Dane Komendy Głównej Policji z 2020 roku mówią: 107 dzieci i nastolatków popełniło samobójstwo. Rok wcześniej było to 98 przypadków - liczba takich sytuacji rośnie. Młodzi ludzie często szukają pomocy w telefonie zaufania. - Jest grupa osób, którym łatwiej jest powiedzieć o problemach osobie, której nie widzą albo której nie znają. Spora część osób dzwoni, bo ma poczucie, że nie może powiedzieć o swoich problemach ludziom dookoła - opowiada Małgorzata Siwek. Pedagożka pracuje w infolinii ponad dwa lata. 116-111 w 2008 r. powołało Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji w ramach zobowiązań Polski wynikających z członkostwa w UE. Decyzją MSWiA i Urzędu ds. Komunikacji Elektronicznej prowadzenie telefonu powierzono Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę. Dzieci często dzwonią na infolinię w momencie kryzysu, nie widzą sensu w dalszym życiu, mają myśli samobójcze. Czasem po prostu nie są w stanie porozmawiać o swoich problemach z rodziną, z najbliższymi. W ciągu ponad 13 lat działalności telefonu konsultanci i konsultantki odbyli prawie 1,5 mln rozmów, wysłali 86 262 odpowiedzi na wiadomości od dzieci. Dzięki ich pomocy zorganizowano 3 201 interwencji ratujących zdrowie i życie. W samym tylko 2021 roku, trudnym z wielu względów, także przez sytuację pandemiczną, infolinia zarejestrowała 57 621 rozmów, 9 232 wiadomości i 823 ratujące życia interwencje. Dzieci słyszą, że są leniwe Jak opowiada Małgorzata Siwek, dzieci często słyszą od rodziców, że to, że nie potrafią wstać do szkoły wynika z lenistwa, a nie z pogorszonego stanu zdrowia psychicznego. - Nie ma wglądu w to, z czego wynika problem. A z zewnątrz może to wyglądać tak, jakby dzieciom nie chciało się podejmować różnych aktywności - mówi Siwek. - Warto pamiętać jednak o tym, że depresja czy wszelkiego rodzaju inne trudności mają różne oblicza; to że dziecko nie wstaje do szkoły, nie myje włosów przez długi czas, izoluje się od znajomych, zrezygnowało z różnych aktywności nie zawsze wynika z tego, że jest nietowarzyskie albo że mu się nie chce. Dzieci często słyszą też, że to przez dojrzewanie, że to przejdzie - dodaje. Pedagożka zauważa, że gdy dzieci słyszą takie komunikaty, czują, że problem, który dla nich jest poważny, z zewnątrz jest odbierany jako drobnostka. Warto ważyć słowa, uważać na to, jak komentuje się sytuację dziecka - przypomina. - Często słyszę pytanie: jak rozmawiać z dziećmi? A ja sobie zawsze myślę, że warto wyjść od tego, że po prostu warto rozmawiać. Rozmowa nie zawsze musi dotyczyć tylko zdrowia psychicznego, ale też tego, czym dziecko się interesuje, czym się zajmuje, choćby nawet błahostek takich jak pogoda. Należy dawać przestrzeń i być gotowym do rozmowy - podsumowuje. Problemy ze zrozumieniem Niezrozumienie, niezauważenie, brak zainteresowania - to kolejne wymieniane przez pedagożkę tematy, które pojawiają się w rozmowach z dziećmi dzwoniącymi pod 116-111. - Dzieci w różny sposób starają się zasygnalizować, że coś się dzieje. Te sygnały nie zawsze są jasne i oczywiste dla rodziców - mówi Małgorzata Siwek. - Powtarzamy dzieciom, że rolą, ale i obowiązkiem rodziców jest otaczanie ich wsparciem, interesowanie się dzieckiem, opieka nad nim. To jest wpisane w rolę społeczną rodzica. Niestety to nie jest dla dzieci takie oczywiste - opowiada konsultantka telefonu zaufania. Jak dodaje, dla dzieci po prostu nie zawsze jest oczywiste, że to nie one są odpowiedzialne za pewne rzeczy. - Potrzeba bycia dostrzeżonym, ale też zwykłe zainteresowanie ze strony rodziców, bliskich jest naturalną potrzebą i nie ma w tym niczego złego. Mówimy im, że to nie z nimi jest coś nie tak - opowiada Siwek. Oczywiście nie każda młoda osoba doświadcza tego braku zrozumienia. - Czasem dziecko mierzy się z trudnościami takimi jak np. depresja, a to wsparcie w otoczeniu ma. U nas również nie każda z takich rozmów dotyczy automatycznie braku wsparcia ze strony otoczenia, a rozmowy, w których słyszymy, że ono jest pokazują, że dziecku może być łatwiej sobie radzić - dodaje konsultantka, podkreślając wartość takiego wsparcia. Stan psychiatrii dziecięcej w Polsce "System lecznictwa psychiatrycznego dzieci i młodzieży wymaga zmian, bowiem nie zapewnia kompleksowej oraz powszechnie dostępnej opieki zdrowotnej w tej dziedzinie" - pisała Najwyższa Izba Kontroli w podsumowaniu raportu o dostępności lecznictwa psychiatrycznego dla dzieci i młodzieży z 2020 r. Z zebranych danych wynikało wówczas, że pod koniec marca 2019 r. zawód psychiatry dzieci i młodzieży wykonywało 419 lekarzy, a 169 było w trakcie specjalizacji. Konsultant krajowy w dziedzinie psychiatrii dzieci i młodzieży wskazywał na brak ok. 300 lekarzy tej specjalności. W 2020 r. w pięciu województwach nie było żadnego dziennego oddziału psychiatrii dziecięcej.- Dużym problemem jest to, jak w Polsce wygląda pomoc specjalistyczna, nie mówię o jakości, ale ilości. Mówi się o tym głośno, że jest bardzo mało psychiatrów dziecięcych, jest coraz większe zapotrzebowanie, a nie rośnie liczba osób, które mogą się tym zająć - zauważa Małgorzata Siwek. Alternatywą dla leczenia w ramach NFZ są wizyty prywatne u specjalistów, ale te kosztują i to niemało. - Terminy oczekiwania na wizytę u specjalisty, ceny wizyt prywatnych to coś, co po prostu trudno przeskoczyć. Nadal uważam, że warto próbować - mówi Siwek. - Gdy rozmawiamy z dzieckiem, cały czas mamy z tyłu głowy to, że w rękach rodzica pozostaje kwestia tego, na ile on angażuje się w to wszystko i na ile będzie zdeterminowany, żeby tę pomoc dziecku zapewnić - dodaje Siwek. Kryzys w systemie psychiatrii dziecięcej pogłębiła pandemia koronawirusa. Pogorszenie kondycji psychicznej u młodych ludzi widać było także na infolinii. - Częściej dostawaliśmy też sygnały o przemocy psychicznej czy fizycznej w domach, dużo osób doświadczyło różnego rodzaju krzywdzenia w czasie pandemii. Dzieci często były zamknięte z osobami, które wobec nich stosują przemoc domową, nie miały gdzie uciec - opowiada Siwek. Telefon zaufania i co dalej? - Trudna rzeczywistość, także w kwestiach politycznych, dotyka nie tylko dorosłych, ale i dzieci czy młodzież. Dotyczy wartości, które są dla nich ważne, dzieci coraz częściej interesują się takimi rzeczami - zauważa Małgorzata Siwek. Nie może opowiadać o konkretnych historiach dzieci, bo telefon zapewnia im anonimowość. - W sytuacjach, w których wiemy, że dziecko wymaga natychmiastowej interwencji, jest w poważnym kryzysie, może zrobić sobie krzywdę, powiadamiamy odpowiednie służby. Mnie też zdarzały się takie telefony - mówi Siwek. I przypomina, że kontakt z infolinią jest kontaktem doraźnym, nie zastąpi regularnej pracy ze specjalistą. - Może być pomocny w sytuacjach kryzysowych lub wtedy, gdy dziecko chce porozmawiać, dzielić się różnymi trudnościami. Jednak w sytuacji, gdy potrzebne jest systematyczne wsparcie, niestety nie zastąpimy tego - mówi konsultantka. Zdarza się, że dzieci wracają do infolinii. - Mówią, że to miejsce, w którym czują się bezpiecznie. Zawsze miło to słyszeć. To wszystko co dzieje się dookoła potrafi nie być stabilne, potrafi przerażać. Dojrzewanie to wiele zmian w głowie, emocjach, szukanie siebie - wtedy dziecku potrzebna jest jakaś przystań - opowiada Małgorzata Siwek. - Nie wpadamy do pracy z biegu, mamy chwilę, żeby wcześniej się wyciszyć, przygotować, uspokoić. Po pracy też mamy chwilę na to, żeby zostawić ją, odsapnąć, staramy się dbać o to, żeby była przestrzeń dla nas. Im bardziej zadbamy o siebie, tym więcej będziemy w stanie dać dzieciom - podsumowuje. Ostatnimi czasy sama infolinia także potrzebowała wsparcia. W poniedziałek Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę zaapelowała do premiera Mateusza Morawieckiego o współfinansowanie przez rząd telefonu zaufania. Jeden z wrocławskich przedsiębiorców zorganizował internetową zbiórkę na rzecz wsparcia telefonu zaufania. Internauci i internautki zebrali już prawie dwa miliony złotych. Więcej o akcji na stornie Mental w INTERIA.PL