Kolektyw na ministra!
Dwa lata rządów Leszka Millera i trzy dymisje ministrów skarbu. W sejmowych kuluarach mówi się, że za tymi zmianami stoją wpływowi biznesmeni. Pojawiła się więc propozycja, by obowiązki ministra skarbu objął ów kolektyw.
Pomysł witają entuzjastycznie nawet posłowie bardzo krytyczni wobec prywatyzacji. - Zdecydowanie tak - mówi Bogdan Pęk z Ligi Polskich Rodzin.
- Nie zdziwiłbym się, gdyby przy tej ekipie takie pomysły rozważano rzeczywiście. Skoro w wyniku nacisku przedsiębiorców - co widać - są zmieniani ministrowie, to pewnie ci naciskający byliby spokojniejsi, gdyby sami usiedli w rządowych ławach i sami sprawowali władzę, premier miałby spokojniejszą głowę - dodaje Tadeusz Jarumziewicz z Platformy Obywatelskiej.
Mówi się, że na czele tej grupy stoją Jan Kulczyk, właściciel Kulczyk Holding, przewodniczący rady nadzorczej i znaczący akcjonariusz Telekomunikacji Polskiej oraz Aleksander Gudzowaty, prezes zarządu i dyrektor naczelny Bartimpex-u, firmy działającej w branży gazowej.
- Któryś z oligarchów, ten najważniejszy na K. powinien być powołany, sprywatyzowałby wtedy G8 na własną korzyść i sprawa byłaby ok. - dodał Pęk.
Pozostali na K. albo na G. mogliby mieć pretensje, Marek Sawicki proponuje więc rozwiązanie znane z jednego z odcinków "Stawki większej niż życie". - Był taki jeden odpowiedzialny za wszystko: grüppenführer Wolf. Być może dziś 4, 5 wielkich biznesmenów utworzyłoby jakiś zespołowy układ i zespołowego ministra skarbu, wtedy oszczędzili parlamentowi i rządowi czasu - dowodzi poseł PSL.
I biznesmeni też nie mieliby kłopotów z niesfornymi ministrami...