Marszałek i wicemarszałkowie Sejmu - napisał w środę "Super Expres" - otrzymali nagrody za 2012 rok. Łącznie jest to blisko 250 tys. złotych. Marszałek Ewa Kopacz otrzymała 45 tys. złotych, wicemarszałkowie: Cezary Grabarczyk (PO), Marek Kuchciński (PiS), Wanda Nowicka (RP), Eugeniusz Grzeszczak (PSL) i Jerzy Wenderlich (SLD) - po 40 tys. złotych. Graś - zaznaczając, że to Sejm sprawuje kontrolną rolę nad rządem i że jest mu niezręcznie się wypowiadać w kwestii tych nagród - przyznał jednak w czwartek w TVP Info, że "jest to informacja, która w tym trudnym czasie zaciskania pasa budzi emocje". Mówił, że rozumie, iż "takie są uregulowania ustawowe i regulaminowe w Sejmie" i że "Prezydium z tych uwarunkowań skorzystało". Rzecznik dodał zarazem, że "w rządzie ta polityka związana z nagrodami i z premiami w tym trudnym czasie wygląda trochę inaczej". - Na pewno nie jest to decyzja i rozwiązanie, które - powiem delikatnie - przysparza nam zwolenników, na pewno jest to rozwiązanie, które budzie emocje - powiedział Graś. Ale - dodał - jest to rozwiązanie, z którego "korzystali przez poprzednie lata absolutnie wszyscy marszałkowie i wicemarszałkowie (Sejmu), członkowie Prezydiów, którzy dziś dosyć chętnie krytykują te rozwiązania, z których kiedyś sami skorzystali". Odnosząc się do kwestii nagród, marszałek Sejmu Ewa Kopacz powiedziała w środę, Sejm "to jest przede wszystkim miejsce, w którym tworzy się prawo, ale jest to również zakład pracy", a kierownik zakładu pracy, "ma prawo, a wręcz obowiązek oceniać pracę swoich pracowników, doceniać tych, którzy pracują dobrze i karać tych, którzy pracują gorzej". Jak podkreśliła marszałek, "jeśli będzie zakaz tego rodzaju czynności, zgodnie z obowiązującymi aktami prawnymi, będzie można zadać pytanie, czy jest to słuszne czy niesłuszne". - Dzisiaj wypełniłam tylko swoją rolę, którą polecił mi Sejm - mówiła.