Głosy za łapówki
Marek Suski (PiS) poinformował w Sejmie, że dowiedział się, iż za głosowanie w sprawie wotum nieufności dla ministra infrastruktury Marka Pola składano "jakieś propozycje finansowe".
Marian Marczewski (SLD) powiedział, że słyszał, iż "posłowie prawicy proponowali posłom lewicy" 10 tys. zł za głosowanie za odwołaniem Pola.
Prowadzący obrady wicemarszałek Sejmu Janusz Wojciechowski (PSL) zwrócił uwagę posłom, że to są bardzo ciężkie oskarżenia.
Dodał, że przed chwilą minister sprawiedliwości Grzegorz Kurczuk poinformował go, iż słyszał informacje posłów Suskiego i Marczewskiego i "w tej sprawie podejmie z urzędu czynności wyjaśniające i być może postępowanie karne".
Suski powiedział dzisiaj rano z trybuny sejmowej, że wczoraj wieczorem dowiedział się, "że za głosowanie w sprawie Marka Pola były jakieś propozycje finansowe. Jeden z posłów PSL wymieniał nawet kwotę 5 tys. zł. Chciałbym, panie marszałku, żeby Izba się tym zajęła" - powiedział Suski. Dodał, że jest w stanie podać nazwisko "tej osoby, która to mówiła i osób, które były świadkami tej rozmowy".
Podkreślił, że tego typu rzeczy są po prostu skandalem. - A to, jak bardzo SLD chciał to głosowanie wygrać jakby przekonuje mnie o tym, że ta propozycja mogła być bardzo prawdopodobna - uważa poseł PiS.
Natomiast Marczewski powiedział, że wczoraj wieczorem w kuluarach słyszał, iż "posłowie z prawicy proponowali 10 tys. zł posłom z lewicy, żeby głosowali za wotum nieufności dla Marka Pola".
Kurczuk do prokuratury w związku z głosowaniem za dwóch posłów
Minister sprawiedliwości i prokurator generalny Grzegorz Kurczuk poinformował dziennikarzy, że on sam już wystąpił do prokuratury o zbadanie sprawy głosowania w Sejmie za dwóch nieobecnych posłów SLD.
Kurczuk poinformował dziennikarzy, że polecił zabezpieczenie wszystkich materiałów, które mogły być dowodami w sprawie.
- Proszę pamiętać, że w przeszłości tego typu zdarzenia kończyły się umorzeniem - powiedział Kurczuk. Przypomniał, że podobna sprawa, dotycząca pięciu posłów PSL w 1994 roku, zakończyła się skierowaniem do sądu aktu oskarżenia. Zostali oni oskarżeni o poświadczenie nieprawdy. (artykuł 271 kodeksu karnego przewidujący zagrożenie kara od 3 miesięcy do 5 lat więzienia).
- Kłopot będzie polegał na tym, że posłowie i senatorowie mają tzw. immunitet materialny. Wszystkie działania, zachowania wiążące się z wykonywaniem mandatu podlegają temu immunitetowi - wyjaśnił minister sprawiedliwości. Zaznaczył, że tamta sprawa (z 1994 r.) zakończyła się skierowaniem do sądu aktu oskarżenia, ale sąd umorzył sprawę, powołując się "na tego typu przepisy".
- Boję się, że w tej sprawie możemy mieć pewne kłopoty, ale naganność czynu jest oczywista i prokuratura, na moje polecenie, oczywiście się nią zajmie - dodał minister.
Podkreślił, że ubocznym tematem będzie odpowiedź na pytanie - "czy immunitet materialny posła, czy senatora musi być tak szeroki".
Dodał, że Marian Marczewski (SLD) i Marek Suski (PiS) muszą liczyć się z tym, że zostaną przesłuchani w prokuraturze. Suski poinformował w Sejmie, że dowiedział się, iż za głosowanie w sprawie wotum nieufności dla Pola składano "jakieś propozycje finansowe". Marczewski powiedział, że słyszał, iż "posłowie prawicy proponowali posłom lewicy" 10 tys. zł za głosowanie za odwołaniem Pola.
Wykluczeni z klubu
Jan Chaładaj i Stanisław Jarmoliński, którzy głosowali wczoraj za Mieczysława Czerniawskiego i Alfreda Owoca w sprawie o wotum nieufności dla Marka Pola, a także Czerniawski i Owoc zostali dzisiaj wykluczeni z klubu SLD.
Cała czwóka została wezwanado złożenia mandatów poselskich. - W trakcie głosowania nad odwołaniem pana wicepremiera Marka Pola doszło do karygodnego zachowania dwóch posłów SLD - oświadczył w Sejmie sekretarz klubu SLD Wacław Martyniuk tuż po wznowieniu dzisiaj obrad.
Dodał, że "było to zachowanie niegodne z prawem, niegodne parlamentarzysty, niegodne członka klubu parlamentarnego SLD". Poinformował, że prezydium klubu SLD postanowiło zwrócić się do marszałka Sejmu o reasumpcję głosowania w sprawie Pola, a także do czterech wymienionych posłów o złożenie mandatów poselskich. Klub zwrócił się też do marszałka Sejmu, by ten złożył w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury.
- Klub SLD przeprasza Wysoką Izbę i opinię publiczną za zachowanie swoich posłów, byłych kolegów klubowych - powiedział Martyniuk.
Marszałek poinformował wcześniej, że jeszcze dzisiaj złoży zawiadomienie do prokuratury, a w bloku głosowań zostanie powtórzone głosowanie w sprawie Pola.
O godz. 17. posłowie zdecydują, czy głosowanie nad wnioskiem o odwołanie Marka Pola zostanie powtórzone. Jeśli zdecydują, że tak, zaraz potem jeszcze raz przegłosują wniosek o wotum nieufności dla ministra - poinformował wicemarszałek Sejmu Janusz Wojciechowski po posiedzeniu Konwentu Seniorów.
Wojciechowski powiedział, że nie zostaną powtórzone głosowania, które odbyły się wczoraj rano, a dotyczyły porządku obrad. Wyjaśnił, że sprawa stała się bezprzedmiotowa, bo projekty ustaw, których dotyczyły głosowania, zostały już rozpatrzone.
Dodał, że marszałek Sejmu zdecydował, iż Sejm nie zajmie się na tym posiedzeniu projektem ustawy o równym statusie kobiet i mężczyzn. Marszałek zwróci się też do ministra sprawiedliwości, by ten jeszcze dzisiaj przekazał posłom informację dotyczącą ujawnionej w mediach afery paliwowej. O przedstawienie takiej informacji na forum Sejmu, w związku z głosowaniem nad wetem prezydenta do ustawy o biopaliwach, wnioskował Stanisław Kalemba. Głosowanie weta przełożono na jutro.
Jarmoliński: zabrakło mi wyobraźni, uległem prośbie Owoca
- Miałem za mało wyobraźni i uległem prośbie kolegi - powiedział poseł Stanisław Jarmoliński (SLD), pytany dlaczego zagłosował w czwartek za nieobecnego Alfreda Owoca.
Jarmoliński dodał, że Owoc, który miał zaplanowany wyjazd, prosił go w czasie poprzedniego posiedzenia Sejmu, czy mógłby "w ten sposób pomóc", kiedy uzna, że potrzeba "tego jednego głosu więcej". Przyznał, że takich jego głosowań w czwartek "było parę".
Z wydruku wczorajszych 51 głosowań wynika, że Owoc "głosował" 41 razy.
- Zbłądziłem i ponoszę konsekwencje - powiedział Jarmoliński dziennikarzom.
Pytany, czy złoży mandat, odparł, że nad tym "jeszcze się zastanowi". Jego zdaniem, samo przyznanie się jego i Jana Chaładaja (SLD) (który też głosował za innego posła SLD) jest już "w jakimś sensie ocaleniem twarzy". - Przecież nie kuglowaliśmy, nie opowiadaliśmy, że przyszedł ktoś z zaświatów i zaczął naciskać - podkreślił.
Czerniawski: nie mam z tym nic wspólnego
Poseł Mieczysław Czerniawski zapewnił, że nie ma nic wspólnego z fałszowaniem wyników głosowania. Powiedział, że swojej karty do głosowania nikomu nie udostępniał.
- Ja z tym nie miałem nic wspólnego - przekonywał rano w Radiu Białystok, jeszcze przed ogłoszeniem decyzji o jego wykluczeniu z klubu SLD wraz z trzema innymi posłami i przed wezwaniem przez prezydium klubu do złożenia przez całą czwórkę mandatów poselskich.
Mieczysław Czerniawski, podlaski poseł Sojuszu i przewodniczący sejmowej komisji finansów publicznych, zapewnił, że nie udostępniał nikomu swej karty do głosowania. Tłumaczył, że zostawił ją w czytniku po poprzednim posiedzeniu Sejmu, bo "się spieszył".
- Na poprzednim posiedzeniu Sejmu, jeśli się ktoś spieszy, a ja się spieszyłem po głosowaniach, to zostawia się kartę w czytniku. Natomiast nikogo nie prosiłem o to i nikomu nie udostępniałem (karty) - dodał Czerniawski.
Chaładaj: Czerniawski nie prosił, bym za niego głosował
Jan Chaładaj, który wczoraj kilkakrotnie użył karty do głosowania posła Mieczysława Czerniawskiego, powiedział, że Czerniawski nie prosił go, by za niego głosował. Swój postępek określił jako "irracjonalny odruch" i "głupotę".
Chaładaj, pytany przez dziennikarzy, dlaczego głosował za Czerniawskiego, odpowiedział - "to jest irracjonalne. Jakaś głupota. Tym bardziej, że nawet pan poseł Czerniawski mnie o to nie prosił".
Wyjaśnił, że po poprzednim posiedzeniu Sejmu Czerniawski zostawił swoją kartę w maszynie do głosowania. - Zwykle zbieramy zostawione karty i oddajemy. Wyciągając wczoraj swoją kartę zauważyłem, że mam jego. Włożyłem do pierwszej wolnej maszyny. A potem coś mnie podkusiło i zagłosowałem - tłumaczył Chaładaj.
Zastanawiając się nad motywami, jakie nim kierowały, Chaładaj powiedział też, że był pewien, iż Czerniawski głosowałby tak jak on. - Zrobiłem to (głosowanie za Czerniawskiego) niewiele razy, tzn. pięć czy sześć - powiedział.
Dopytywany, czy to nie było pierwszy raz, powiedział, że "nigdy się takimi rzeczami nie zajmował". - Natomiast bardzo mi trudno dzisiaj rozróżnić, ale to było siedem może sześć razy przez cały dzień. No, nie wiem. Od rana była ta karta i nie jestem nawet w stanie powiedzieć, ile razy. To na pewno z wydruku można sprawdzić - powiedział. Z wydruku wynika, że na 51 głosowań głos za Czerniawskiego został oddany sześć razy.
- Uważam, że poniosłem słuszną karę. Nie wiem, czy to jest syndrom wieku średniego, ale głupota dopada ludzi w różnym okresie i mnie się zdarzyło to teraz - powiedział Chaładaj.
Przeprosił posłów SLD i swoich wyborców. - To jest największe przestępstwo, jakie popełniłem do tej pory - dodał.
Pytany, czy złoży mandat poselski, powiedział, że "jeszcze nie przemyślał tego wszystkiego". - Proszę nie wymagać ode mnie tak głębokich rzeczy, ponieważ mandatariuszem moim było 30 tys. wyborców we Wrocławiu. Muszę to przemyśleć i tak naprawdę mam ochotę odrobić u nich tę zszarganą opinię - powiedział.
Podkreślił, że przyznał się do błędu natychmiast i sam napisał wniosek o ustąpieniu z klubu, żeby - jak powiedział - "nie kompromitować kolegów" oraz sam oddał się w ręce komisji etyki.
- Nie mam na swoją obronę nic. Nawet nie mogę powiedzieć, że kolega Czerniawski mnie o to prosił. To był po prostu jakiś odruch. Może obawa o wynik, może trochę współczucia dla posła Czerniawskiego, który ma straszne kłopoty z kręgosłupem i często bóle sprawiają, że nie może siedzieć - wyjaśniał Chaładaj.
Dodał, że poseł, który zostawi kartę, ma kłopot, bo na następnym posiedzeniu musi "pobiec do punktu, poszukać, odebrać ją" i dlatego czasem, po koleżeńsku, posłowie zabierają zapomniane karty kolegów i zwracają im. - Jest taka stara zasada "nie rób nikomu dobrze, nie będziesz miał źle". Ale i to nawet mnie nie powstrzyma, żeby czasem ludziom robić dobrze, chociaż nie w takim stylu - powiedział.
Luśnia odkrył oszustwo
Wczoraj wieczorem Robert Luśnia (RKN) zgłosił, że podczas głosowania nad wnioskami popełniono przestępstwo głosując cudzą kartą, nieobecnego w Sejmie posła SLD Mieczysława Czerniawskiego.
- Jestem zbulwersowany tym przypadkiem. Wszystko wskazuje na to, że rzeczywiście mieliśmy do czynienia z oszustwem. To jest przestępstwo - powiedział dziennikarzom Borowski.
Zapowiedział, że podejmie wszystkie działania, aby wyjaśnić tę sprawę, "wykryć, kto jest odpowiedzialny oraz, aby odpowiednie organa wszczęły postępowanie". Pytany, czy jest już podejrzany, odparł, że na razie nie.
- Jeśli określić to jednym słowem, "to moim zdaniem najlepsze słowo zaczyna się na "g", ale brzmi bardzo brzydko: gówniarstwo, tego kto to zrobił - komentował minister sprawiedliwości Grzegorz Kurczuk.
Przyznał, że nie wie, kto jest odpowiedzialny za incydent. - Myślę, że marszałek, komisja regulaminowa i etyki powinna tę sprawę zbadać i w myśl przepisów, które obowiązują, wyciągnąć konsekwencje - powiedział.
Później jednak okazało się, że przypadek nie jest odosobniony. - "Mamy kolejne doniesienia z frontu": podczas głosowania nad wnioskami o odwołanie ministra infrastruktury Marka Pola nie było też posła SLD Alfreda Owoca - powiedziała dziennikarzom Zyta Gilowska z Platformy Obywatelskiej. - Mamy też kolejne sugestie, kto głosował za posła Owoca - dodała. Nie chciała jednak ujawnić, o kogo chodzi.
- Zastanawiamy się, czy to była sytuacja odosobniona, czy być może SLD wykorzystywało ten elastyczny wewnątrzklubowy mechanizm, żeby zapewnić sobie wysoką frekwencję również podczas innych, ważnych głosowań - podkreśliła posłanka Platformy, zaznaczając, że głosowanie za innego posła jest przestępstwem.
Miller: jeśli to prawda, będą konsekwencje
Premier Leszek Miller zapowiedział wczoraj, że jeśli potwierdzą się informacje o nieprawidłowościach, wobec winnych trzeba będzie wyciągnąć wszelkie konsekwencje, łączenie z dochodzeniem prokuratorskim.
- Oczekuję, że klub wyjaśni tę sprawę, a gdyby się to potwierdziło to trzeba wyciągnąć wszystkie możliwe konsekwencje, łącznie z dochodzeniem prokuratorskim - powiedział. - Najpierw trzeba dowiedzieć się jak było naprawdę - dodał.
- Gdyby się okazało, że ktoś głosował za kogoś, to regulamin Sejmu, inne przepisy są jednoznaczne. Wszyscy, którzy ewentualnie w tym uczestniczyli muszą ponieść konsekwencje - zaznaczył szef rządu.
Pytany, czy będą konsekwencje wewnątrz SLD, odparł: "tak, oczywiście".
Nałęcz: głosowanie powinno być powtórzone
- Ma być zgłoszony wniosek o reasumpcję głosowania o wotum nieufności dla Marka Pola - powiedział wczoraj dziennikarzom wicemarszałek Sejmu Tomasz Nałęcz. Jego zdaniem, powinien to zrobić marszałek Sejmu.
Pytany przez dziennikarzy, czy ktoś złożył już wniosek o powtórzenie głosowania, wicemarszałek powiedział, że posłowie klubów opozycyjnych życzyli sobie obejrzeć taśmę z głosowania, by móc utwierdzić się w przekonaniu o konieczności przedłożenia takiego wniosku.
Nałęcz poinformował również, że członkowie Konwentu obejrzeli już taśmę z głosowania. - Stwierdziliśmy, że niewiele widać - powiedział. Dodał, iż "to miejsce, z którego jest podejrzenie, że z niego zagłosowano, jest na filmie niewidoczne". - Przynajmniej nie udało nam się tego ustalić. Nie jesteśmy profesjonalistami - dodał. Nałęcz wyraził przekonanie, że na pewno "fachowo" zrobi to prokuratura.
Wicemarszałek, pytany o konsekwencje dla posłów, którzy będąc nieobecni na sali zagłosowali - odparł, że wszystko musi być przedmiotem postępowania prokuratury. - Profesjonalizm posłów jest zbyt mały, żeby tę sytuację kompetentnie zbadać - ocenił.
Borowski: jeśli wpłynie wniosek - będzie reasumpcja
Marszałek Sejmu poinformował, że jeśli zostanie złożony wniosek o reasumpcję głosowania, ponowne odbędzie się dzisiaj po południu.
- Jeżeli taki wniosek wpłynie, reasumpcja będzie miała miejsce. Nie dlatego, żeby był zakwestionowany wynik głosowania w sensie różnicy głosów. Ta różnica jest dostatecznie duża, ale jednak dla czystości sprawy, jeśli wpłynie taki wniosek, to reasumpcja powinna się odbyć - powiedział.
Marszałek poinformował, że skieruje sprawę do prokuratora. - Dołożę wszelkich starań, aby wykryć sprawców, którzy przyciskali te guziki. Będzie wdrożone całe dochodzenie - podkreślił.
Dodał, że zwrócił się do klubu SLD, "aby przede wszystkim on sam podjął zdecydowane działania, żeby tę sprawę wyjaśnić, winnych wskazać, tak aby można ich skierować do prokuratury". - To jest w interesie klubu SLD - oświadczył.
Marszałek poinformował też, że podczas Konwentu Seniorów posłowie obejrzeli taśmę z kamer wewnętrznych, ale - jak mówił - z tej taśmy nie sposób ustalić tych miejsc, bo kamery nie obejmowały całości sali.
Pytany, czy zostaną ukarani również ci posłowie, którzy udostępnili swoje karty do głosowania, czyli poseł Czerniawski i poseł Owoc, marszałek Borowski odparł: - Oczywiście, jeżeli to było udostępnienie w celu głosowania, to jest to również przestępstwo, to jest jasne.
INTERIA.PL/RMF/PAP