Kaczyński - na pytanie dziennikarza blogpress.pl o to jak ocenia działanie polskich władz w sprawie katastrofy z 10 kwietnia odparł, że jest to skandal. "To jest oczywiście skandal, pełna kapitulacja, 100-procentowy serwilizm wobec Rosji, w istocie łamanie prawa - bo przecież to porozumienie polsko-rosyjskie w sprawie samolotów wojskowych jest swego rodzaju prawem, aktem prawa międzynarodowego" - ocenił. W opinii Kaczyńskiego "charakterystyczny dla tej władzy jest nieszczery, manipulatorski stosunek do społeczeństwa, opinii publicznej, nieustanne wprowadzenie w błąd, albo milczenie". Pytany, na jakim etapie prac jest sejmowa komisja Antoniego Macierewicza, odparł, że prace pozwalają na sformułowanie pierwszych wniosków. "Sądzę, że jest to sprawa najbliższych tygodni - wtedy pierwszy dokument zostanie sformułowany" - powiedział. Zapewnił, że "ta sprawa będzie prowadzona w dalszym ciągu". "My jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji, bo możemy odwoływać się do danych pośrednich, nie ma mnóstwa różnych dokumentów i informacji, które są związane z normalnym sposobem prowadzenia dochodzenia po katastrofie lotniczej. Po pierwsze - należało zebrać cały ten samolot (...), po drugie - nie ma żadnych wyników badań odnoszących się do jego części, mechanizmu rozpadu samolotu" - mówił prezes PiS. "Ja tam przecież byłem 10 kwietnia wieczorem i ta część, pod którą są koła i salonik, pierwszy przedział, była wywrócona, a całej reszty nie było, jakby wyparowała, rozbiła się w drobny mak. Trzeba odpowiedzieć na pytanie, dlaczego bombowiec, bo TU-154 to przecież przerobiony bombowiec, który spada bez rozbijania z 80 metrów (...), w tym wypadku się kompletnie rozsypał" - mówił Kaczyński. "Jedno możemy powiedzieć z pewnością: piloci zostali wprowadzeni w błąd. (...) Ich zachowanie do ostatniej chwili wskazywało na to, że uważali, że są nad pasem (...). Ktoś ich wprowadził w błąd" - stwierdził Kaczyński. "Pytaniem jest, jaki był mechanizm wprowadzania w błąd. Czy mamy do czynienia z wersją optymistyczną - że to był wynik rosyjskiego bałaganu, czy było to celowe wprowadzenie w błąd" - zastanawiał się Kaczyński. Pytany o kwestię udziału swojego brata w strajkach 1980 roku, Jarosław Kaczyński zaakcentował, że Lech Kaczyński "był w stoczni". "Nie chcę określać roli, jaką pełnił, jako pierwszorzędną czy drugorzędną. Nie był członkiem Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego. (...) Powierzono mu rozmowy z ekspertami, (...) tam było pewne napięcie między ekspertami nad MKS-em i człowiekiem, który miał z nimi rozmawiać - to była głównie decyzja Wałęsy - był Lech Kaczyński" - podkreślił. Kaczyński opowiada też w wywiadzie o "agresji i odrzuceniu wszelkich reguł kultury przez PO". "To trwa od 2005 roku" - zaznaczył prezes PiS. "Nie uznają żadnych granic i to, co wie na ten temat opinia publiczna, to nawet nie jest promil tego, co jest naprawdę. Trzeba by jeszcze wiedzieć, co się dzieje na komisjach sejmowych, czy nawet w restauracji sejmowej - ten poziom chamstwa jest taki, że Samoobrona to bardziej kulturalna partia niż oni" - uznał Kaczyński. W jego opinii PO "to jest grupa ludzi (...) strasznie nieokrzesanych, jednocześnie nastawionych na agresję". Prezes PiS odpowiedział też na pytanie o to, jak jego partia powinna starać się "przebić do mediów". "Trzeba szukać różnego rodzaju dotarcia do społeczeństwa poza środkami medialnego przekazu" - uznał, jako przykłady podając kontakt bezpośredni, internet, ulotki.