W środę, 21 sierpnia, Itaka zawiesiła sprzedaż wycieczek do Egiptu do końca października. Wiceprezes Itaka Piotr Henicz zapewniał wtedy, że jeśli nie pojawi się komunikat MSZ o czwartym stopniu zagrożenia, to turyści będą powracać do kraju zgodnie z planem. Co ciekawe - ostatni komunikat MSZ ws. wyjazdów do Egiptu jest z 16 sierpnia, kiedy to wprowadzony został trzeci - w czterostopniowej skali - stopień zagrożenia dla podróżnych. Turysta, który skontaktował się z INTERIA.PL, wraca do domu już jutro, a - zgodnie z umową zawartą z biurem - miał przebywać w Marsa Alam do końca następnego tygodnia. Twierdzi też, że w kurorcie jest całkowicie bezpiecznie. "Tu się kompletnie nic nie dzieje, jest spokój i cisza. Nie widać ani żołnierzy ani policji, a w połowie wakacji każą mi się pakować i wracać do kraju"- powiedział. Dodał, że pracownicy hotelu, w którym się zatrzymał, przygotowali specjalną akcję - sfotografowali grupę turystów, którzy trzymali kartki z napisem "Jesteśmy w Egipcie w Marsa Alam i jest tu bezpiecznie", by pokazać, że "Egipt nie zwariował". "Weźmiemy was do naszych domów za darmo, wasza obecność potwierdza to, że Egipt nie zwariował - a walki wszczyna tylko garstka ludzi" - zapewniali turystów mieszkańcy Marsa Alam. Dlaczego biuro zmieniło decyzję? Jak wynika z nieoficjalnych informacji, które uzyskali polscy turyści, dwa dni temu miało dojść do spotkania między przedstawicielami największy touroperatorów z urzędnikami z Ministerstwa Sportu i Turystyki, podczas którego miała zostać podjęta decyzja o tym, by - ze względu na presję opinii publicznej - "ściągać" Polaków do kraju. Natomiast z oficjalny informacji, uzyskanych od szefowej rezydentów biura Itaka, "wcześniejsze powroty turystów biura wynikają z polityki biura oraz zawieszenia przylotów do Egiptu w ciągu najbliższych tygodni".Biuro zapewnia, że w związku z zaistniałą sytuacją, turystom zostaną zwrócone koszty części podróży. emi Przeczytaj również: Nie było wakacji? Niech rząd płaci! Zamieszki w Egipcie - raport specjalny