszcze skonfrontowane - czy to z prokuraturą, czy to z biegłymi z zespołu chociażby pana Laska, natomiast oni unikają takiego spotkania. W którym punkcie zostało to podważone tak, że można powiedzieć, że zostało to wysadzone w powietrze? - Panie redaktorze, została podważona wiarygodność i sposób, i metodyka pracy, na przykład jeśli chodzi o gen. Błasika. I nie myślę tutaj... No nie. Sprawa generała Błasika to jest bardzo drugoplanowa historia dzisiaj. Z punktu widzenia przyczyn katastrofy ... - Ale w raporcie Anodiny to była kluczowa rola. W raporcie komisji Jerzego Millera była też mowa - i to jest zapisane - o presji pośredniej. Natomiast mówiąc o metodyce pracy komisji Laska... gdyby to dotyczyło tylko opinii fonoskopijnej, to powiedziałbym, że to było częściowo nierzetelne. Natomiast szereg innych dokumentów, obiektywnych, wskazywał na to, że pana generała tam nie było. Ale w którym tekście podważono przyczyny katastrofy? - Jeśli w sprawach oczywistych, takich jak obecność generała, ja mogę to zakwestionować, jeśli inne dokumenty... Ale, panie pośle, nie jest tak, że jeśli można zakwestionować jedną sprawę, to znaczy, że można zakwestionować wszystko. - Kwestia pana generała, kwestia zwłok, sekcji zwłok, kwestia brzozy, której nie zbadano i biegli nie byli w stanie ustalić wysokości - okazało się, że prokuratura wskazała zupełnie inną wysokość, kwestia badań pirotechnicznych, których - jak się okazało - polska komisja w ogóle nie przeprowadzała... Szereg dokumentacji, która była sporządzona przez polską komisję i powinna zostać wykonana, została podważona. W związku z tym jak można mówić, że efekt końcowy jest efektem wiarygodnym? Czyli w wybuch pan wierzy. - Ja mogę powiedzieć tyle, że... Proszę odpowiedzieć na pytanie: czy pan wierzy w wybuch? - Ja wierzę w pana Boga i to jest kwestia wiary. Natomiast jako adwokat mogę opierać się na faktach i na dokumentach... I opierając się na faktach uważa pan, że wybuch był? - Opierając się na dokumentach, mogę powiedzieć tak: pan minister Macierewicz i jego biegli przedstawili pewną wersję, która wydaje się wersją możliwą do zaakceptowania. Z drugiej strony, mamy wersję Jerzego Millera - już nie mówię o wersji Anodiny - która została podważona. I teraz czekam na dalsze ustalenia i chciałbym tak naprawdę, żeby biegli komisji Jerzego Millera skonfrontowali się z biegłymi Macierewicza na otwartym spotkaniu, żeby mogli wymienić się informacjami. Tylko że niestety oni cały czas uciekają. Świetnie byłoby też, żeby biegli ministra Macierewicza - jak pan mówi - spotkali się z prokuratorami, a przed tym też uciekają. - Mam nadzieję, że będzie taka możliwość. Ale dlaczego Macierewicz nie dopuścił do tego spotkania? - Ale czy pan Macierewicz ma wpływ na to, co zrobi pan profesor Binienda czy pan profesor Szuladziński? Wydaje mi się, że są tryby w prokuraturze... Czyli to sami eksperci nie chcieli się spotkać? - Ja wiem, że prokurator ma pewne narzędzia, instrumenty przewidziane w kodeksie postępowania karnego, które pozwalają wezwać daną osobę. Jeżeli chciałby to zrobić rzeczywiście, na poważnie, to może użyć tych instrumentów i wykorzystać wiedzę i doświadczenie tych osób. Ostatnie badania - mówi Antoni Macierewicz - umacniają nas w przekonaniu o tym, że katastrofa nastąpiła na skutek eksplozji. Jakie badania? - Badania tychże ekspertów wskazują, że jest taka możliwość. I tak naprawdę, proszę zobaczyć, to jest kwestia sporu: czy doszło do wybuchu? Czy zapisy, chociażby ATM-u, wskazują, że doszło do dwóch wybuchów, czy też doszło do zderzeń z brzozą? I to powinni - bo ja nie jestem fachowcem, inżynierem, ja nie budowałem samolotów - ocenić ci eksperci, którzy powinni się ze sobą spotkać - dwukrotnie co najmniej. Pan minister Macierewicz, a również oni niezależnie, organizując konferencję, zapraszali pana Laska i jego ekspertów. Oni nigdy nie przyszli. Pan mówi, że nie jest specjalistą. Ale prezes chyba jest, bo mówi: Przy prędkości opadania 9 metrów na sekundę samolot nie rozpadłby się na części, a nawet nie pękł. Pan też tak uważa? - To mi się wydaje dziwne, bo faktycznie przy tak niedużej prędkości i tak niedużej wysokości... 9 metrów na sekundę to jest ile kilometrów na godzinę? - No jak na samolot to nie jest duża prędkość, około 200 kilometrów... Na godzinę? 9 metrów na sekundę? - Musielibyśmy przeliczyć, ale podejrzewam, że coś... Nie, nie. 30 kilometrów na godzinę. - To ja przepraszam. No i przy wysokości kilku metrów, wydaje się, że to są dziwne... Ale wie pan doskonale, że główną prędkością czy główną energią, która została wytworzona podczas tej katastrofy, była energia i prędkość pozioma, a nie prędkość pionowa. - Dobrze... Samochód, uderzając w drzewo, też nie ma żadnej prędkości pionowej, tylko ma prędkość poziomą i potrafi się rozpaść po zderzeniu z drzewem. - Panie redaktorze, wchodzimy w szczegóły, co do których właśnie chciałbym, żeby biegli spotkali się i wyjaśnili. I ja bym mógł wtedy ocenić, które z tych wyjaśnień jest bardziej wiarygodne. Ja nie jestem fizykiem. Z fizyki miałem dość kiepskie oceny, lepsze z przedmiotów humanistycznych... Po tym przeliczeniu metrów na sekundę na kilometry na godzinę rzeczywiście dowiódł pan tego. Panie mecenasie, jeszcze jedno pytanie: czy spór na temat roli generała Błasika i jego obecności w kokpicie znajdzie jakiś finał sądowy? - Mam nadzieję, że tak. Prowadzimy w tym zakresie prace, ja korzystam z dorobku prokuratury wojskowej. Pan jest pełnomocnikiem Ewy Błasik w tym śledztwie? - Tak, jestem pełnomocnikiem pani Ewy Błasik. Rozmawialiśmy o tym wielokrotnie, ja rozmawiałem również w prokuraturze i analizuję akta pod tym kątem. Prawdopodobnie w tej sprawie - ponieważ jestem przekonany, że doszło do sfałszowania raportu Jerzego Millera czy też opinii, o które został oparty raport Jerzego Millera, i dlatego ta komisja jest niewiarygodna - będzie skierowane zawiadomienie do prokuratury o podejrzeniu popełnieniu przestępstwa. Przez kogo? - Przez tych funkcjonariuszy publicznych, którzy wpadli na pomysł, aby na podstawie kontekstu sytuacyjnego "wmontować" pana generała Błasika do kokpitu i tym samym sporządzili nieprawdziwy raport, sporządzili nieprawdziwe opinie. Pan uważa, że oni celowo i złośliwie sfałszowali ten raport? - Na pewno zrobili to ze swojej niekompetencji, na pewno zrobili to pod przemożnym wpływem Rosjan, chcąc na siłę - skoro już Rosjanie ustalili, że pan generał jest w kokpicie - też go tam "wmontować". I pan złoży zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa? - Tak, a później prawdopodobnie będą pozwy cywilne przeciwko Skarbowi Państwa w związku z tym raportem i z koniecznością jego sprostowania w tym zakresie. Dlatego że wydaje się, że rodzinie należą się przeprosiny. Dziwi mnie, że pan premier Tusk tego nie widział, a w momencie, kiedy raport całkowicie zaczyna się rozpadać, ma pieniądze na to, żeby nie przeprosić pani Ewy Błasik, tylko żeby organizować komisję Millera na nowo, płacić jej i próbować walczyć z innymi ustaleniami.