Sam zarządza siecią stu kilkudziesięciu sklepów, zaś do innych dostarcza hurtowo towar. Jego ubiegłoroczny zysk na czysto jest szacowany na 5,5 mln zł. Prowadzi wystawny tryb życia. Z dopalaczami pierwszy raz zetknął się na Wyspach Brytyjskich. Pracował tam jako barman. Wrócił do kraju i w październiku 2008 r. otworzył swój pierwszy sklep na ul. Piotrkowskiej w Łodzi. Interes z dopalaczami szedł tak dobrze, że mógł błyskawicznie otwierać kolejne punkty. I to nie tylko w dużych ośrodkach, ale także w małych miasteczkach. Jego firma jest profesjonalnie zorganizowana. Ma wystawną siedzibę, zatrudnia dobrych adwokatów i oczywiście chemików, którzy natychmiast reagują na zmiany w przepisach. Dawid Bratko o klientach sklepów z dopalaczami mówi wprost: "To debile!". Sam oczywiście nie zażywa tych środków - pisze "Polska The Times".