Powiedzenie dziecku, że ktoś bliski jego sercu umarł, nigdy nie będzie łatwe. Nie ma na to złotej recepty. Są za to wskazówki, co robić, by zminimalizować dziecięcą traumę. Warto nazywać rzeczy po imieniu. "Dajmy spokój z tymi aniołkami" Dr Ewa Zawisza-Wilk, terapeutka dziecięca, pedagog, od razu zastrzega: - Błagam, tylko nie mówmy dzieciom, że mama zasnęła albo poszła do aniołków. Bo tak naprawdę to budzi tylko niepokój. Stanowczo odradzam taką narrację - podkreśla w rozmowie z Interią autorka książek: "Plasterki na tęsknotę" i "Szalik ciotki Melancholii", oswajających tematykę odchodzenia. Śmierć nazywajmy śmiercią. Umieranie - umieraniem. Interia Zdrowie: Co czuje człowiek, kiedy umiera - Mówienie, że ktoś poszedł do aniołków, jest bardzo wygodne. Tyle, że to nie jest ochrona dziecka, ale samego siebie - tłumaczy Maciej Frasunkiewicz, psycholog dzieci i młodzieży. - Rodzic, który używa takich eufemizmów robi to dlatego, że boi się powiedzieć prawdę. Dlaczego? Bo dziecko będzie płakać, przeżywać. Ale też nie będzie w stanie pojąć swoją świadomością, co się faktycznie stało - dodaje psycholog. Wyjaśnia, że właśnie dlatego trzeba nazywać rzeczy po imieniu. - Nie warto okłamywać, bo dziecko kiedyś z tego kłamstwa wyjdzie. Pytanie: jak to odbierze? Raczej mu się to nie spodoba, w ten czy inny sposób. Bo nikt nie lubi być okłamywany bez względu na to, ile ma lat - ocenia Maciej Frasunkiewicz. I podkreśla, że niemówienie prawdy ma też jeszcze jeden rzutujący na przyszłość skutek. - W ten sposób uczymy młode pokolenie, że okłamywanie jest dobrym wyjściem z sytuacji, gdy nie wiemy jak coś powiedzieć lub obawiamy się konsekwencji powiedzenia prawdy - zaznacza Frasunkiewicz. Chcąc chronić, robimy krzywdę. "Mama mnie zdradziła" Terapeuci zwracają uwagę, że bardzo duże znaczenie ma też pozwolenie dziecku na pożegnanie się ze zmarłym. - To dotyczy często sytuacji onkologicznych. Znam dzieci, które chroniono przed takim doświadczeniem i potem dziecko miało żal do wszystkich wokół, że nie pozwolono mu domknąć tej relacji - mówi dr Ewa Zawisza-Wilk. A to może prowadzić do jeszcze większej traumy. - W jednej z takich sytuacji moja mała pacjentka przestała mówić. Ale dziewczynka nie rozmawiała wyłącznie z mamą, bo to ją obwiniała o to, że nie mogła pożegnać się z babcią. Dziecko oszukiwano, że choroba babci to nic poważnego i ta za chwilę wyzdrowieje. Tymczasem babcia umarła i dziecko z tym "niepożegnaniem" nie potrafiło sobie poradzić. Miało ogromny żal i utratę zaufania do mamy. Ta dziewczynka w rozmowie ze mną używała słów: "Mama mnie zdradziła". Tak się dokładnie czuła. Trwało to wiele miesięcy po śmierci babci - opowiada terapeutka. Czasem chcąc chronić najmłodszych, robimy im większą krzywdę. - Dziecko okłamywane nie czuje się bezpiecznie. Nie dość, że traci bliską osobę, to traci jeszcze poczucie bezpieczeństwa, że może zaufać tym, którzy przy nim zostali - tłumaczy Maciej Frasunkiewicz. I dodaje, że również dlatego lepszym pomysłem jest wzięcie dziecka na pogrzeb, niż na siłę izolowanie od tej ceremonii. - Jeżeli dziecko już się zaznajomiło ze śmiercią, wie, że ona nadejdzie, później, że ona nadeszła, to pogrzeb jest takim domknięciem. I ja jestem za tym, żeby wytłumaczyć jak ta ceremonia będzie wyglądać i dać dziecku prawo wyboru czy chce w niej uczestniczyć - podkreśla psycholog. Istnieje jakakolwiek granica prawdy i mówienia o wszystkim? - Tak. Kiedy rodzic popełnia samobójstwo. Wtedy, jeśli jest to dziecko, które jeszcze nie jest na tyle dojrzałe, żeby przyjąć informację, że ktoś w ogóle może sobie odebrać życie, mówimy "tata umarł" i koniec. Jeśli dziecko będzie zadawało pytania, trzeba rozmowę odroczyć. Kiedyś przyjdzie czas na wyjaśnienia. Ale dopiero wtedy, kiedy będzie na to gotowe. I zawsze bez brutalizacji - zastrzega dr Ewa Zawisza-Wilk. - Nigdy nie opowiadamy na przykład szczegółów wypadku. To tylko wzmacniałoby te i tak już trudne emocje i wcale nie pomagało w ich przepracowaniu - dodaje terapeutka. Bądźmy gotowi na każdą emocję. "A co babcia będzie tam jeść?" Jak zatem powiedzieć dziecku, że ktoś z jego bliskich umarł? - Taką informację powinna przekazać osoba, której dziecko ufa. Musi ona najpierw stworzyć bezpieczną przestrzeń. Dać dziecku fizyczne poczucie zaopiekowania, wziąć na kolana, przytulić. Zrobić wprowadzenie o tym, że każde życie kiedyś się kończy i powiedzieć wprost, że to się właśnie w przypadku mamy, taty czy dziadków wydarzyło. Że ktoś bliski umarł - tłumaczy dr Ewa Zawisza-Wilk, terapeutka dziecięca. Osobowości świata mody. Ich żegnaliśmy w tym roku Jak podkreśla, te słowa muszą paść. - Jeśli dziecko zapyta, co to znaczy umarł, można użyć porównania, metafory. Ale najpierw musimy powiedzieć wprost. To słowo musi nam przejść przez gardło. Dziecko, które zrozumie, co zostało powiedziane, może zareagować na wiele bardzo różnych sposobów. Niektóre zaczną płakać, inne wpadną w stupor, a jeszcze inne zareagują krzykiem: "Oszukujesz mnie, to nieprawda", a nawet fizyczną ucieczką. Dlatego warto być blisko przy dziecku - zaznacza terapeutka. Jak dodaje, być i pamiętać, że każda reakcja jest dobra. Także ta, której kompletnie w takiej sytuacji się nie spodziewamy. - Dziecko nie czuje wagi tematu śmierci, dopóki tego nie doświadcza. Dlatego czasem dziwią rekcję dzieci w żałobie, które potrafią być smutne, a za chwilę zapytają: "A co tam babcia będzie jadła?" Albo: "To nie potrzebuje już swojej laski?". Zdarza się nawet histeryczny śmiech, bo dziecko właśnie wymyśli sobie, co babcia po śmierci może śmiesznego robić - mówi dr Ewa Zawisza-Wilk. Dawniej śmierć w życiu dzieci była na wyciągnięcie ręki Dr Ewa Zawisza-Wilk zauważa, że sami "trochę utrudniliśmy sobie życie". - Dawniej dziecko towarzyszyło różnym sytuacjom, także kiedy ktoś umierał nikt nie zakazywał mu obecności. Żegnało się, potem był proces czuwania przy zwłokach. Dziecko mogło tego doświadczać. Wiedziało, że to co czuje, jest czymś normalnym i naturalnym - zaznacza ekspertka. Potem za wszelką cenę zaczęliśmy chronić dzieci przed smutkiem. - Dziś kiedy ktoś odczuwa ogromny żal i płacze, to co robi? Wychodzi z pokoju. Żeby dziecko nie widziało. A to błąd - ocenia terapeutka. W ten sposób tuszujemy emocje, których się wstydzimy. - Nie ma złych emocji, bywają trudne i niechciane, ale nigdy złe - przypomina terapeutka. Obecności smutku, śmierci czy rozpaczy z życia dziecka nie wyeliminujemy. Jeśli dziecko zmierzy się z nimi wcześnie, nie oznacza to, że nie jest w stanie tego przepracować. - Przeżyć, doświadczyć, u dziecka oznacza wiedzieć - mówi dr Ewa Zawisza-Wilk. Profilaktyka tematu śmierci. "Rozmawiajmy z dziećmi o umieraniu od najmłodszych lat" Sposobem na to, by potem nie zderzyć się ze ścianą niezrozumienia jest oswajanie tematu. Specjaliści pracujący z dziećmi po traumach podkreślają, że rozmowy o śmierci powinny być elementem codzienności. - Im wcześniej zaczniemy, tym większe szanse, że w przypadku odejścia kogoś bliskiego dziecko będzie znało takie słowa jak "śmierć", "umieranie", "odchodzenie". Oczywiście, że będzie w szoku, oczywiście, że będzie w rozpaczy, ale będzie mu ciut łatwiej - mówi dr Ewa Zawisza-Wilk. Terapeutka tłumaczy po co nam profilaktyka tematu śmierci. - Dziecko rozwija myślenie abstrakcyjne od trzeciego roku życia, ale w pełni osiąga je najwcześniej w okolicy 11-12 roku życia. Także nie możemy liczyć na to, że każde dziecko w wieku czterech czy pięciu lat będzie rozumiało pojęcie ostateczności. Dlatego musimy porównać to do czegoś, co jest już obecne w doświadczeniu dziecka. Jak zdobyć te doświadczenia? W codzienności. Kiedy widzimy na spacerze nieżyjące zwierzątko, wróbla czy kota, to rozmawiajmy na ten temat, nie omijamy wzrokiem, nie uciekamy, tylko mówmy co to oznacza - tłumaczy. Interia Zdrowie: Zapach śmierci: skąd bierze się zapach osób starszych, jak pachnie śmierć Dobrym "ćwiczeniem z odchodzenia" są także przeznaczone dla dzieci książki o umieraniu. - Książka jest czymś co wprowadza w temat i oswaja język. Temat zostaje trochę odczarowany - mówi dr Ewa Zawisza-Wilk. - Czytamy i rozmawiamy o tym, czego doświadczają bohaterowie, jak się z tym czują. Dla obu stron to narzędzie, które otwiera na rozmowę. A kiedy dziecko zetknie się w życiu z odchodzeniem kogoś bliskiego, to będzie mogło się odwołać do tego, z czym zmierzył się jego książkowy bohater. To ułatwi zrozumienie - wyjaśnia terapeutka dziecięca. O tym, że dzieci do śmierci należy przyzwyczajać jak najwcześniej, przekonany jest także Maciej Frasunkiewicz. - Kiedy dziecko posiada chomika czy papużkę i ona nagle umrze, bo coś jej się stanie, nie mówmy, że ukochane zwierzątko zasnęło. To też jest sposób na to, by powiedzieć dziecku, że śmierć może przyjść nagle - mówi psycholog dzieci i młodzieży. I dodaje: - Mówić. Zaczynać małymi krokami. Ale nie oszukiwać dzieci i nie robić ze śmierci tematu tabu. "Dziś już nikt nie pyta: Książka o śmierci dla dzieci? Kto to kupi" I tu widać pewne zmiany. Z roku na rok zainteresowanie oswajaniem śmierci jest większe. Umieranie przestaje być dla dzieci tematem tabu. - Kiedy sześć czy siedem lat temu pukałam do drzwi różnych wydawnictw, żeby wydać "Plasterki na tęsknotę", to często słyszałam: "O śmierci dla dzieci? W życiu! Kto to kupi?" - wspomina dr Ewa Zawisza-Wilk. Dziś nikt już takich pytań nie zadaje, a pozycji o umieraniu na rynku dziecięcych książek nie brakuje. Dla naszych rozmówców to zwrot w dobrym kierunku. - Trzeba mówić o śmierci, niezależnie od tego, czy rozmawiamy z 3- czy 30-latkiem. Śmierć jest nieodłącznym elementem życia i jak bardzo byśmy temu nie zaprzeczali i nie wchodzili w jakieś fantazjowanie, ona i tak nastąpi. Im wcześniej człowiek to zrozumie, tym lepiej. Nie róbmy ze śmierci tajemnicy - podsumowuje Maciej Frasunkiewicz. Irmina Brachacz irmina.brachacz@firma.interia.pl